Bry,

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że jak w trakcie czytania tego tudzież po przeczytaniu padniesz ze śmiechu to nie moja wina

Plan na Ripleya był prosty. Z wykonaniem poszło dużo gorzej. Ripley ma kosmiczny bunkier, a wręcz istny beton. W tym betonie znalazłem flotę, policzyłem no i qpa. Brak opłacalności, tudzież strata 1,5 miliona lmów też jest słabą opcją w porównaniu do 150kk zarobku . W dodatku nieexpowa część floty szła na fsa.
Druga część floty była w innej gali również w jakimś tam bunkierku - tak tym z tego starcia.
Lecz moje zwoje mózgowe wykombinowały szczwany plan - a co jakby pozbyć się 2 milionów WR z tego betonu? Ha! Geniusz wychodzi 2kkk na +.
Wyciągnąłem liczydełko z szafy i licze te nieszczęsne rakiety... W między czasie obliczyłem, że na luzaku zdążę obrócić i zdjąć tą drugą część floty wspomnianą linijkę wyżej.
Nie wiem jak ja to zliczyłem (chyba po arabsku - w sensie że od dupy strony), ale wynik wyszedł 4k rakiet. Mówie łee izi fizi lemon squizi.
Jak pomyślałem tak zacząłem wprowadzać plan w życie. Kupiłem se browar i jakieś chrupadło. Usiadłem i zacząłem żmudnie wysyłać te raksy po 35 szt.
Wyzerowałem obrone z mona i z uśmiechem na ryju zająłem się WRkami w liczbie 2 120 000... Tiaaa...
Wysyłałem te raksy popijając browca przez bite 40 min. W między czasie puściłem spokojnie atak na wyżej wspomnianą część floty i zadowolony wróciłem do mojej misji. Nie wiem dokładnie ile tych rakiet poszło ale cos koło 2k na bank władowałem w ta obronę.
Nagle moje zwoje mózgowe wpadły w sprzężenie zwrotne i dotarło do mnie, że cos jest qwa nie tak.
Miało być 4k raksów puściłem prawie połowę a tu liczba pozostałych WRków się nie zgadza. Policzyłem więc ponownie, tym razem łopatologicznie.
Pomyliłem się w przesunięciu przecinka o 1 miejsce - takie tam pff kto by na to uwage zwracał. W wyniku korekty okazało się że potrzeba było nie 4k tylko 40k rakiet... Pomyślałem sobie ja XXXXXXXX - liczydło poszło na servis...
Odpuściłem bombardowanie. W międzyczasie gadałem sobie w najlepsze jak gdyby nigdy nic z Lemciem na disco - a co, w końcu będzie niezły balet nie?
Napisałem mu jaki ze mnie cep. Nawet postanowiłem wam pokazać jaką Leman miał ze mnie beke O TU

Do ataku została godzina - trudno darmo zezłościłem się dopiłem piwo, ulepiłem mu jeszcze mona na szybko i poszedłem spać. Ustawiłem sobie budzik na powrót floty, wstałem odebrałem wpakowałem jakies pance do roboty i kima dalej - nie ma się co mścić. Jak nie idzie to nie idzie.

Tym pieknym akcentem kończę historię tego misternego planu. Kylo pewnie będzie darł ze mnie łacha ale trudno, dało się ciała to trzeba przyjąć na klate

Pozdrawiam wszystkie Widelce, znajomych i dostawców
Widelce w Górę!
Smacznego!