Powitać, jako że to moje pierwsze eSTe, a nie każdy lubi czytać, dlatego też będzie pięć wersji opisu.
Wersja pierwsza:
opisu brak
wersja druga:
pozdrawiam Sprite i znajomych i ewoki
wersja trzecia:
-bum
-minus, ale do S&D jest
wersja czwarta:
wstałem
skanowałem
rakietowałem
wleciałem
wygrałem
zebrałem
przegrałem
ale wygralem
i jest do S&D
i mam swoje własne ST
wersja piąta:
Nie była wielka, nie była nawet duża, była niewielka. Ot, kilkucentymetrowa szpara w oknie, niby nic nie znacząca, ale jednak. To od niej wszystko się zaczęło.
W odróżnieniu od szpary, która jak już ustalono, wielką nie była, tuż pod oknem spał człowiek, który choć też wielki nie był, do maluchów się nie zaliczał.
Spał sobie zatem smacznie, gdy nagle z kąta pokoju nadszedł pająk.
Pająk też wielki nie był, siłę miał jednak nieziemską. Cicho stąpając po dywanie, podszedł do łoża w którym spoczywał człowiek nie mający nic wspólnego z karłami, spojrzał pająk zgłodniałym pajęczym wzrokiem i jednak zrezygnował. Dotarło do pajęczego mózgu, że jednak nie zeżre ciała które w łożu spoczywa. Nie da rady, choćby nie wiadomo jak chciał. Ciało za duże a pająk za mały.
Dreszcze zatrzęsły pajęczym odwłokiem i odnóżami, buty pospadały ze stóp, a pamiętać trzeba, że te obleśne stworzenia butów na swe stopy potrzebują aż 8 sztuk, albowiem mają 6 par odnóży, z czego 4 pary to odnóża kroczne, gdzie buty się zawsze przydadzą.
Wyobraźcie sobie zatem jakim wkurzonym pająkiem musiał być ten osobnik, który po krótkiej obserwacji potencjalnego śniadania doszedł do wniosku, że jednak go nie zeżre, do tego doszły jeszcze spadające buty. Koniec końców pozbierał się pajęczak i raźnym truchtem, niczym rącza łania zaczął wycofywać się na z góry upatrzoną pozycję, gdzieś daleko w zakamarku pokoju, byle poza zasięgiem wzroku człowieka śpiącego w łóżku, wiedział bowiem, iż ten obudziwszy się, niechybnie użyje kapcia swojego z nogi lewej lub prawej i życie pająka celnym uderzeniem zakończy.
Poniewczasie zorientował się, że zupełnym przypadkiem zaczepił giczołem o kołdrę pod którą spał człowiek wraz z samicą człowieczą. Lekki wstrząs w tyle odwłoka uświadomił go, że coś za sobą ciągnie.
Ten osobnik akurat miał 3 pary oczu, zatem możliwości były spore, jedna para zlokalizowała problem, reszta ciała pająka wykonała potrzebne ruchy i kołdra została odczepiona. Pająk ukrył się tam gdzie chciał i zastygł w oczekiwaniu aż jakieś pożywienie w sidła samo mu wejdzie. Trwał tam nie zdając sobie sprawy z tego, iż delikatna równowaga w łożu została zachwiana.
Teoretycznie nic się nie zmieniło, jednak pomiędzy kołdrą a prześcieradłem powstał otwór.
Nie była wielka, nie była nawet duża, była niewielka. Ot, kilkucentymetrowa szpara w oknie, niby nic nie znacząca, ale jednak.
Sączące się poranne zimno dotarło do miejsca gdzie przez wrednego pajęczaka powstał otwór. Powolutku, niczym prawiczek w burdelu, zaczęło wnikać tam gdzie ciepło uciekało. Kąsać ciało.
Najpierw tak jak muśnięcie wiatru, później jakby dotknięcie góry lodowej.
Obudziłem się.
Kaprawym wzrokiem rozejrzałem się w najbliższej okolicy, nic niepokojącego nie zauważyłem. Ot standard, oswojona samica człowiecza spała tuż obok, nikogo więcej w pokoju, najzwyklejsza sobota rano. Przetarłem oczodoły, rzuciłem okiem na zegar, ósma rano. Można wstawać skoro już się obudziłem.
Wstałem przeto, udałem się do komputra i tam zasiadłem. Przypomniało mi się, że po pijaku zapisałem się do jakiegoś S&D a nie mam nawet jednego marnego starcia wykonanego przeze mnie.
Jakaś setka skanów poszła sobie w przestrzeń, nic poza jakimiś śmieciami nie było. Chociaż wśród skanów był jakiś taki, z bunkrem lekkim. Użyłem jakiegoś dziwnego programu, wymyśliłem, że prawie 10k plazm rozwalę rakietami, pokazało że będę na plus a i dopiszę kilka % do drużyny ewoków.
Cóż zatem miałem czynić, piloci zostali wezwani na orbitę, urlopy cofnięte, rezerwiści powydłubywani z objęć ich żon i dziewczyn, cel czekał.
W międzyczasie transporty latały dostarczając surowce na budowę rakiet, silniki się grzały, pełna gotowość-tak mi się wydawało.
Scofield truł kiedyś strasznie, aby dzielić flotę, a ja słucham lepszych ode mnie, zatem wymyśliłem że też podzielę. No to poleciała część floty, recyklery również, wpaść miały na PZ kilkanaście sekund po starciu.
Mineło kilka chwil, myślę zatem: czas dołączyć następny kawałek floty, do dzieła się zabieram i nagle cios w tył głowy, jak to się robi do jasnej cholery? Jak dołączyć flotę do już lecącej?
Milion pytań, odpowiedzi zero. Odpaliłem w mózgownicy program poszukiwawczy i znalazł odpowiedź, hellmond jakiś ostatnio mi coś o tym mówił.
Działamy dalej, związek flot uczyniony, ale dalej nie wiem jak się dołącza flotę, pot się leje, histeria, ręce drżą. Katastrofa. Już cofać chciałem, gdy rozwiązanie ukazało się na ekranie. A w zasadzie nie ukazało się, bo przecież cały czas tam było, tylko ja durny dopiero je dojrzałem hyhy.
Pełen sukces. Lecę w 4 slotach, dumny jak pies.
1:24 do wlotu, można zatem zasiąść do zmiękczania obrony, za cel obrano plazmy, siedzę sobie spokojnie i rakietuję. Mam przecież prawie półtorej godziny
Mineło około 10 minut, w przestrzeni było już około 1000 rakiet, do wlotu jakieś 1:14, gdy mnie nagle olśniło. Przecież rakiety lecoooo i lecoooo, długo lecoooo, nie mam zatem tyle czasu, aby plazmy do końca skasować. Panika się zaczęła, co robić, co robić. Symulacje wskazują na jakieś ciężkie straty, ale jak zawrócę to już mi się nie będzie chciało. Lecę dalej zatem, rakietując bez żadnej przerwy. Zostało 10 minut aby rakietowanie stało się bezcelowe, gdy usłyszałem dość niepokojący dźwięk z drugiego pokoju. Żona się obudziłaaaaaaaa, a dziś sobota, ja robię kawę i śniadanie do łóżka, a rakiety lecą przecież.
W życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Żona jest najważniejsza, ale przecież lot dla ewoków to równie ważna rzecz. Zaczęły się negocjacje z Agą. Krótkie, bo to dobre stworzenie jest. Moją rolą było tylko wodą kawę zalać a sniadanie za 10 minut dopiero robić, bo przecież rakiety lecą.
Gwizd czajnika oznajmił, iż woda jest ready, w 19 sekund zalałem, dostarczyłem do łóżka i mogłem dalej rakiety słać.
Wpadł mi do głowy pomysł aby pozwalniać trochę i dalej rakietować, ale śmieciarki przecież lecą. Olałem temat, dotarłem do chwili, gdy mogłem wysłać ostatnią porcję rakiet i zadowolony z życia udałem się do kuchni zrobić jeść.
Pasta jajeczna ze szczypiorkiem, właśnie coś takiego nakładałem na kromkę chleba, gdy mnie ponownie coś trafiło w tył głowy. Recyklery! Szlag by to! Przecież porozbijam się trochę i 2k recków co to poleciały pozbierać, nijak wszystkiego nie zapakują.
Lotem koszącym na wysokości lamperii udałem się do stanowiska dowodzenia i wyslałem śmieciarki. Do wlotu jakieś 10 minut, a recki leco ponad 1:20. Mistrz logistyki cholera!
Śniadanie dokończone, Aga szatkuje, ja przed kompem czekam ostatnią minutę.
Zagotowało się na orbicie, dzielni obrońcy bronili się jak dziwka przed wdrożeniem płatności kartami, nic to jednak nie dało. Narobiło się bałaganu trochę, uszczuplona flota wracała do domu, śmieciarki posprzątały część złomu.
Pozostało mi czekać aż reszta recków doleci i posprząta, nawet to się udało. Niesamowite wręcz.
Do tych strat z RW należy doliczyć jeszcze jakieś 5,5k rakiet, które poleciały do obrońcy Także jest git.
I jest eSTe LOL!
Dnia 15-02-2020 następujące floty spotkały się w walce:
Agresor Ice [Sprite]
________________________________________________
Niszczyciel 51.384
Krążownik 1.000
Bombowiec 3.973
_________________________________________
Obrońca czaki2
________________________________________________
Mały transporter 118
Duży transporter 86
Lekki myśliwiec 123
Ciężki myśliwiec 16
Krążownik 44
Okręt wojenny 340
Sonda szpiegowska 243
Bombowiec 14
Satelita słoneczny 217
Niszczyciel 140
Pancernik 340
Wyrzutnia rakiet 188.522
Lekkie działo laserowe 9.843
Ciężkie działo laserowe 11.223
Działo Gaussa 8.631
Działo jonowe 12.700
Wyrzutnia plazmy 3.962
_________________________________________
Po bitwie...
Agresor Ice [Sprite]
________________________________________________
Niszczyciel 48.982 ( -2.402 )
Krążownik 496 ( -504 )
Bombowiec 3.318 ( -655 )
_________________________________________
Obrońca czaki2
________________________________________________
Zniszczony!
_________________________________________
agresor wygrał bitwę!
Agresor przejął:
23.009.259 Metalu, 5.771.103 Kryształu i 3.563.144 Deuteru
Agresor stracił łącznie 373.816.000 jednostek.
Obrońca stracił łącznie 1.494.798.500 jednostek.
Na polu zniszczeń unosi się 156.552.900 metalu i 117.583.900 kryształu.
Agresor przejął łącznie 32.343.506 jednostek.
Szansa na powstanie księżyca 20%.
Złom zebrany przez atakującego/atakujących.
Podsumowanie zysków/strat:
Podsumowanie agresor
Metal: -7.387.841
Kryształ: -16.647.997
Deuter: -43.299.856
agresor stracił łącznie 67.335.694 jednostek.
Podsumowanie obrońca
Metal: -953.072.759
Kryształ: -426.777.603
Deuter: -147.291.644
obrońca stracił łącznie 1.527.142.006 jednostek.
Powered by Konwerter RW OGotcha 4.3.1
Wersja pierwsza:
opisu brak
wersja druga:
pozdrawiam Sprite i znajomych i ewoki
wersja trzecia:
-bum
-minus, ale do S&D jest
wersja czwarta:
wstałem
skanowałem
rakietowałem
wleciałem
wygrałem
zebrałem
przegrałem
ale wygralem
i jest do S&D
i mam swoje własne ST
wersja piąta:
Nie była wielka, nie była nawet duża, była niewielka. Ot, kilkucentymetrowa szpara w oknie, niby nic nie znacząca, ale jednak. To od niej wszystko się zaczęło.
W odróżnieniu od szpary, która jak już ustalono, wielką nie była, tuż pod oknem spał człowiek, który choć też wielki nie był, do maluchów się nie zaliczał.
Spał sobie zatem smacznie, gdy nagle z kąta pokoju nadszedł pająk.
Pająk też wielki nie był, siłę miał jednak nieziemską. Cicho stąpając po dywanie, podszedł do łoża w którym spoczywał człowiek nie mający nic wspólnego z karłami, spojrzał pająk zgłodniałym pajęczym wzrokiem i jednak zrezygnował. Dotarło do pajęczego mózgu, że jednak nie zeżre ciała które w łożu spoczywa. Nie da rady, choćby nie wiadomo jak chciał. Ciało za duże a pająk za mały.
Dreszcze zatrzęsły pajęczym odwłokiem i odnóżami, buty pospadały ze stóp, a pamiętać trzeba, że te obleśne stworzenia butów na swe stopy potrzebują aż 8 sztuk, albowiem mają 6 par odnóży, z czego 4 pary to odnóża kroczne, gdzie buty się zawsze przydadzą.
Wyobraźcie sobie zatem jakim wkurzonym pająkiem musiał być ten osobnik, który po krótkiej obserwacji potencjalnego śniadania doszedł do wniosku, że jednak go nie zeżre, do tego doszły jeszcze spadające buty. Koniec końców pozbierał się pajęczak i raźnym truchtem, niczym rącza łania zaczął wycofywać się na z góry upatrzoną pozycję, gdzieś daleko w zakamarku pokoju, byle poza zasięgiem wzroku człowieka śpiącego w łóżku, wiedział bowiem, iż ten obudziwszy się, niechybnie użyje kapcia swojego z nogi lewej lub prawej i życie pająka celnym uderzeniem zakończy.
Poniewczasie zorientował się, że zupełnym przypadkiem zaczepił giczołem o kołdrę pod którą spał człowiek wraz z samicą człowieczą. Lekki wstrząs w tyle odwłoka uświadomił go, że coś za sobą ciągnie.
Ten osobnik akurat miał 3 pary oczu, zatem możliwości były spore, jedna para zlokalizowała problem, reszta ciała pająka wykonała potrzebne ruchy i kołdra została odczepiona. Pająk ukrył się tam gdzie chciał i zastygł w oczekiwaniu aż jakieś pożywienie w sidła samo mu wejdzie. Trwał tam nie zdając sobie sprawy z tego, iż delikatna równowaga w łożu została zachwiana.
Teoretycznie nic się nie zmieniło, jednak pomiędzy kołdrą a prześcieradłem powstał otwór.
Nie była wielka, nie była nawet duża, była niewielka. Ot, kilkucentymetrowa szpara w oknie, niby nic nie znacząca, ale jednak.
Sączące się poranne zimno dotarło do miejsca gdzie przez wrednego pajęczaka powstał otwór. Powolutku, niczym prawiczek w burdelu, zaczęło wnikać tam gdzie ciepło uciekało. Kąsać ciało.
Najpierw tak jak muśnięcie wiatru, później jakby dotknięcie góry lodowej.
Obudziłem się.
Kaprawym wzrokiem rozejrzałem się w najbliższej okolicy, nic niepokojącego nie zauważyłem. Ot standard, oswojona samica człowiecza spała tuż obok, nikogo więcej w pokoju, najzwyklejsza sobota rano. Przetarłem oczodoły, rzuciłem okiem na zegar, ósma rano. Można wstawać skoro już się obudziłem.
Wstałem przeto, udałem się do komputra i tam zasiadłem. Przypomniało mi się, że po pijaku zapisałem się do jakiegoś S&D a nie mam nawet jednego marnego starcia wykonanego przeze mnie.
Jakaś setka skanów poszła sobie w przestrzeń, nic poza jakimiś śmieciami nie było. Chociaż wśród skanów był jakiś taki, z bunkrem lekkim. Użyłem jakiegoś dziwnego programu, wymyśliłem, że prawie 10k plazm rozwalę rakietami, pokazało że będę na plus a i dopiszę kilka % do drużyny ewoków.
Cóż zatem miałem czynić, piloci zostali wezwani na orbitę, urlopy cofnięte, rezerwiści powydłubywani z objęć ich żon i dziewczyn, cel czekał.
W międzyczasie transporty latały dostarczając surowce na budowę rakiet, silniki się grzały, pełna gotowość-tak mi się wydawało.
Scofield truł kiedyś strasznie, aby dzielić flotę, a ja słucham lepszych ode mnie, zatem wymyśliłem że też podzielę. No to poleciała część floty, recyklery również, wpaść miały na PZ kilkanaście sekund po starciu.
Mineło kilka chwil, myślę zatem: czas dołączyć następny kawałek floty, do dzieła się zabieram i nagle cios w tył głowy, jak to się robi do jasnej cholery? Jak dołączyć flotę do już lecącej?
Milion pytań, odpowiedzi zero. Odpaliłem w mózgownicy program poszukiwawczy i znalazł odpowiedź, hellmond jakiś ostatnio mi coś o tym mówił.
Działamy dalej, związek flot uczyniony, ale dalej nie wiem jak się dołącza flotę, pot się leje, histeria, ręce drżą. Katastrofa. Już cofać chciałem, gdy rozwiązanie ukazało się na ekranie. A w zasadzie nie ukazało się, bo przecież cały czas tam było, tylko ja durny dopiero je dojrzałem hyhy.
Pełen sukces. Lecę w 4 slotach, dumny jak pies.
1:24 do wlotu, można zatem zasiąść do zmiękczania obrony, za cel obrano plazmy, siedzę sobie spokojnie i rakietuję. Mam przecież prawie półtorej godziny
Mineło około 10 minut, w przestrzeni było już około 1000 rakiet, do wlotu jakieś 1:14, gdy mnie nagle olśniło. Przecież rakiety lecoooo i lecoooo, długo lecoooo, nie mam zatem tyle czasu, aby plazmy do końca skasować. Panika się zaczęła, co robić, co robić. Symulacje wskazują na jakieś ciężkie straty, ale jak zawrócę to już mi się nie będzie chciało. Lecę dalej zatem, rakietując bez żadnej przerwy. Zostało 10 minut aby rakietowanie stało się bezcelowe, gdy usłyszałem dość niepokojący dźwięk z drugiego pokoju. Żona się obudziłaaaaaaaa, a dziś sobota, ja robię kawę i śniadanie do łóżka, a rakiety lecą przecież.
W życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Żona jest najważniejsza, ale przecież lot dla ewoków to równie ważna rzecz. Zaczęły się negocjacje z Agą. Krótkie, bo to dobre stworzenie jest. Moją rolą było tylko wodą kawę zalać a sniadanie za 10 minut dopiero robić, bo przecież rakiety lecą.
Gwizd czajnika oznajmił, iż woda jest ready, w 19 sekund zalałem, dostarczyłem do łóżka i mogłem dalej rakiety słać.
Wpadł mi do głowy pomysł aby pozwalniać trochę i dalej rakietować, ale śmieciarki przecież lecą. Olałem temat, dotarłem do chwili, gdy mogłem wysłać ostatnią porcję rakiet i zadowolony z życia udałem się do kuchni zrobić jeść.
Pasta jajeczna ze szczypiorkiem, właśnie coś takiego nakładałem na kromkę chleba, gdy mnie ponownie coś trafiło w tył głowy. Recyklery! Szlag by to! Przecież porozbijam się trochę i 2k recków co to poleciały pozbierać, nijak wszystkiego nie zapakują.
Lotem koszącym na wysokości lamperii udałem się do stanowiska dowodzenia i wyslałem śmieciarki. Do wlotu jakieś 10 minut, a recki leco ponad 1:20. Mistrz logistyki cholera!
Śniadanie dokończone, Aga szatkuje, ja przed kompem czekam ostatnią minutę.
Zagotowało się na orbicie, dzielni obrońcy bronili się jak dziwka przed wdrożeniem płatności kartami, nic to jednak nie dało. Narobiło się bałaganu trochę, uszczuplona flota wracała do domu, śmieciarki posprzątały część złomu.
Pozostało mi czekać aż reszta recków doleci i posprząta, nawet to się udało. Niesamowite wręcz.
Do tych strat z RW należy doliczyć jeszcze jakieś 5,5k rakiet, które poleciały do obrońcy Także jest git.
I jest eSTe LOL!
Dnia 15-02-2020 następujące floty spotkały się w walce:
Agresor Ice [Sprite]
________________________________________________
Niszczyciel 51.384
Krążownik 1.000
Bombowiec 3.973
_________________________________________
Obrońca czaki2
________________________________________________
Mały transporter 118
Duży transporter 86
Lekki myśliwiec 123
Ciężki myśliwiec 16
Krążownik 44
Okręt wojenny 340
Sonda szpiegowska 243
Bombowiec 14
Satelita słoneczny 217
Niszczyciel 140
Pancernik 340
Wyrzutnia rakiet 188.522
Lekkie działo laserowe 9.843
Ciężkie działo laserowe 11.223
Działo Gaussa 8.631
Działo jonowe 12.700
Wyrzutnia plazmy 3.962
_________________________________________
Po bitwie...
Agresor Ice [Sprite]
________________________________________________
Niszczyciel 48.982 ( -2.402 )
Krążownik 496 ( -504 )
Bombowiec 3.318 ( -655 )
_________________________________________
Obrońca czaki2
________________________________________________
Zniszczony!
_________________________________________
agresor wygrał bitwę!
Agresor przejął:
23.009.259 Metalu, 5.771.103 Kryształu i 3.563.144 Deuteru
Agresor stracił łącznie 373.816.000 jednostek.
Obrońca stracił łącznie 1.494.798.500 jednostek.
Na polu zniszczeń unosi się 156.552.900 metalu i 117.583.900 kryształu.
Agresor przejął łącznie 32.343.506 jednostek.
Szansa na powstanie księżyca 20%.
Złom zebrany przez atakującego/atakujących.
Podsumowanie zysków/strat:
Podsumowanie agresor
Metal: -7.387.841
Kryształ: -16.647.997
Deuter: -43.299.856
agresor stracił łącznie 67.335.694 jednostek.
Podsumowanie obrońca
Metal: -953.072.759
Kryształ: -426.777.603
Deuter: -147.291.644
obrońca stracił łącznie 1.527.142.006 jednostek.
Powered by Konwerter RW OGotcha 4.3.1