Jak rzucić palenie papierosów - sposób

    • Bagin :D napisał(a):

      Chcesz powiedziec ze mozgownica hazardzisty reaguje na propozycje pokera tak samo jak mozgownica przecietnego Kowalskiego? Bullshit, dotychczasowe badanie temu zaprzeczaja.


      Po pierwsze. Mówimy o przeciętnym kowalskim, który lubi grać w pokera, czy o kowalskim, który nie lubi? Bo jeżeli lubi, to nie wmówisz mi, że ośrodek nagrody u przeciętnego nie reaguje. Różni się to jedynie intensywnością reakcji.

      Po drugie człowiek na poziomie jeżeli wyskakuje z jakimikolwiek badaniami, to podaje źródło.

      Bagin :D napisał(a):

      Van nie wyciaga na wierzch penisa przy kazdej okazji na parzenie, jeszcze nie oznacza ze Van oszukal matke nature i odlecial do Nirwany.


      Niczego nie oszukałem, bo matki natury nie da się oszukać, bo to matka natura dała mi mózg dzięki któremu jestem zdolny nie wyciągać przy każdej okazji penisa.

      Bagin :D napisał(a):

      Twoim problemem jest to ze widzisz swiadomosc z perspektywy zero jedynkowej, albo jest albo nie ma.


      Stwierdzasz co widzę, mimo że nic takiego nie powiedziałem. Czyżbyś twierdził, że jesteś telepatą?

      Bagin :D napisał(a):

      Bo nie byles uzalezniony i tyle.


      Chyba faktycznie twierdzisz że jesteś, skoro jesteś w stanie to stwierdzić nie znając objawów absencji które mi towarzyszyły i skutków społecznych.

      Bagin :D napisał(a):

      Abstrahujac od nalogu, wiesz ze isnieja nerwice w ktorych czlowiek zachowuje sie irracjonalnie (np. sprawdzajac pierdylion razy czy zamknal drzwi na klucz) i perfekcyjnie zdaje sobie sprawe z tego ze zachowuje sie irracjonalnie. Jest tego swiadomy.


      Wpadając w stan nerwicowy, podobnie jak wpadając w alkoholizm w pewnym stopniu zezwierzęcamy się. W dużo mniejszym stopniu niż w przypadku nałogu, ale to to samo, tylko intensywnością się różni.

      Bagin :D napisał(a):

      Skad ta wiedza pochodzi? Studiowales psychologie na University of Bantustan czy jak?


      Mówiłem to w tym samym poście w którym to stwierdziłeś. Prowadzimy tu rozmowę na poziomie, więc jak przystało na człowieka na poziomie naucz się czytać, bo nie zamierzam cytować samego siebie, tak samo jak to robię dyskutując z bydłem w DiD.

      Bagin :D napisał(a):

      Czlowiek uzalezniony nie rzuca wyzwania swojej konstytucji biochemicznej jak Apollo grawitacji, dlatego z ta godnoscia miana Homo Sapiens (wtf?!) sie nie rozpedzaj. Jak na kogos kto posiada olbrzymie zasoby wiedzy uzywasz duzo, za duzo, sformulowan bardzo... bardzo emocjonalnych.


      Bo zdolność do emocjonalnego myślenia, to bardzo zaawansowana cecha, której jeszcze baaardzo długo nie nauczymy komputerów, które robimy. Więc sam jak widzisz nie rzucam wyzwania swojej konstytucji biochemicznej. Bo wtedy dążyłbym do stania się równie bezrozumnym, co laptop z którego piszę ten post. Być człowiekiem nie oznacza pozbyć się emocji, tylko panować nad nimi.

      Dlatego będę się rozpędzał z godnością miana Homo Sapiens, bo osobiście ludzi dzielę na rozumnych ( świadomych ) i bezrozumnych ( świadomych tylko do pewnego stopnia, jak człowiek sprawdzający pierdyliard razy czy zamknął drzwi ). I z dumą określam siebie jako tego pierwszego który nie tylko posiada dar życia zwany emocjami, ale i zdolność do panowania nad nimi łącząc w sobie najlepsze cechy umysłowe komputera i zwierzęcia.

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Van ().

    • Barbara napisał(a):

      Zamiast sie katować i próbować unikać myślenia o paleniu, uciekać przed myslami, lepiej zmienić myślenie.
      A co to konkretnie dla Ciebie znaczy?
      Bo mi się wydaje że ciskasz się z jednej ściemy w drugą. Palacze sobie wmawiają że lubią palić? Być może. Ale dlaczego po rzuceniu mam sobie na siłę wmawiać że nie lubię?
      Powiem Ci coś wręcz przeciwnego: można palić nienawidząc fajek, można być alkoholikiem szczerze nienawidzącym wódy (nie chodzi o smak), można być narkomanem do wyrzygania nienawidzącym przedmiotu swojego uzależnienia. I odwrotnie; można rzucić palenie lubiąc czy wręcz kochając dymka. Ja tak miałem. To nie chodzi jakąś zmianę myślenia czy przeprogramowanie mózgu z plusa na minus, natomiast bardzo pomaga znajomość pewnych mechanizmów, wiedza kiedy twój strumień świadomości płynie swobodnie a kiedy your mind is playing tricks.


      Van napisał(a):

      Nazywać alkocholizm chorobą, to jak nazywać kradzież ze sklepu nieautoryzowaną dystrybucją.
      Bzdurasz. Alkoholizm to nie są ogólne problemy z alkoholem. Alkoholizm to nie jest picie dużej ilości alkoholu. Alkoholizm to nie jest nawet picie do zarzygania.
      Alkoholizm to konkretne zmiany biochemiczne w mózgu wywołujące konkretne skutki.
      Jeżeli któregoś dnia jako względnie młody człowiek stwierdziłeś że przestajesz pić z tego czy tamtego powodu to znaczy że prawdopodobnie nigdy alkoholikiem nie byłeś. Można wypić morze wódy i nie zachorować. Tak samo można zachorować od dwóch piw tygodniowo. Nie ma reguły, to zależy od człowieka.

      Pisałeś wcześniej że stymulowanie ośrodka nagrody przez uzależnionego to jak z dzieckiem chcącym cukierka. To pokazuje że nie kumasz tematu. Dziecku zamiast cukierka dasz balonik albo zabierzesz na karuzele i o cukierku przestaje myśleć. Osoba uzależniona nie jest w stanie przestać myśleć o przedmiocie uzależnienia choćby bardzo chciała. Mechanizm uzależnienia wykracza poza sferę psychiki, za którąś kolejną rzeką staje się już niemal zupełnie fizyczny. Przy dalszych etapach uzależnienia "brak cukierka" wywołuje gorączkę, wymioty, drżenie dłoni, lęki a w wypadku np. od opoidów odstawienie wywołuje padaczkę, wstrząs kardiogenny albo po prostu śmierć.
      Twierdzenie że do zwalczenia uzależnienia wystarczy racjonalne myślenie i silna wola to trochę jak mądrości babci Stefanii twierdzącej że na każdą chorobę pomaga ciężka praca i zimny prysznic.
      Nie na wszystkie pytania są proste odpowiedzi.
      zgniły liberał/podły ateista

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Thorgoth ().

    • Van
      człowiek na poziomie jeżeli wyskakuje z jakimikolwiek badaniami, to podaje źródło.

      Wrong. Nie wtedy gdy wszystkie badania prowadza do podobnych wnioskow (zmiana biochemiczna), a zgodnosc wsrod naukowcow jest taka jak co do ksztaltu Ziemii. Ty nie musisz wygooglowac konkretnego jegomoscia i konkretnego eksperymentu, wystarczy ze wygooglujesz adicctions... i poszperasz. Nie znajdziesz nic naukowego na poparce twojej tezy.

      Niemniej skoro tak nalegasz to wkleje to;




      Wpadając w stan nerwicowy, podobnie jak wpadając w alkoholizm w pewnym stopniu zezwierzęcamy się.

      A chorujac na grype gwalcimy ludzka dume i godnosc :quasi: Wtf, what is wrong with you?



      Bo zdolność do emocjonalnego myślenia...łącząc w sobie najlepsze cechy umysłowe komputera i zwierzęcia.

      Jesli rozmawiamy o uzaleznieniach rozmawiamy o nauce ktora nie podlega emocjom, i jako tako oczekuje powaznych odpowiedzi a nie salwy madrosci (przepraszam Thorgoth za plagiat) rodem od babci Stefanii.


      Nie ja, a ty sam nadstawiales piers po medal z powodu twojej ogromnej wiedzy psychologicznej (uzaleznienie wprawdzie przekracza dominium psychiki, ale zostawmy to teraz). Gdzie sie znajduje ta wiedza? Wyciagnij ja na powierzchnie, a nie raczysz mnie jakimis osobistymi pseudo klasyfikacjami dzielacymi mrowki na mrowki godne bycia mrowka i mrowki niegodne bycia mrowka :quasi:
      "Zazdrość jest deklaracją niższości."
      Napoleon

      Post był edytowany 3 razy, ostatnio przez Bagin :D ().

    • Bagin :D napisał(a):

      A chorujac na grype gwalcimy ludzka dume i godnosc :quasi: Wtf, what is wrong with you?


      Jeśli wpędzi ona nas w stan nerwicowy, to owszem. Ale co ma piernik, do wiatraka?

      Bagin :D napisał(a):

      Niemniej skoro tak nalegasz to wkleje to;


      Dzięki za wklejenie rysunku potwierdzającego moją tezę.

      Bagin :D napisał(a):

      Gdzie sie znajduje ta wiedza?


      A ja poraz drugi napisałem, że już to powiedziałem, więc naucz się czytać, bo bez tej umiejętności rozmawiać na poziomie się nie da.

      thorgoth napisał(a):

      Jeżeli któregoś dnia jako względnie młody człowiek stwierdziłeś że przestajesz pić z tego czy tamtego powodu to znaczy że prawdopodobnie nigdy alkoholikiem nie byłeś.


      Mam rozumieć, iż typowo alkoholowe delirium tremens w wyniku absencji mogło nastąpić bez zmian biochemicznych w mózgu? Zazwyczaj mądrze piszesz, ale tym razem to ty bzdurasz.

      I nigdy nie stwierdziłem, że przestaje pić, tylko się z tym uspokoiłem, Jak już mówiłem jestem zdania, że słowiański organizm potrzebuje tego od czasu do czasu tak samo jak seksu, czy wysiłku fizycznego. Niebawem trzeci maja i jak na patriotę przystało będę chodzić po mieście, chlać na umór, śpiewać patriotyczne pieśni na całą mordę i wyzywać każdego kto nie zaśpiewa ze mną przynajmniej zwrotki którejkolwiek pieśni od SS-mańców ]:-D ]:-D ]:-D

      W święta narodowe z patrioty staje się rasistą i nacjonalistą :D

      Post był edytowany 2 razy, ostatnio przez Van ().

    • Ale dlaczego po rzuceniu mam sobie na siłę wmawiać że nie lubię?

      Skoro lubisz to po co chcesz rzucac?
      Bo mi się wydaje że ciskasz się z jednej ściemy w drugą

      Tu chyba nie chodzi o jakąkolwiek ścieme. Chodzi o zrozumienie mechanizmów, o czym zresztą pisałem w dalszych postach, ale ty wyrwałeś cos z kontekstu bo nie chciało Ci się odnieść do całości.
      Ciskać to się może nerwowy palacz : ) ja jestem spokojny
      Powiem Ci coś wręcz przeciwnego: można palić nienawidząc fajek, można być alkoholikiem szczerze nienawidzącym wódy (nie chodzi o smak), można być narkomanem do wyrzygania nienawidzącym przedmiotu swojego uzależnienia. I odwrotnie; można rzucić palenie lubiąc czy wręcz kochając dymka. Ja tak miałem.

      Gdy już się zrozumie mechanizm, o którym sam zresztą wspomniałeś, ten powyższy cytat nie ma zadnego znaczenia. Nie ważne czy lubisz czy nienawidzisz, ważne że zrozumiałeś
    • Barbara napisał(a):

      Skoro lubisz to po co chcesz rzucac?
      Bo to co lubimy ma również ciemniejsze strony, szczególnie gdy tracimy nad tym kontrolę.
      Zrozumienie to jedno, umiejętność ubrania w słowa tego co się myśli to drugie. Tobie to drugie nie zawsze wychodzi.

      Barbara napisał(a):

      przeprogramować, zamiast "rarytas" wstawić "a komu to potrzebne"
      To nie jest "zyskanie świadomości" tylko modelowy brainwash.
      Wmawianie sobie że szlug śmierdzi jest równie głupie jak wmawianie sobie że nam smakuje. Kwestionowanie tego co odbieramy zmysłami w najlepszym wypadku jest głupie w najgorszym prowadzi do ostrych psychoz.
      zgniły liberał/podły ateista

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Thorgoth ().

    • Zrozumienie to jedno, umiejętność ubrania w słowa tego co się myśli to drugie. Tobie to drugie nie zawsze wychodzi.

      Masz racje : ) czasami mam problem żeby zwięźle zobrazować sytuacje. Ciężko mi po prostu ubrać w słowa pewne rzeczy mimo, że to "czuje" jeśli można to tak nazwać
      Bo to co lubimy ma również ciemniejsze strony, szczególnie gdy tracimy nad tym kontrolę.

      No i tutaj też zbyt ogólnikowo to przedstawiłem. Jeśli lubisz i nadal palisz to nie rozumiesz.
      To nie jest "zyskanie świadomości" tylko modelowy brainwash.

      tutaj trochę się czepiasz, gdy już zrozumiałeś to nie ma z tym problemu, samo przychodzi patrzenie z innej perspektywy
      Wmawianie sobie że szlug śmierdzi jest równie głupie jak wmawianie sobie że nam smakuje.

      Tego kompletnie nie rozumiem. Twierdzisz ze wmawiam sobie, że fajki zaczęły dla mnie smierdziec okrutnie? Każdy jest inny, trochę tolerancja u Ciebie szwankuje chyba, ale mogę się mylic. Nie mam pojęcia jak do tego doszło, ale mogę Cie w 100% szczerze zapewnić, że jak ktoś palił obok mnie to smród był ohydny, kiedyś mi nie przeszkadzał.
    • Van, dzielenie wiadomosci rozmowcy na pierdylion jednozdaniowek a nastepnie odpowiadanie na kazda jednozdaniowkami nie zawierajacymi merytorycznej tresci to opatentowany sposob internetowych korwinistow na to by nigdy nie "przegrac" dyskusji (a przynajmniej ciagnac ja tak dlugo az zniechecony rozmowca wywiesi biala flage), ale ja sie w tej piaskownicy nie chce bawic. Jak zechcesz dyskutowac na powaznie to daj znac.

      P.S
      Po co prosisz o zrodla skoro potem prostej grafiki nie potrafisz zrozumiec. Dobrze ze nie stracilem czasu szukajac jakiejs internetowej cegly po angielsku.


      Barbara
      Skoro lubisz to po co chcesz rzucac?

      Bo negatywnych efektow naduzywania nie sposob juz zakryc dywanem?

      Sluchaj, ja szczerze kocham sex z kobieta, kocham nawet te cholerna pornografie, i nie potrafie powiedziec sobie ze nie. Bullshit, kazdy to kocha, nawet Ci co nie sa uzaleznieni. Zawsze gdy probowalem walczyc z moim uzaleznieniem na fundamencie klamstwa, zawsze upadalem w tym samym dniu/tygodniu w ktorym postanawialem sie zmienic. Stary, nie warto, to tylko sex. Zostan w domu i poczytaj Pani Domu, posluchaj Justina Biebera, bedzie rownie fajnie. Tja... ;]
      Nie potrafie, jak ktos mi sprzedaje tak grubymi nicmi szyte klamstwo (w tym wypadku ja) to prowadzi to do efektu odwrotnego od zamierzonego. Trzeba poprostu stanac jak facet/kobieta przed lustrem, powiedziec ze to fajowa sprawa z tym pompowaniem dopaminy, zrobic szczera analize sytuacji (co trace w zamian za ciagle haje), i zdecydowac czy nalogowe uniesienia sa tego warte.


      Mi dzis cholernie trudno jest sie skoncentrowac dluzej na wszystkim co nie jest zwiazane z sexem, na studiach w tym roku calkowicie sie rozjechalem, czas nagli (mam jeszcze troche czasu zeby uratowac to co jest do uratowania) ale ja sie czuje jakby moja mozgownica truchtala na zaciagnietym hamulcu. Czuje sie bez energii do takich przyziemnych spraw jak cholernie nudna nauka czy, patrzac troche szerzej, samodoskonalenie.
      Generalnie i nie wchodzac w szczegoly to miewam prokrastynacje, brak koncentracji, uczucie pustki (uczucie bezcelowosci), i tym podobne.

      I to jest powod dla ktorego chce zmienic moj nawyk. Nie dlatego bo nagle znudzil mi sie sex czy piksele na ekranie, nie dlatego bo nagle nawiedzony ksiadz przekonal mnie ze seksualnosc to grzech. Poprostu widze ze stracilem kontrole nad moim zyciem, zdalem sobie sprawe ze nie jest to korzystny obrot sytuacji dla mojego interesu, i chce te kontrole nad soba miec z powrotem. Tylko tyle i az tyle.
      "Zazdrość jest deklaracją niższości."
      Napoleon

      Post był edytowany 2 razy, ostatnio przez Bagin :D ().

    • Barbara napisał(a):

      No i tutaj też zbyt ogólnikowo to przedstawiłem. Jeśli lubisz i nadal palisz to nie rozumiesz.
      Dlaczego nie?
      Bycie uzależnionym nie oznacza nieustannego oszukiwania się. Znam alkoholika (pijącego) który jest chodzącą encyklopedią alkoholizmu, mógłby wykłady na uniwerkach medycznych dawać. I co? I nic, zapewne zapije się na śmierć. Świadomość mechanizmów uzależnienia nie zapewnia biletu na powierzchnie. A samo uzależnienie nie wyklucza wiedzy o nim.
      Rzuciłem palenie dawno jeśli jesteś ciekaw. Pisałem o tym nawet w tym temacie.

      Barbara napisał(a):

      Tego kompletnie nie rozumiem. Twierdzisz ze wmawiam sobie (...)
      Nope. Twierdzę to co napisałem.

      Być może nie rozumiemy się przez pojęciownik. Ty piszesz o "przeprogramowaniu się" w kontekście zyskania świadomości. Dla mnie to trochę inne bajki.
      zgniły liberał/podły ateista
    • Znam alkoholika (pijącego) który jest chodzącą encyklopedią alkoholizmu, mógłby wykłady na uniwerkach medycznych dawać. I co? I nic, zapewne zapije się na śmierć.

      I jak byś to wytłumaczył? Wydaje Ci się że pomimo tej encyklopedii ten człowiek jest do końca świadomy?

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Barbara ().

    • Co ma wiedza do zachowań autodestrukcyjnych?

      Wiedza to to samo co świadomość?
      Nie będę się z Tobą spierał, dla mnie to jakas pseudo świadomość, alkoholik który nie umie przestać pić czuje lęk i dlatego nie może przestać, uważasz to za swiadomośc? Każdy ma swoje "prawdy" i niech tak zostanie : )

      Świadomość – podstawowy i fundamentalny stan psychiczny, w którym jednostka zdaje sobie sprawę ze zjawisk wewnętrznych, takich jak własne procesy myślowe, oraz zjawisk zachodzących w środowisku zewnętrznym i jest w stanie reagować na nie : )
      Tak apropo wiedzy a świadomości
      To nie to samo

      Post był edytowany 2 razy, ostatnio przez Barbara ().

    • Jak chcesz, ja nie mam problemu z tym że mamy inne zdanie, choć przyznam szczerze że jeszcze nie załapałem gdzie jest zwarcie na łączach ;)
      Tak, świadomość zagrożenia to wiedza jakie konsekwencje może nieść dana sytuacja. Świadomość jako taka to trochę co innego ale mniejsza o semantykę.

      Uważam że homo sapiens może mieć pełną, kompletną świadomość tego że niszczy/ryzykuje swoje życie i konsekwentnie robić to dalej. Nie tylko alkoholu to dotyczy. Co więcej, mam wrażenie że takich ludzi wcale nie jest mało.
      zgniły liberał/podły ateista
    • Uważam że homo sapiens może mieć pełną, kompletną świadomość tego że niszczy/ryzykuje swoje życie i konsekwentnie robić to dalej

      Skoro robi to dalej to nie ma śwadomosci ;p ma wiedze, która nic nie znaczy
      Dobra juz starczy tych rozmyślań. Szanuje Twoje zdanie mimo, że sie z nim nie zgadzam ; )

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Barbara ().

    • Barbara, jak przez pewien okres miewalem ciagi w ktorym potrafilem niespac po 24-30 godzin (potem odsypialem 12 godzin i ciag sie zaczynal na nowo), obiad-sniadanie jadlem w mcdonaldach a popijalem energetycznymi, to ja bylem w pelni swiadomy tego ze nie moglbym byc zaskoczony gdyby mi pikawka sie zatrzymala :P Konsekwencji w perspektywie srednio i dlugo terminowej tez mi nikt nie musial recytowac, bo zdawalem sobie sprawe ze takie zabawy to najszybsza droga do stania sie 30-letnim niedoleznym dziadziusiem.

      Czasami poprostu tak jest ze it doesnt matter. Wiesz ze kopiesz sobie grob, ale masz to w dupie. Generalnie tobie to moze sie wydawac chore, ale czasami czlowiek po przejsciach, czlowiek ktory na przyklad mial traumatyczne dziecinstwo (i nie mam na mysli ze tatus mnie nie kochal a nauczycielka nie lubila, tylko te ostrzejsze jazdy typu przemoc fizyczna i znecanie psychiczne w domu, itd.), czlowiek ktory przy okazji siedzi po uszy w gownie uzaleznienia, taki czlowiek czasami poprostu bywa... hmm, irracjonalny. I w pelni sobie z tej swojej irracjonalnosci zdaje sprawe. Jest swiadomy swojego zachowania i konsekwencji ktora moga przyjsc.

      Bo widzisz, zmienic sie jest bardzo trudno, i nie w kazdym momencie, lub nawet w ogole, czlowiek jest w stanie podjac walke. Parafrazujac Queen, czasami prosciej jest go with the flow.
      "Zazdrość jest deklaracją niższości."
      Napoleon

      Post był edytowany 2 razy, ostatnio przez Bagin :D ().

    • Chyba pierwszy raz w życiu się w całości zgodzę z postem Bagina xD
      To też potwierdza moją tezę, że każdy jest inni i na każdego działa zupełnie inna metoda. Tak samo na każdego dziala inaczej każdy typ uzależnienia. Są osoby ktore ie uzaleznia sie nawet od najgroźniejszych narkotyków, a sa tacy to umra z glodu przed kompem grając w Tibie. Każda droga jest inna.
    • Bagin napisał(a):

      czlowiek ktory przy okazji siedzi po uszy w gownie uzaleznienia, taki czlowiek czasami poprostu bywa... hmm, irracjonalny. I w pelni sobie z tej swojej irracjonalnosci zdaje sprawe. Jest swiadomy swojego zachowania i konsekwencji ktora moga przyjsc.
      Sęk w tym, że uzależnienie od seksu nie jest irracjonalne. Co więcej, to jest nasz biologiczny imperatyw.

      Nie jest łatwo też określić co to znaczy niszczyć swoje życie. Wino, kobiety
      i śpiew to nie brzmi jak scenariusz zagłady, ale jak szczyt szczęścia i
      tutaj tkwi problem. Od jakiegoś czasu zastanawiam się czy można zazdrościć Charliemu Sheenowi czy współczuć i nic nie mogę wymyślić. Zresztą zdefiniowanie szczęścia to kolejny ciekawy temat. Co ciekawe tak chyba narodziło się gender, czyli założenie, że szczęście może osiągnąć tylko i wyłącznie jednostka nieskalana wpływami kultury i braku akceptacji, kochająca siebie. Jako taka jednostka nie wiem czy jestem bardziej szczęśliwy od innych. Wiem jednak, że to nie rozwiązuje problemów uzależnień, chociaż...
      Trudniej robić sobie wyrzuty, bo za bardzo nie ma powodów. Nie spełnianie wymogów kultury bądź też społecznych oczekiwań względem zachowania, myślenia, ścieżki kariery; kogo to obchodzi? Ale ja już lata temu przewidziałem, w którym kierunku zmierzam.

      PS. Chyba wszyscy zapomnieli o znanym uzależnionym z mojej sygnatury.
      PS2. Uzależnienie od masturbacji, a od seksu z kobietami to inna sprawa. Przysięgam, dostałem pięć telefonicznych propozycji dobrze płatnej pracy, bo jakaś koleżanka (bez mojej wiedzy) sobie o mnie przypomniała w momencie rozmowy z innym kolegą. Jeszcze jakiś czas temu do głowy by mi nie przyszło, że kobiety pełnią również taką funkcję społeczną.
      "Keep high aspirations, moderate expectations, and small needs."
    • No tak, tylko ze Charlie znajduje sie na zarobkowym Olimpie, poza tym jego fach (show) jest dosc specyficzny. To znaczy on w przeciwienstwie do takich smutnych panow jak Jobs czy Gates nie musial i nie musi sie zatapiac w meandrach zmudnego i nudnego myslenia (to znaczy nie tego typu, bo jest wielce prawdopodobne ze inteligencje emocjonalna moze miec bardzo rozwinieta).

      Ja natomiast zlapalem bakcyla znajdujac sie na najnizszym schodku perspektyw zarobkowych, i zamiast chlonac know how jak gabka wode, jedyna co mnie interesuje to znowu zamoczyc. I to jest problem, zostanie gwiazda rocka nie jest mi pisane, ekran duzy i maly tez nie, a rozmiary mojego sprzetu wykluczaja angaz w Brazzers. Innymi slowy, potrzebuje sporej szczypty malo ekscytujacej pracy nad soba, ale jak tu pracowac nad soba jak ja literalnie nie mam ochoty/energii na nic co nie jest zwiazane z seksem? I tak dobrze ze nie mam slabego procesora, odpadlbym juz gdzies na etapie liceum, ale ze czasami zeby zdac egzamin wystarczyla mi jedna nieprzespana noc to jakos sie zlizgalem. Tja, tyle ze wiecznie sie slizgajac doslizgne sie do roli jakiejs meskiej sekretarki za 2 patyki i po zabawie :P


      To tyle jesli chodzi o perspektywe zawodowe. Abstrahujac od zarobkow, czy bycie uzaleznionym od sexu jest fajne? Cholera, zadne uzaleznienie nie jest fajne. Oczywiscie, lepiej byc uzalezniony od pukania gwiazd porno niz od wstrzykiwania strzykawek w zyly, ale zdecydowanie najlepiej jest miec relatywna kontrole nad soba (co nie wyklucza czestego sexu z wieloma partnerkami/partnerami swoja droga).
      Moje zalozenia co do mojej kwestii opieraja sie na perspektywie krotkoterminowej i tylko takiej. To znaczy, chcialbym sobie strzelic te kilkanascie tygodni calkowitej abstynencji (od sexu, masturbacji i pornografii). Innymi slowy chce sobie zresetowac biochemie mozgu, albo konkretniej ujmujac sprawdzic na sobie ile jest cukru w cukrze (kto wie, moze nie biochemia jest u mnie problemem). A potem? A potem sie zobaczy. Na pewne w perspektywie srednio/dlugoterminowej nie zamierzam zrezygnowac z sexu jako tako, choc zdaje sobie sprawe ze musze skonczyc z dzialaniem wszystko/nic (uprawiac ile wlezie/abstynencja).
      "Zazdrość jest deklaracją niższości."
      Napoleon

      Post był edytowany 6 razy, ostatnio przez Bagin :D ().

    • Mamy już chyba medyczny sposób na rzucenie palenia, który pewnie będzie blokowany przez dziesięciolecia przez debili u władzy. W skrócie, psylocybina zawarta w grzybkach pomaga całkowicie rzucić palenie. Efekty już nawet po pierwszej sesji. Trochę linków dla zorientowania gdzie szukać dalej.

      scholar.google.com/citations?v…fWhYUvwAAAAJ:blknAaTinKkC
      hopkinsmedicine.org/johns_hopk…nical_trials/smoking.html
      reddit.com/r/Drugs/comments/1n…ehavioral_pharmacologist/
      "Keep high aspirations, moderate expectations, and small needs."
    • Wystarczy miec mocna psyche :)
      Rzucilem bo tak, bo chcialem... nie ciagnie mnie (narazie:P) a i jak ktos obok pali to zbiera mi sie na wymioty

      Ostatnio w 2014 roku tez z dnia na dzien rzucilem, 3-4 miechy bez problemu. Ukradziono mi komorke, dobry powod by siegnac po fajke, tak siebie tlumaczylem.
      Teraz juz mnie nic nie zlamie :P
    • niezłym pomysłem jest wsparcie się elektronikiem na przykład.
      po tygodniu jazda środkiem komunikacji miejskiej powoduje odruch wymiotny.
      a pociągnięcie jednego macha zwykłej fajki to dramat.
      elektronik oczywiście jako droga do całkowitego rzucenia,nie jako objazd do kolejnego nałogu.

      @Kleszcz88: mamy gratulować? :)

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez GamBit ().