U obrońcy flota była obserwowana od niechcenia od jakiegoś czasu. Cynk od szefa i propozycja zdejmowania moona. Los zesłał nam długi weekend to zdecydowałem się polecieć. Lot niby szybki i bezpieczny, kolega w układzie. pierwsze fale wystartowały późnym wieczorem w piątek. Obrońca zrobił mały psikus, bo chwilę po starci zapalił się na matce i w docelowym układzie. Szybka zawrotka, półtorej godziny czekania i lot. Na efekt przyszło czekać do 2 w nocy, co średnio mi się podobało:

Atak na księżyc
28.05.2016 02:xx:xx
Od: dowódca floty
Flota z MooN - Angel [x:xxx:x] dotarła do księżyca planety Księżyc [x:xxx:x].
Gwiazda śmierci wystrzeliwuje grawitony w kierunku księżyca, rozrywając go. Wszystkie budynki na księżycu zostają zniszczone - pełny sukces.
Flota wraca na swoją rodzimą planetę.

Szansa na zniszczenie księżyca: 7 % Szansa na zniszczenie GŚ: 46 %

Uruchomienie falangi i pokazała się flota. Szczęście czy nie, fs na 'zbieraj' był długi. Mógł się wydawać zbyt długi. Kilka nieudanych prób z wysłaniem pilota. W końcu siadło. Pozostało czekanie. Cel wyniuchali też inni i posłali swoich pilotów. Traf chciał, że obrońca szybko zawrócił flotę, która wracała godzinę wcześniej. Starzy piloci odwołani, polecieli nowi. Koledzy, którzy chcieli się wtrącić też to ogarnęli, chociaż za późno. I niedługo potem zonk! Na falandze wroga flota wyprzedza nasze. Po krótkich konsultacjach doszliśmy do wniosku, że jednak nie ma się czego obawiać. Kamień z serca spadł kiedy gracz zapowiadający psucie nam wlotu i krwi wylądował na przymusowym urlopie.
Kilka(naście) nieudanych prób wstrzelenia się z reckami aż w końcu pykło! Pozostało tylko czekać. Dziś rano zauważyłem, że obrońca z resztką nadziei w sercu wysłał około 1800 niszczycieli w nadziei, że stawią opór chamrze komarów i panter niczym Spartanie pod Termopilami. Nic z tego.

Wynikiem tych przygód jest starcie poniżej.




Po wstępnie muzycznym zapraszam na danie główne:

Teraz co bym nie napisał to będzie źle wkopałem się po uszy