Na pewno super. Spide0man to najlepsza ekranizacja komiksu jaką widziałem, mam nadzieję że na trzeciej części się również nie zawiodę, zwłaszcza że długo na nią czekałem (ze względu na samego Venoma :P).
Przyklejony Nowe Filmy
Ta strona wykorzystuje pliki cookies (ciasteczka). Kontynuując jej przeglądanie, zgadzasz się na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Więcej informacji
-
-
Dzisiaj sobie sciagnąłem Spider mana 3 i powiem szczerze, jak dla mnie bomba Fajnie to zrobili, wszystko super, tylko szkoda, że jak narazie wersja kinowa i słabo widać I ostatnio tez obejrzałem Ghost Rider, film tez super
-
Jeśli stawiasz filmy GR i SM3 na równi, to pająk pewnie jest do bani. Ale pójdę do kina, to się przekonam
PS masz za wysoką sygnęPost był edytowany 1 raz, ostatnio przez Ponury_JOKER ().
-
nie martw sie Spiedreman 3 jest z 1000 razy lepszy od Ghost Ridera
przecie Ghost Rider to byla porazka prawie zasnelam
a Spiderman na prawde bomba...
wczoraj bylam w kinie i jestem zachwycona
jak dla mnie 3 to najlepsza z czesci i sporo sie dzieje
mrrrrrrrrr... dlugo czekalam na ten filmik"The best love is the kind that awakens the soul and makes us reach for more,
that plants a fire in our hearts and brings peace to our minds..."
Soczysta różoffa Truskawka Króliczka ;*
Multikonto 1/2
Lady Claire/khartvin
-
No to mnie uspokoiłaś Claire
Ghost Rider jako film nie był taki zły, ale jako ekranizacja komiksu potwierdził moją teorią, że filmy na podstawie komiksów w większości to chłamy. Wyjątkiem jest właśnie człowiek-pająk -
film.onet.pl/0,0,1529768,wiadomosci.html
Troszkę może z innej beczki, ale nie miałem gdzie tego umieścić :/.
Film dopiero w fazie planowania, ale mnie akurat oburzyło, że ten <cenzura> został wybrany do zagrania Freddy'ego :/.
Oglądałem jakiś czas temu film "Rozpustnik" z Johnny'm Depp'em i powiem szczerze, że w kilku ujęciach dosłownie widziałem twarz Freddy'ego.
Do takiej roli powinno się wziąć prawdziwego aktora, a nie jakieś niewiadomoco :/.
Wydaje mi się też, że zatrudnienie tego aktora tylko odstraszy fanów Queen i Freddy'ego od obejrzenia tego filmu. Ja na pewno w takim przypadku nie wydam kasy na to beztalencie.
A co Wy o tym sądzicie?
Pozdrawiam i przepraszam za wcięcie się w dyskusję o Spidermanie 3,
QdlatyPost był edytowany 1 raz, ostatnio przez Qdlaty25 ().
-
Qdlaty25 napisał(a)
Do takiej roli powinno się wziąć prawdziwego aktora, a nie jakieś niewiadomoco
W pełni się z tobą zgadzam.
Cohen świetnie się na dawał do roli kretyna, którego grał w Boracie ale gdyby miał grać Freddy'ego?..
Za to Johnny Depp to genialny aktor, sprawdzający się w naprawdę różnych rolach..
Ale często wizje producentów mijają się ze zdrowym rozsądkiem..
W filmie kręconym na podstawie słynnego Hitmana, tytułową rolę ma otrzymać Vin Diesel znany z Chronicles of Riddick czy Triple X.
Jednak moim zdaniem sam fakt że aktor jest łysy nie kwalifikuje go do tej roli.
Osobiście typowałbym na przykład Jason'a Statham'a:
-
Ja najbardziej się boję ekranizacji "Mrocznej Wieży" Stephen'a King'a, bo cykl jest genialny, ale jak wyjdzie z tego coś w stylu "Władcy Pierścieni", gdzie na siłę upychano pewne beztalencie (Liv Tyler) i wypłaszczono ważniejsze wątki, to chyba się załamię. Zresztą, nie potrafię określić, kto mógłby zagrać Rolanda i raczej mało jest aktorów pasujących do tej roli (poza Clint'em Eastwood'em, który jest idealny ale trochę chyba już za stary :/), a to na pewno przesądzi o odbiorze tego filmu.
Nie zmienia to faktu, że jak Cohen zagra Freddy'ego, to też popadnę w depresję :/.
No cóż, tak już bywa, że trzeba zatrudniać ludzi, którzy są "na fali". Oczywiście, na Depp'a ludzie pójdą tak czy tak, ale pewno gaża dla niego jest duużo wyższa niż dla Cohen'a, a to też się liczy.
Vin Diesel jest ok, choć o Hitmanie nie umiem się wypowiedzieć, czy by do niego pasował.
Rzeczywiście, liczy się i wizja producentów i reżysera i oczywiście kasa. A w Stanach jeszcze musi być wątek miłosny, w którym Vin Diesel mi za cholerkę nie pasuje - ciekawe, jak ten problem rozwiążą? :lol:
Pozdrawiam,
Qdlaty -
Wydaje mi się też, że zatrudnienie tego aktora tylko odstraszy fanów Queen i Freddy'ego od obejrzenia tego filmu. Ja na pewno w takim przypadku nie wydam kasy na to beztalencie.
Eeee gadasz, Coehn to inteligentny facet, ktory tylko gra idiotę, dziwi mnie ze Ty tego nie dostrzegasz. Zresztą w artykule napisane jest "Sacha Baron Cohen został podobno wybrany do roli Freddiego Mercury'ego." Podobno... podobno Jarosław i Lech K. mają w spodniach 25 centymetrowe pytony... podobno.
Do takiej roli powinno się wziąć prawdziwego aktora, a nie jakieś niewiadomoco
Wziąć czyli że co? uprowadzic go i siłą zaciągnąc na plan filmowy? Zresztą znow zacytuje fragment artykułu "Wcześniej jako faworyta do roli wokalisty z Zanzibaru wymieniano Johnny'ego Deppa." Napisano wymieniano, ale nie podano do wiadomosci, że sam Depp jest, czy chociażby był by zainteresowany przyjęciem takiej roli. Z tego na ile znam jego filmografię, to zabiega on raczej o role w filmach reżyserow mocno alternatywnych, nei liczacych na poklask mas. Piraci i Karaiby to chyba przyjął tylko po to by "se zarobic" na przyszłosc, tak to odbieram.
Zresztą gosc wcielił się już w dwie autentyczne postacie, w Huntera Thompsona w "Las Vegas Parano" i w Georgea Junga w "Blow", ko wie czy bylby wogole zainteresowany grą w filmie biograficznym po raz trzeci. I to w dodatku w filmie tak mocno komercyjnym.
Ja najbardziej się boję ekranizacji "Mrocznej Wieży" Stephen'a King'a, bo cykl jest genialny, ale jak wyjdzie z tego coś w stylu "Władcy Pierścieni", gdzie na siłę upychano pewne beztalencie (Liv Tyler) i wypłaszczono ważniejsze wątki, to chyba się załamię.
No to już mozesz zacząć się załamywać, ekranizacja kazdej bardziej rozbudowanej książki a co dopiero sagi, konczy sie zazwyczaj tym, że film jest masakrycznie spłyconym w stosunku do orginału potworkiem, ktorym zachwycają sie przeważnie tylko ci, ktorzy nie przeczytali ksiązki. Opasłych tomisk nie powinno się przenosic na ekran, za to powinna grozić kara chłosty. -
Titus napisał(a)
podobno Jarosław i Lech K. mają w spodniach 25 centymetrowe pytony..
Titus napisał(a)
Georgea Junga w "Blow"
Świetna rola Depp'a. Jeden z moich klasyków
Qdlaty25 napisał(a)
gdzie na siłę upychano pewne beztalencie (Liv Tyler)
Hmm tu się nie zgodzę
Titus napisał(a)
ekranizacja kazdej bardziej rozbudowanej książki a co dopiero sagi, konczy sie zazwyczaj tym, że film jest masakrycznie spłyconym w stosunku do orginału potworkiem, ktorym zachwycają sie przeważnie tylko ci, ktorzy nie przeczytali ksiązki.
Niestety to fakt. Ale ja staram się patrzeć na takie produkcje w miarę obiektywnie. Moim zdaniem Lord of the Rings jako film jest dobry..
jako ekranizacja uhmm.. -
Titus napisał(a)
Wydaje mi się też, że zatrudnienie tego aktora tylko odstraszy fanów Queen i Freddy'ego od obejrzenia tego filmu. Ja na pewno w takim przypadku nie wydam kasy na to beztalencie.
Eeee gadasz, Coehn to inteligentny facet, ktory tylko gra idiotę, dziwi mnie ze Ty tego nie dostrzegasz. Zresztą w artykule napisane jest "Sacha Baron Cohen został podobno wybrany do roli Freddiego Mercury'ego." Podobno... podobno Jarosław i Lech K. mają w spodniach 25 centymetrowe pytony... podobno.
No dobra, burzę się na przyszłość, bo po prostu szanuję twórczość Freddy'ego i zależałoby mi na tym, żeby to sensownie wypadło.
"Borat'a" nie widziałem - przyznaję bez bicia. A czy Cohen jest inteligentny? Nie mam pojęcia, wolę jednak dmuchać na zimne :P.
Rzeczywiście napisano "podobno", jak i napisano, że wcześniej rozpatrywano kandydaturę Johnny'ego. Nie zmienia to faktu, że jak już robi się taki film, to producenci powinni się rzucić na aktora, który idealnie pasuje ;).
Choć plotka głosi, że Val Kilmer (łudząco podobny przecież do Jim'a Morrisona) musiał koczować w namiocie przed domem producenta, żeby dostać główną rolę w "The Doors". A jak w niej wypadł? Według mnie - GENIALNIE :D. No ale to tylko plotka ;).
Titus napisał(a)
Do takiej roli powinno się wziąć prawdziwego aktora, a nie jakieś niewiadomoco
Wziąć czyli że co? uprowadzic go i siłą zaciągnąc na plan filmowy? Zresztą znow zacytuje fragment artykułu "Wcześniej jako faworyta do roli wokalisty z Zanzibaru wymieniano Johnny'ego Deppa." Napisano wymieniano, ale nie podano do wiadomosci, że sam Depp jest, czy chociażby był by zainteresowany przyjęciem takiej roli. Z tego na ile znam jego filmografię, to zabiega on raczej o role w filmach reżyserow mocno alternatywnych, nei liczacych na poklask mas. Piraci i Karaiby to chyba przyjął tylko po to by "se zarobic" na przyszłosc, tak to odbieram.
Czepiasz się słów :P.
Fakt, nie musi być nią zainteresowany.
Co do Piratów mam trochę odmienne zdanie na temat udziału w tym filmie Depp'a. Zauważ, że zagrał w kilku filmach, które do tanich nie należały ("Jeździec bez głowy") i były mocno reklamowane. Jak patrzymy na jego filmografię, to zauważamy, że podejmuje wyzwania zagrania dziwnych, a nawet ekscentrycznych postaci ("Rozpustnik" - świetny film). I tutaj akurat Jack Sparrow pasuje jak ulał. Jest to cholernie trudna rola i wymaga tego czegoś, co Depp przekazuje kreowanym przez siebie postaciom.
Titus napisał(a)
Zresztą gosc wcielił się już w dwie autentyczne postacie, w Huntera Thompsona w "Las Vegas Parano" i w Georgea Junga w "Blow", ko wie czy bylby wogole zainteresowany grą w filmie biograficznym po raz trzeci. I to w dodatku w filmie tak mocno komercyjnym.
A tu zostanę zlinczowany - nie oglądałem wymienionych powyżej filmów :/, ale nadrobię zaległości <obiecuje>.
Titus napisał(a)
Ja najbardziej się boję ekranizacji "Mrocznej Wieży" Stephen'a King'a, bo cykl jest genialny, ale jak wyjdzie z tego coś w stylu "Władcy Pierścieni", gdzie na siłę upychano pewne beztalencie (Liv Tyler) i wypłaszczono ważniejsze wątki, to chyba się załamię.
No to już mozesz zacząć się załamywać, ekranizacja kazdej bardziej rozbudowanej książki a co dopiero sagi, konczy sie zazwyczaj tym, że film jest masakrycznie spłyconym w stosunku do orginału potworkiem, ktorym zachwycają sie przeważnie tylko ci, ktorzy nie przeczytali ksiązki. Opasłych tomisk nie powinno się przenosic na ekran, za to powinna grozić kara chłosty.
Co lepsze - ludzie zachwycają się ekranizacją i to im wystarcza. Nie zaglądają potem do książki (do może duża ich część), bo najzwyczajniej w świecie nie mają na to czasu.
Przy 3 tomach Władcy to nie dziwi.. a co dopiero przy 7 tomach Wieży <mysli>.
Rzeczywiście tak obszerne dzieła ciężko jest przenieść na ekran, gdyż są limity czasowe i chyba najdłuższy film może trwać trochę ponad 3 godziny, co i tak jest bardzo mało :/.
Out of Space
gdzie na siłę upychano pewne beztalencie (Liv Tyler)
Hmm tu się nie zgodzę
Hmm.. dlaczego?
Lord of the Rings jest świetnie zrobiony i podobno ma dość mało błędów w porównaniu z innymi tak obszernymi produkcjami (chodzi o błędy techniczne). Sceny batalistyczne, efekty specjalne, itd. są świetne. Muzyka jest .. ach..
No ale jako ekranizacja.. :/.
Pozdrawiam,
QdlatyPost był edytowany 1 raz, ostatnio przez Qdlaty25 ().
-
Otóż.. fakt, że nie jestem ekspertem, ale role w których ją póki co miałem okazje widzieć, były zagrane moim zdaniem dobrze
Pierwszy raz, z tego co pamiętam, widziałem ją w Stealing Beauty, potem zdaje się była w O Czym Marzą Faceci :D..
Jeszcze w między czasie grała w Armagedonie no i we Władcy Pierścieni..
Dla mnie - jest OKPost był edytowany 1 raz, ostatnio przez Out of Space ().
-
Out of Space napisał(a)
Otóż.. fakt, że nie jestem ekspertem, ale role w których ją póki co miałem okazje widzieć, były zagrane moim zdaniem dobrze
Pierwszy raz, z tego co pamiętam, widziałem ją w Stealing Beauty, potem zdaje się była w O Czym Marzą Faceci :D..
Jeszcze w między czasie grała w Armagedonie no i we Władcy Pierścieni..
Dla mnie - jest OK
Może po prostu jestem szowinistą pod tym względem, bo mało aktorek mnie przekonuje, a Liv do tej grupy nie należy.
Armageddon - prościutka rola, nawet wysilać się za bardzo nie musiała.
O czym marzą faceci - nie widziałem.
Stealing Beauty - nie widziałem.
Władca Pierścieni - mało jej w tym filmie jest, ale i tak za dużo w porównaniu z książką, bo Arwena pojawia się może z 2 razy we wszystkich 3 tomach :P.
Pozdrawiam,
Qdlaty -
"Borat'a" nie widziałem - przyznaję bez bicia. A czy Cohen jest inteligentny? Nie mam pojęcia, wolę jednak dmuchać na zimne
Forumowicz takiego formatu i do takich rzeczy się przyznaje? Wstydz się
Zauważ, że zagrał w kilku filmach, które do tanich nie należały ("Jeździec bez głowy") i były mocno reklamowane
Nie zapominaj, że Depp ma korbe na punkcie filmow Tima Burtona, i wezmie z pocałowaniem w rękę wszystko co mu Burton zaproponuje, nawet rolę Willyiego Wonki w "Charlie and the Chocolate Factory". A że Burton robi od jakiegos czasu kasowe filmidła, to i kreacje Deppa sa bardziej znane.
Jak patrzymy na jego filmografię, to zauważamy, że podejmuje wyzwania zagrania dziwnych, a nawet ekscentrycznych postaci ("Rozpustnik" - świetny film)
To fakt, a co do Rospustnika to jeszcze nie miałem okazji.
I tutaj akurat Jack Sparrow pasuje jak ulał. Jest to cholernie trudna rola i wymaga tego czegoś, co Depp przekazuje kreowanym przez siebie postaciom.
Zgadza się, ale za moją "zarobkowa teorią" przemawia fakt, że w Piratach gra rownież Orlando Zanik Mięsni Mimicznych Twarzy & Drewniany Głos & Nie Nauczyli Mnie Grać Bloom, ktorego obecniosc w jakimkolwiek filmie swiadczy o dwóch rzeczach... sukcesie kasowym i ukłonie producentow w stronę masowego nie wymagającego widza.
To beztalencie celowo przyjmuje tylko role kochasiow w sztampowych epickich historyjkach, poniewaz w głowie ma tylko $$$, i nie sądze by Depp grał w duecie z tym koszmarkiem dla idei, dla kreacji Sparrowa czy dla prestiżu, gdyż propozycji grania takich freakow to on ma pewnie na kopy i nie jedną odrzucił. Pozostaje tylko chęc dorobienia sobie, każdy czasem daje dupy... ja tam sie na niego nie gniewam.
Zauwaz jeszcze, że po pierwszej częsci Piratów Depp nagle stał się ulubiencem mas i bożyszczem gimnazjalistek, pomimo iż facet zagrał w 4 tuzinach filmow. Skąd to nagłe zainteresowanie? a no stąd, że większosc bydła Dead Mana albo Eda Wooda nie widziała i pewnie nigdy nie zobaczy.
Otóż.. fakt, że nie jestem ekspertem, ale role w których ją póki co miałem okazje widzieć, były zagrane moim zdaniem dobrze
Problem filmowej Arweny nie leży w kreacji Liv Tyler, tylko w tym że Arweny w ksiąze było może 10 kartek, a w filmie jest ona pierwszoplanową postacią. W ksiązce głownym miłosnym wątkiem był ten pomiędzy Faramirem a Eowiną i tak mogło zostac. Tyle ze Jackson chciał lepiej, no i wyszło jak wyszło.Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Titus ().
-
Titus napisał(a)
"Borat'a" nie widziałem - przyznaję bez bicia. A czy Cohen jest inteligentny? Nie mam pojęcia, wolę jednak dmuchać na zimne
Forumowicz takiego formatu i do takich rzeczy się przyznaje? Wstydz się
Ćwiczę przed ponowną próbą dostania się do Motoroli w Krakowie - tam cenią umiejętność przyznawania się do błędów :P.
Titus napisał(a)
Zauważ, że zagrał w kilku filmach, które do tanich nie należały ("Jeździec bez głowy") i były mocno reklamowane
Nie zapominaj, że Depp ma korbe na punkcie filmow Tima Burtona, i wezmie z pocałowaniem w rękę wszystko co mu Burton zaproponuje, nawet rolę Willyiego Wonki w "Charlie and the Chocolate Factory". A że Burton robi od jakiegos czasu kasowe filmidła, to i kreacje Deppa sa bardziej znane.
Rzeczywiście, Burton mówi: "Johnny", a Johnny już leci na plan :D.
Titus napisał(a)
Jak patrzymy na jego filmografię, to zauważamy, że podejmuje wyzwania zagrania dziwnych, a nawet ekscentrycznych postaci ("Rozpustnik" - świetny film)
To fakt, a co do Rospustnika to jeszcze nie miałem okazji.
Polecam :D. Film jest ostro pojechany :D.
Titus napisał(a)
I tutaj akurat Jack Sparrow pasuje jak ulał. Jest to cholernie trudna rola i wymaga tego czegoś, co Depp przekazuje kreowanym przez siebie postaciom.
Zgadza się, ale za moją "zarobkowa teorią" przemawia fakt, że w Piratach gra rownież Orlando Zanik Mięsni Mimicznych Twarzy & Drewniany Głos & Nie Nauczyli Mnie Grać Bloom, ktorego obecniosc w jakimkolwiek filmie swiadczy o dwóch rzeczach... sukcesie kasowym i ukłonie producentow w stronę masowego nie wymagającego widza.
To beztalencie celowo przyjmuje tylko role kochasiow w sztampowych epickich historyjkach, poniewaz w głowie ma tylko $$$, i nie sądze by Depp grał w duecie z tym koszmarkiem dla idei, dla kreacji Sparrowa czy dla prestiżu, gdyż propozycji grania takich freakow to on ma pewnie na kopy i nie jedną odrzucił. Pozostaje tylko chęc dorobienia sobie, każdy czasem daje dupy... ja tam sie na niego nie gniewam.
Zauwaz jeszcze, że po pierwszej częsci Piratów Depp nagle stał się ulubiencem mas i bożyszczem gimnazjalistek, pomimo iż facet zagrał w 4 tuzinach filmow. Skąd to nagłe zainteresowanie? a no stąd, że większosc bydła Dead Mana albo Eda Wooda nie widziała i pewnie nigdy nie zobaczy.
Ed Wood'a widziałem - dobry film :D.
Ale masz rację. Bruckheimer kręci tylko filmy, które mają ogromny budżet i jeszcze większe przewidywane zyski. To też potwierdza, że Depp nie grał w Piratach dla idei. A Orlando? Ech.. w Klątwie jakoś dało się go znieść, ale w Skrzyni szlag mnie trafiał, jak się pojawiał na ekranie wraz z tą durną anorektyczką :/.
A co sądzisz o "Don Juanie de Marco"?
Titus napisał(a)
Otóż.. fakt, że nie jestem ekspertem, ale role w których ją póki co miałem okazje widzieć, były zagrane moim zdaniem dobrze
Problem filmowej Arweny nie leży w kreacji Liv Tyler, tylko w tym że Arweny w ksiąze było może 10 kartek, a w filmie jest ona pierwszoplanową postacią. W ksiązce głownym miłosnym wątkiem był ten pomiędzy Faramirem a Eowiną i tak mogło zostac. Tyle ze Jackson chciał lepiej, no i wyszło jak wyszło.
Albo Jackson po prostu chciał, żeby film był na miarę Hollywood i był w nim wielki romans, a jak już miał Viggo i Liv jako gwiazdy, to była to idealna para, tak samo jak historia znajomości Aragorna i Arweny jest idealna dla Hollywood. No ale szkoda tylko, że sceny łóżkowej nie dodał, bo w ten sposób nie da się tego podpiąć pod tradycyjny "hollywoodzki" romans taki, jak chociażby w MI II, gdzie główny bohater w około 10 minucie filmu ląduje w łóżku z nową poznaną laską :lol:.
Pozdrawiam,
Qdlaty -
A co sądzisz o "Don Juanie de Marco"?
Widziałem... nie pamiętam, ale ja raczej grzebię w starociach więc jest duza szansa że mi sie nawinie.
Albo Jackson po prostu chciał, żeby film był na miarę Hollywood i był w nim wielki romans, a jak już miał Viggo i Liv jako gwiazdy, to była to idealna para, tak samo jak historia znajomości Aragorna i Arweny jest idealna dla Hollywood.
Niby tak, ale taki romans to o dupe roztrzasc, on się szlaja po srodziemiu, ona czeka i beczy i nawija tym smiesznym językiem, zero bzykania, nawet całowania na języki nie ma. To już uczucie Dennisa Coopera do Grizeldy Fishfinger z Gilliamowego Jabberwocky'iego było bardziej ogniste. On przynajmniej starał się pokazac jak mocno kocha... włamywał się do zamku, zabił smoka, a ona dała mu zgniły kartofel na droge.
A co robi Aragorn? przez 3 kinowe lata gosc chodzi albo biega z kamienną niedogoloną gębą i nawet nie zapłacze za swoją panną. Nie kupiłem tego związku, zero namiętnosci, taką platoniczną miłośc to ja mogę se na wspolnej oglądac pomiędzy dwoma Mroczkami. -
Titus napisał(a)
Niby tak, ale taki romans to o dupe roztrzasc, on się szlaja po srodziemiu, ona czeka i beczy i nawija tym smiesznym językiem, zero bzykania, nawet całowania na języki nie ma. To już uczucie Dennisa Coopera do Grizeldy Fishfinger z Gilliamowego Jabberwocky'iego było bardziej ogniste. On przynajmniej starał się pokazac jak mocno kocha... włamywał się do zamku, zabił smoka, a ona dała mu zgniły kartofel na droge.
A co robi Aragorn? przez 3 kinowe lata gosc chodzi albo biega z kamienną niedogoloną gębą i nawet nie zapłacze za swoją panną. Nie kupiłem tego związku, zero namiętnosci, taką platoniczną miłośc to ja mogę se na wspolnej oglądac pomiędzy dwoma Mroczkami.
To na końcu "Powrotu Króla" nie ma ładnego buzi buzi?
No ale ta "platoniczność" jest akurat dobra, bo w sumie Tolkien właśnie tak pokazywał miłość między ludźmi, albo ludźmi i elfami - taką "doskonałą" bez cienia erotyzmu i seksualności.
No ale każdy lubi inną miłość :P.
Ja tam wolę sceny dobrze nakręcone, dobrą muzykę, a nie jakieś bzykanie i miłostki w filmie.
A w życiu?
A w życiu to kobieta musi być najpierw przyjaciółką moją, a dopiero potem kochanką. Zresztą, w miłości musi istnieć równowaga i wyczucie czasu - raz jest czas na rozmowę, raz na seks ;]. (te warunki moja Pani spełnia <szczesliwy>)
I dodam, że zawsze tak myślałem.
Sceny miłosne z kina hollywoodzkiego zawsze mnie śmieszyły. A jak już miałem za sobą pierwszy raz, to dopiero miałem z nich zlewkę, wiedząc jak to w rzeczywistości wygląda :lol:.
Pozdrawiam,
QdlatyPost był edytowany 1 raz, ostatnio przez Qdlaty25 ().
-
To na końcu "Powrotu Króla" nie ma ładnego buzi buzi?
3 lata czekac na jedną akcję? żart k..a
A w życiu? A w życiu to kobieta musi być najpierw przyjaciółką moją, a dopiero potem kochanką
Co Ty opowidasz, najpierw laska w parku, wszyscy dobrze wiedzą, że zwiazki zbudowane na seksie są najtrwalsze
Zresztą, w miłości musi istnieć równowaga i wyczucie czasu - raz jest czas na rozmowę, raz na seks ;]. (te warunki moja Pani spełnia <szczesliwy>) I dodam, że zawsze tak myślałem.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że goliłes sobie nogi podczas pisania tego tekstu, ewentualnie plotłes warkocze na grzywie swojego kucyka, bądz też szybowałes pod sufitem robiąc kołka wokoł żyrandola. Co Ty wypisujesz stary, nie ten dział
Sceny miłosne z kina hollywoodzkiego zawsze mnie śmieszyły. A jak już miałem za sobą pierwszy raz, to dopiero miałem z nich zlewkę, wiedząc jak to w rzeczywistości wygląda .
Dobra scena miłosna w filmie to ostra scena miłosna, na zasadzie tej z Harrego Angela (nie mylic z Harrym Poterem), lubz Crash Cronenberga, popadanie w druga skrajnosc zazwyczaj konczy się napadem ziewania i przewracania galkami ocznymi u widza.Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Titus ().
-
Titus napisał(a)
To na końcu "Powrotu Króla" nie ma ładnego buzi buzi?
3 lata czekac na jedną akcję? żart k..a
No i dopiero wtedy jest ona najwspanialsza :P.
Titus napisał(a)
A w życiu? A w życiu to kobieta musi być najpierw przyjaciółką moją, a dopiero potem kochanką
Co Ty opowidasz, najpierw laska w parku, wszyscy dobrze wiedzą, że zwiazki zbudowane na seksie są najtrwalsze
No nie wiem <mysli>.
Titus napisał(a)
Zresztą, w miłości musi istnieć równowaga i wyczucie czasu - raz jest czas na rozmowę, raz na seks ;]. (te warunki moja Pani spełnia <szczesliwy>) I dodam, że zawsze tak myślałem.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że goliłes sobie nogi podczas pisania tego tekstu, ewentualnie plotłes warkocze na grzywie swojego kucyka, bądz też szybowałes pod sufitem robiąc kołka wokoł żyrandola. Co Ty wypisujesz stary, nie ten dział
Aaaa.. pomyliło mi się :P.
Titus napisał(a)
Sceny miłosne z kina hollywoodzkiego zawsze mnie śmieszyły. A jak już miałem za sobą pierwszy raz, to dopiero miałem z nich zlewkę, wiedząc jak to w rzeczywistości wygląda .
Dobra scena miłosna w filmie to ostra scena miłosna, na zasadzie tej z Harrego Angela (nie mylic z Harrym Poterem), lubz Crash Cronenberga, popadanie w druga skrajnosc zazwyczaj konczy się napadem ziewania i przewracania galkami ocznymi u widza.
Z Harry'ego Angel'a - ta z tą mulatką i dużą ilością krwi? (dobrze pamiętam, czy coś mi się popitoliło?)
No w sumie scena odjechana :D.
A co sądzisz o scenie z "Dziewiątych Wrót"? (skoro gdzieś powyżej była mowa o Johnny'm)
Ale jednak najfajniej jest, jak film nie jest schematyczny. Czasem w filmach akcji nie wiadomo po co są jakieś romanse i sceny miłosne. Film akcji, to film akcji, a nie jakieś romansidło :P.
Pozdrawiam,
Qdlaty -
Z Harry'ego Angel'a - ta z tą mulatką i dużą ilością krwi? (dobrze pamiętam, czy coś mi się popitoliło?)
Dobrze pamiętasz.
No w sumie scena odjechana .
A widzisz, nie musi sie podobac, wazne ze zostajew pamieci.:)
A co sądzisz o scenie z "Dziewiątych Wrót"?
Wg mnie drętwa i nudna, a sam film przeciętniacki.
Ale jednak najfajniej jest, jak film nie jest schematyczny. Czasem w filmach akcji nie wiadomo po co są jakieś romanse i sceny miłosne. Film akcji, to film akcji, a nie jakieś romansidło .
Coż ja ci moge odpisac... są pewne schmaty, ktore zwiększaja oglądalnosc filmu w ktorym sie je zastosuje, nic więcej. -
-
zapowiada sie mniej komiksowo niz poprzednie czesci. zobaczymy czy wyjdzie to na dobre filmowi.
-
A moim zdaniem własnie Joker wygląda bardzo komiksowo. Ten Burtonowski wyglądał jak jakis trans z cyrku.
-
nie komiksowy w sensie mniej grzeczny i bardziej mroczny. zdjecie robi wrazenie ( blizny itp )
-
Ja wolałem Jokera z pierwszego Batmana, którego grał Jack Nicolson, ale myślę, że ten będzie lepiej oddawał Jokera z komiksu.
-
niepowiem lubilem jacka w 1 czesci i teraz chetnie sobie porownam obu jokerow.
jutro powraca JAck Sparrow, juz myslalem ze sie nie doczekam -
Ja ogólnie nie lubię filmów przygodowych o piratach, ale Deep doskonale wykreował postać Sparrowsa, jest przekomiczna. Szczególnie jego gejowskie ruchy :tongue:
Może stanie się taka legenda jak Hannibal Lecter albo Darth Vader, który właśnie obchodzi 30 urodziny
Jako czołowy JOKER też chętnie porównam obu Jokerów, ale pewnie przez sentyment nadal będę się upierał przy Nicolsonie. -
mysle ze kreacja deepa ma jak najbardziej szanse na stanie sie kultowa zbiegiem lat, jak zaczynalem ogladac pierwsza czesc to tez niebylem zbyt przekonany do tego filmu i zdecydowalem sie obejrzec ze wzgledu na deepa i elizabeth. teraz moglbym polecic kazdemu. tylko bloom (przynajmniej mam takie wrazenie) nadal mysli ze kreci WP.
-
Jako czołowy JOKER też chętnie porównam obu Jokerów, ale pewnie przez sentyment nadal będę się upierał przy Nicolsonie
No i nie tylko ty. A Burton powinien dostac klapas za to że dopuscił się takiego przekłamania w historii o nietoperzu. Chrzanie jego niepowtarzalny klimat, dla tegoklimatu to moge sobie zobaczyc Sok z Żuka, Jezdzca bez głowy lub Big Fish, a od ekranizacji komiksu oczekuje przywiązania do pierwowzoru. Wierze, że Nolan odwali dobrą robote. -
-
Udostępnij
- Facebook 0
- Twitter 0
- Google Plus 0
- Reddit 0
-
Użytkownicy online 1
1 gość