Rozpoczęło się już kilka dni temu kiedy wyskanowałem flotę owego Waszmościa. W nocy nadarzyła się okazja aby go ściągnąć, niestety kupa problemów logistycznych - brak paliwa, brak recków, spory bunkier na moonie... no masakracja. Jak już ruszyliśmy niczym trzech pijanych muszkieterów i wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem i wejdzie... dostałem skana
Zawrotka, zmęczenie, zrezygnowanie... no ale nic to, zdarza się... no ale wtedy dopiero się zaczęło Offline zwrócił uwagę, że Caribena nie ma prawie dexu na fsa, chwila obserwacji, minutki, brak floty, brak aktywności na innych moonach... no jak nic poleciał na kolonizuj były cztery możliwe czasy, dwa z nich trafilibyśmy po ściągnięciu moona, gęsi poszły w ruch (w sumie chyba 18 misji), dwa pozostałe czasy trzeba było jakoś obstawić... pierwszy wydawał mi się nieco za wczesny, więc wybrałem drugi... no ale jak to w moich stejkach bywa, zawsze pod górkę
Sam wychodziłem bardzo przeciętnie biorąc pod uwagę bunkry i brak recków, w rolę wchodził tylko jeden scenariusz... zarwanie drugiej nocki z rzędu, strzelanie z katuyshy i wprowadzenie się w układ lotką.
Wszystko fajnie, pięknie i w ogóle gdyby obrońca ni stąd ni zowąd nie zalogował się o 5 nad ranem i nie zaczął stawiać przeciwrakiet Memory five to @Wielebny z informacją, że jest potrzebne wsparcie artylerii. Po około godzinnej batalii artyleria braci zakonników odniosła zwycięstwo i obrońca się wylogował. W sumie zostalo zużytych około 10k rakiet Wliczając w to operację pod kryptonimem mors rakietowy w celu ściągnięcia 45 gęsi na księżycu podczas obecności obrońcy


Po udanej operacji morsa rakietowego pozostało tylko wysłać flotę na czas powrotu fsa... niestety fs wrócił nieco wcześniej niż przewidywałem + dziwne aktywności w innej gali na kulce przez co obawiałem się wpadnięcia na lustro... tu pojawił się dzielny żołnierz @offline który został brutalnie obudzony 4 minuty przed dolotem pod hasłem "potrzebuje obserwatora, chyba lecę na lustrzankę" Pełen profesjonalizm i biedna myszka Offline'a pomogła w obserwacji i doniesienia tego wymęczonego RW
Trochę szczęścia, trochę więcej szczęścia no i bez szczęścia by się nie obeszło. Żałuję jedynie, iż nie udało się zestrzelić Caribena wraz z @aduch i @offline, zdecydowanie ładniej by to wyglądało.

Pozdrowienia dla dwójki dzielnych muszkieterów, artylerzysty @Wielebny, jeszcze pijanego @Bombowy Bomberman, zaspanego @RolnikSzukaZony, @RYBKA79 za wsparcie duchowe, sojuszników i wszystkich znajomych

Z moich obserwacji wynika iż obrońca walczył nie dość, że ze mną to i ze sobą Bardzo dziwne rzeczy się działy... BARDZO dziwne