To chyba trzeci lub czwarty raz, jak Kyn traci swój bunker z mojej ręki.
Poprzednio, ale na o wiele mniejszą skalę, było to zdaje się 3 lata temu. Przez ten czas obrońca trzymał się twardo wypracowanej taktyki skutecznego zniechęcania mnie do kolejnych odwiedzin. Niestety dla niego, od czasu x5 zmienił swoje zachowanie, co okazało się błędem, który kosztował go stawiane latami zasieki.

Mam nadzieję, że Kyn podejmie decyzję, aby grać dalej i kolejny jego bunkier będzie jeszcze większy


Pozdrowienia dla Dagusi, Selenki, Xtro, Vassago oraz wszystkich członków United.


Obrona przed moimi odwiedzinami:

Wyrzutnia rakiet 250.000
Lekkie działo laserowe 500.000
Ciężkie działo laserowe 20.000
Działo Gaussa 20.000
Działo jonowe 20.000
Wyrzutnia plazmy 10.000
Mała powłoka ochronna 1
Duża powłoka ochronna 1
Przeciwrakieta 80

24.975 rakiet później:








Minus koszt budowy rakiet (M: 312.187.500, K: 62.437.500, D: 249.750.000):

DarthMario. napisał(a):

nie musiałeś w sumie do 0 rakietowac nie wiem czy to Twoja cała flota bojowa.

Dofarmy osłaniało 5x po 100 krążków. Mam jeszcze 7k CM, ale one nic by nie wniosły do ataku
I to by było w zasadzie na tyle

JTR napisał(a):

Tak z ciekawości, nie miewasz nigdy odwetu za rakietowanie?

Dawno temu zauważyłem zależność, że szansa na akcję odwetową jest odwrotnie proporcjonalna do ilości rakiet, jakie użyję w danym ataku. Więc im większy bunkier pada, tym rzadziej coś takiego się zdarza.

Pamiętam jedną akcję, jeszcze z czasów u67. Pewnemu graczowi wróciły transportery wypełnione surowcami na zabunkrowany księżyc, co pokazały odliczające się minutki. Z obliczeń wyszło mi, że najlepiej będzie oczyścić drogę dla dofarmień rakietami w ilości kilkuset sztuk. Odległość od koloni, na której miałem surowce na ich budowę, do celu była spora, więc w tym przypadku musiałem najpierw wystrzelić rakiety, a dopiero 10 minut później z najbliższej mojej koloni mogły startować ataki, aby dolecieć po ostatniej fali rakiet. I właśnie w to 10-cio minutowe okienko wstrzelił się logowaniem obrońca. W efekcie widział lecące rakiety, ale samych ataków już nie, bo te jeszcze nie zdążyły wylecieć. Dla mnie była to po prostu jedna z nieudanych akcji, ale on poskarżył się w sojuszu, że złośliwie zniszczyłem mu obronę na księżycu (czego nigdy nie robię), zapominając dodać, że w tym czasie stało tam prawie pół miliarda surki. Rano okazało się, że nocą ich topowy flociarz zrobił mi "za karę" wjazd swoimi panckami w na jedną z koloni, najpierw zmiękczając ją rakietami - koszt ich budowy zjadł cały jego zysk, a uwzględniając paliwo dla 50k pancerników, wyszedł na minus. Dopiero na PW wyjaśniliśmy sobie całą sprawę i przyznał mi rację, że gdyby wyskanował tak atrakcyjny cel, jak ja trafiając sondą jego sojusznika, to też by poleciał