"Piekło kosmosu" - UKOŃCZONE!!! (tekst w korekcie)

    Ta strona wykorzystuje pliki cookies (ciasteczka). Kontynuując jej przeglądanie, zgadzasz się na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Więcej informacji

    • A o jaką konkretną rzecz ty tam się czepiałeś ??
      Nie pamiętam (inteligencja Niszczycieli?). Ale obiecałeś.

      Jest tak genialna w swej wartkości fabuły, że każdy kto ja czytał zna na blachę. Nie ma tam nic ponad przeciętność, nic. A zapamiętuje się ja do końca życia.
      No to ja bym w takim razie powiedział, że jest jednak ponadprzeciętna, jeśli osiąga taki efekt. Popularność nie ma przecież z tym nic wspólnego.
      Ale nie czytałem jej, więc nie powiem nic.

      Tak naprawde jedynymi osobami, z tych które czytały tylko Speder i ty Kefcia (no i może Ladia) wymagacie ode mnie abym ja zrobił ponad przeciętność. Każda inna osoba która to czytała (tutaj czy na blogu), mówi mi aby zostawił tak jak jest.
      Ale my przecież nie wymagamy od ciebie, żebyś zmieniał paradygmat tego opowiadania. Wymieniamy tylko błędy, które mógłbyś poprawić, ale mówisz, że ci się nie chce i zasłaniasz się przeciętnością (choć w tym przypadku bliższe znaczenie ma bylejakość).

      Jak Hemingway pisał "Starego człowieka i morze" to na początku powstała mu powieść. Po czym stwierdził, że mu się nie podoba, że za dużo tam wszystkiego i ciągle to skracał, aż w końcu została mała książeczka. Jaki efekt? wyszło arcydzieło.
      Akurat ta książka była dla mnie szczytem filozofowania nad niczym. Ale skoro tak mówisz, to jestem wdzięczy Hemingwayowi, że ostatecznie nie zrobił jej dłuższej.

      Mam co prawda rozplanowanych kilka naprawdę poważnych i trudnych do napisania pozycji
      Brrr, boję się, co może z tego wyjść, biorąc pod uwagę twoją definicję rzeczy poważnych i trudnych.

      A, Kefcia i nie myl filozofowania z metaforami nawet pseudopoetyckimi, bo to się ma jak piernik do wiatraka.
      Może w formie są różne, ale podobne w motywacji piszącego: "patrzcie, jaki za mnie artysta!".
    • "Sitro" napisał(a):

      A propo, ktoś kto trąbi o tym aby trzymać się non stop praw fizyki, a kocha całą japońską serie o "Godzilli" w której poza pierwszymi trzema obrazami, reszta to kanonada absurdu i wręcz pogwałcenia publiczne praw fizyki, to coś tu nie gra. :P


      Po pierwsze, nie zaczynaj znowu. Jeśli zapomniałeś, ostatnim razem, gdy rozmawialiśmy na temat Godzilli, to konwersacja zakończyła się w takim stadium, że gdyby nie dzielił nas kabel, istniałoby duże ryzyko, że któryś z nas rzuci się drugiemu do gardła. Nie mam najmniejszej ochoty tego ponownie rozgrzebywać.
      Po drugie, naprawdę, nie zasłaniaj się tu teraz Godzillą. To jest film, a Piekło... to książka. Na dużym ekranie obowiązują inne reguły, niż na zadrukowanych stronicach, i musisz mieć to na względzie (stąd ja, na ten przykład, postanowiłem już wywalić wszystkie okna ze statków kosmicznych w swoim uniwersum - nawet myśliwce mają po prostu kamery i ekran katodowy w kokpicie). Poza tym z Godzillą jest już związana pewna uformowana konwencja. Czy w przypadku twojej powieści, twojego debiutu można o tym mówić? Wątpię.

      "Kefka 255_06" napisał(a):

      Zabawię się w adwokata diabła i powiem, że Kolvirczycy, Ovianie i Terranie (krzyżówek Varian z innymi rasami nie widzieliśmy, więc może nie są możliwe?) są na tyle podobni fizycznie, że można by przymknąć jedno oko i pozwolić im na krzyżówki


      Oni to jeszcze, ale Variańczyk z Kolvirką? Zgroza.

      "Sitro" napisał(a):

      A co do absurdu w Godzilli, to Spedera nie usprawiedliwia jaszczurka Skoro tak kocha fizykę to mimo zafascynowania jaszczurkami, powinien ganić tą serię za absurd. Ale tam jaszczurka jest nieśmiertelna (bo z gumy ) więc pewnie dlatego jest wniebowzięty


      Po pierwsze, mylisz się, usprawiedliwia mnie jaszczurka. Z tego względu, że jaszczury wszelkiej maści kocham o wiele bardziej, niż fizykę (ba, fizyki to ja nie cierpię - toleruję wyłącznie tę wąską grupę zagadnień pojawiających się w SF, a i to nie na fachowym poziomie).
      Po drugie, tak jak w oryginalnej Godzilli widać, że jaszczurka to człowiek w gumowym kostiumie, tak w podróbce widać, że to po prostu komputerowo wygenerowane "coś".

      Sitro" napisał(a):

      Aha i skoro Speder i wielu fanów Godzilli twierdzi że ta przydługa seria o jaszczurze ma w każdym odcinku morał i przesłanie


      Nie w każdym. W części na pewno.

      "Kefka 255_06" napisał(a):

      Nie pamiętam (inteligencja Niszczycieli?).


      Tja, to było to.
      Kefka konkretnie czepiał się żałośnie prymitywnej taktyki walki Niszczycieli. Sitro zasłaniał się wówczas faktem, jakoby jego celowym zamysłem było stworzenie wrażenia, że to banda Zergów lecących na banię. Ale nie wyjaśnił w końcu, dlaczego.

      Poza tym podpisuję się pod Kefką. Sitro, my od ciebie nie wymagamy fundamentalnych zmian w powieści, tylko poprawy błędów, które są widoczne, i których poprawienie nie jest naprawdę wcale poważnym obciążeniem autora. Tym bardziej, że ktoś mu w tym pomaga i owe błędy wskazuje palcem. A ty po prostu się rękami i nogami od tego wstrzymujesz, tłumacząc się chciejstwem, albo też niechciejstwem, zależnie od tego, jak to rozumieć.






      - Albo pamiętasz jak braliśmy udział w wyścigu Asyryjskim?

      Skorzystawszy wcześniej z wehikułu czasu?


      - Wódki - Alan niemal wywarczał to słowo i usiadł naprzeciw variańczyka.

      Czy Alan nie lubi Variańczyków? A jeśli tak, to dlaczego?


      - Wraz z swoim oddziałem lecieliśmy do Soxia-dziewięć wspomóc zbierającą się tam naszą flotę, jednak zanim tam dotarliśmy zaatakowano nas w Coludos.

      W tym momencie chciałbym zapytać, jak to możliwe. O ile dobrze wiem (a nie ma powodu, by podważać moje informacje), poszczególne rasy przemieszają się od układu do układu poprzez skoki w podprzestrzeni. Jak zatem jedna z flot, podczas takiego skoku, została zaatakowana? Nie mogli bowiem używać silników konwencjonalnych, skoro mieli taki kawał drogi do przebycia. Co innego, gdyby było możliwe przechwycenie floty w tunelu podprzestrzennym (podobnie jak to, w jaki sposób xizariańscy piraci atakują konwoje w moim świecie), ale o tym w powieści nie ma ani słowa. Przeciwnie - co jest jakaś akcja Niszczycieli, to najlepszym "miejscem" na ucieczkę od nich jest właśnie podprzestrzeń. Jak zatem doszło w ogóle do ataku na tę flotę?


      - Nie wiem. Widziałem jak dwa okręty weszły w podprzestrzeń, ale straciliśmy z nimi kontakt.

      No i właśnie. Kompletne fiksum dyrdum. Jak mogłyby wejść w podprzestrzeń, skoro powinny być w niej już od dłuższego czasu, skoro taki kawał drogi do przebycia?


      - Nie dowcipkuj mi tu młody i pamiętaj, że oboje robicie za balast.

      Jak o dwóch facetów mowa, to obaj lub obydwaj mogą robić za balast. Nie "oboje".


      - No, ale oni mogą nosić te swoje skórzane pasy na skafandrach - zaoponował jaszczur, wskazując na uchachanych

      JAKICH?


      - Pilot, trzymajcie się dwieście metrów od śluzy.

      Ekstremalnie małych odległości ciąg dalszy. Mógłbyś naprawdę trochę je wydłużyć, bo to przecież absolutnie żaden problem, a robi lepsze wrażenie. W próżni, gdzie nie działają żadne siły, taki dystans jest po prostu niebezpiecznie mały.
      Nie czepiam się już tego, że w próżni nie da się nawet zatrzymać (bo zawsze ma się jakąś szybkość - względem czegoś. Stanąć jak słup - nie można), bo tym to i mnie nie chce się zawracać sobie głowy. Aż takie detale to zostawiam Lemowi.


      - Jakbyś się urodził na planecie gdzie noc polarna trwa siedem miesięcy, to też byś widział po ciemku.

      U nas noc polarna trwa pół roku, więc jeden miesiąc wte czy wewte nie robi aż takiej różnicy.
      A serio: mógłbyś naprawdę dołożyć jakieś nieco bardziej wyraźne info, że owa noc trwa na całym globie (bo mniemam, że o to chodziło).


      - Zamykaliśmy grodzie za sobą, z tego co pamiętam, więc gaz spokojnie się uzbierał. Wcześniej nic nie wykryliśmy bo wszystko szło w próżnię, przez otwartą śluzę.

      I nie zauważyli nawet tego potężnego ciągu powietrza? Nie musieli z nim walczyć, gdy oni chcieli wejść do środka, a on uparcie wypychał ich na zewnątrz?


      - Bóg... jeden wie... gdzie my... jesteśmy - dotarła do niego w końcu odpowiedź, po przez zagłuszające trzaski. - To jest... jakiś pieprzo... ny labirynt.

      Nie wiem, czy aby tego już nie poprawiłeś, ale powtórzę - gdyby to były zakłócenia, to urywałoby spółgłoski. A nie tylko rozdzielało słowa.


      - To coś więcej, Al. Ta maszyna jest cudem techniki, potrafi sama produkować pożywienie dla swej organicznej części, na bazie bardzo prostej syntezy cukrów i białek.

      Czyli i tak za mało na wieczne życie/funkcjonowanie. Synteza nie odbywa się z niczego, a materiał do niej w końcu by się wyczerpał.


      Niszczyciel chwycił go szponiastymi stopami za biodra, podniósł lekko i podrzucił z impetem do góry. Novix z zadziwiającą siłą uderzył w sufit pokoju, tracąc niemal przy tym świadomość. Nim jednak spadł, Niszczyciel siedział już w kucki, chwycił swą ofiarę za nogę i wywinąwszy nim młynka cisną w stronę komputerów. Rozległ się trzask pękanych konsoli i monitorów, sypiących iskrami na wszystkie strony.

      DRAGONBALL Z!


      Niszczyciel jednak nie zamierzał słuchać obelg Gamblera. Uderzył go na odlew ręką w pierś posyłając w powietrze. Mężczyzna grzmotnął w przeciwległą ścianę i padł na podłogę z trudem łapiąc oddech.

      Jak wyżej.


      Wszyscy spojrzeli w skazane miejsce. Po drugiej stronie korytarza, o ścianę opierała się samotna postać, ubrana w brązowy skafander bojowy. W ręce trzymała karabin laserowy LX-56, z doczepionym u spodu granatnikiem. Z lufy unosiła się wąska strużka dymu.
      - Chłopcze, coś ty za jeden? Gdzie twój oddział? - zapytał porucznik, ale nikt mu nie odpowiedział. - Pytałem gdzie twój oddział?

      No właśnie, ja też nie mam pojęcia, skąd ów delikwent się wziął. Na pewno nie z ich grupy, bo zauważyliby, że ktoś im przepadł po drodze. Z dwóch pozostałych też raczej nie, bo wysadzili je w innych częściach statku. Więc skąd się wziął?
      I notabene - jakim cudem nie usłyszeli w ogóle odgłosów walki, która musiała nastąpić bardzo niedawno - a tym samym niedaleko ich pozycji - skoro z karabinu unosi się jeszcze dym (pal już licho, skąd ten dym, skoro to laser, a nie broń balistyczna na proch)?


      Karabin wypadł mu z ręki, padając na zakrwawiony skafander trupa.

      Zastanawiam się, komu w końcu ten karabin wypadł, a w głowie tańczy mi wizja wyścigu pomiędzy karabinem, a ciałem w skafandrze, w którym to wyścigu siłą rozjemczą jest grawitacja.


      Ovianin krzyknął z bólu i odruchowo pociągnął za cyngiel swego karabinu. Długa seria, czerwonych promieni przeszyła na wylot ciało napastnika odrzucając go do tyłu.

      Tu moja wyobraźnia wymięka, jeśli chodzi o długą serię, wystrzeloną z karabinu laserowego. Aczkolwiek mogę się sugerować najbardziej przeze mnie lubianym wyobrażeniem takich strzałów.
      Ponadto "spust" brzmi o niebo lepiej, niż "cyngiel".


      Dens widząc to zaklął wulgarnie, chwycił jedną parą rąk obrotowe działko, drugą granatnik i z rykiem rzucił się na wroga. Siekł jednego po drugim

      Czym siekł? Mógł co najwyżej gruchotać czaszki, wykorzystując ciężar broni. Sieczenie implikuje używanie broni siecznej (ew. kłujnej lub dźgajnej), a takową Dens nie dysponował.


      Variańczyk podniósł nieco wrota i wyjął spod nich swój połamany ogon.

      Po takim potraktowaniu miałby ów ogon nie połamany, tylko po prostu zmiażdżony, i to pięknie. Szyny nic by tu nie pomogły.


      Rockman podskoczył do plecaka z minami, nastawił je na pełną moc

      Tak wszystkie naraz, w ciągu chwili? Szybki Bill...


      Pióropusze iskier wystrzeliły z wszystkich stron rozświetlając na krótko korytarze, pomarańczowym blaskiem miliardów gwiazdeczek.

      Awrrrr...
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem

      Post był edytowany 2 razy, ostatnio przez Der_SpeeDer ().

    • Chyba pisałem że część owych błędów poprawiam, ale nie wszystkie. Nie będę wszystkiego poprawiać co wypisujecie, bo nie z wszystkim się zgadzam. Przykład - okna w okrętach. Choćby obecne promy kosmiczne czy stacje badawcze maja okna/iluminatory. Dlatego zostawiam je w przyszłości. Jedyne co zmienie to szkło na pewien substytut który jest dużo bardziej wytrzymały. Dodatkowo okręty wojenne, będą miały swego rodzaju osłonę (nie stalową, jakiś inny fikcyjny metal). Tak samo zostawię topory strażackie, po prostu zmieni się ich stop. Ów "poetyckie" opisy nieco wyprostuję, ale tez nie wszystkie, bo po prostu mi się podobają, więc zostają. Tak samo niektóre nagięcia i złamania praw fizyki również zostaną (przykład - przelot Vili i ekipy z rozwalanego HOMARA na planetę w ekspresowym czasie).

      Zgadzam się że książka i film to dwie różne sprawy, ALE w obu jest obraz. W filmie go widzisz, w książce musisz go sam sobie wyobrazić (chyba że ktoś jest tak płytki że nie potrafi, to już jego problem). Więc wiele rzeczy zostawiam, bo mimo wszystko mają dużo podobieństw. Co do "głupoty" Niszczycieli, pisałem że tego nie zdradzę, bo to istotny rozdział.

      Aha KOŃCZĄC SPRAWĘ GODZILLI - chcę zauważyć że to ty Speeder skakałeś innym osobom do gardeł tylko za to że lubią amerykańska wersję i patrzą na nią przez pryzmat kina rozrywkowego, co do ciebie zdaje się nigdy nie dotarło. Po drugie upierałeś się ze każda godzilla japońska ma wielkie i ponadczasowe przesłanie. Po drugie potrafiłeś w jakis cudowny sposób wytłumaczyć każdy absurd w serii twierdząc że to możliwe (choćby krzyżówka genetyczna gada z rośliną i wpleceniem ludzkiej duszy, to mnie zabiło). a tak na koniec pragnę zauważyć że w oryginale 1954 tytułowego gada urąbano nowoczesną bronią, dopiero potem powstałą wersja nieśmiertelna, która zginełą samoczynnie w Destruktorze wraz z synem, a potem na nowo ją ożywiono i zrobiono jeszcze więcej bzdur (drugi mózg czy latanie, to było już za dużo).
      Nie kłócę się tylko pokazuję że potrafisz się czepiać bez podstaw dla samego czepiania. Wystarczy że jesteś czegoś fanem i nie dopuszczasz myśli że ktoś może myśleć inaczej. Zresztą ta całą nagonka na Godzille, powstała dizęki jej fanom, którzy rzucają non stop błotem w wersję Emmericha oraz fanów owej wersji.

      Innymi skoro w Godzilli jest tyle absurdu, tak samo w Star Wars czy Batelstar Galactica, to w mojej książce tym bardziej mogę zostawić takie rzeczy jak okna w kokpitach czy topory strażackie.
      Uniwersum Andromeda -> Vermin
      Znany też jako Pająk Vermin Drake
      vermin.bloog.pl/ - tu są moje recenzje filmów/gier/książek i nie tylko :) Zapraszam do czytania i komentowania.
    • Oni to jeszcze, ale Variańczyk z Kolvirką? Zgroza.
      No coooo? Nie wiem czemu ty tak rękami i nogami próbujesz wyrugować takie wątki, chodzi o jakąś czystość rasową jaszczurzego rodzaju (pomijając na razie niemożliwość "zabrudzenia")?

      Czy Alan nie lubi Variańczyków?
      Odpowiedniejszym pytaniem może być, czy Alan nie lubi wódki :>.

      Nie czepiam się już tego, że w próżni nie da się nawet zatrzymać (bo zawsze ma się jakąś szybkość - względem czegoś. Stanąć jak słup - nie można)
      Powiedziałbym, że to w ogóle nie jest kwestia - nawet na Ziemi niemożliwe jest zatrzymanie się względem wszystkiego, więc nie jest błędem mówienie o zatrzymaniu się w próżni.

      Sitro napisał(a):

      - Jakbyś się urodził na planecie gdzie noc polarna trwa siedem miesięcy, to też byś widział po ciemku.
      Od siebie dodam, że zaowocowałby to również niemalże ślepotą Kolvirczyków na kolory, jak i niesamowitą z punktu widzenia ludzi wrażliwością na światło - musieliby nosić jakieś ochraniacze na oczy w ludzkim "środowisku", natomiast ludzie nic nie widzieliby w kolvirskim. Obce gatunki są fajne, jeśli się nad nimi pomyśli :>.

      Nie wiem, czy aby tego już nie poprawiłeś, ale powtórzę - gdyby to były zakłócenia, to urywałoby spółgłoski. A nie tylko rozdzielało słowa.
      No chyba że im się łącze zapchało i wiadomość bardzo wolno się buforuje. Pewnie czif coś z torrentów ciągnie :D.

      Czyli i tak za mało na wieczne życie/funkcjonowanie. Synteza nie odbywa się z niczego, a materiał do niej w końcu by się wyczerpał.
      Nie za bardzo rozumiem twój zarzut. Uważasz, że we wszechświecie jest za mało materii, którą mogliby wykorzystać do odżywiania się?

      Sitro napisał(a):

      Tak samo zostawię topory strażackie, po prostu zmieni się ich stop.
      A jak wytłumaczysz ich zastosowanie na statku kosmicznym?

      Zgadzam się że książka i film to dwie różne sprawy, ALE w obu jest obraz. W filmie go widzisz, w książce musisz go sam sobie wyobrazić (chyba że ktoś jest tak płytki że nie potrafi, to już jego problem).
      Otóż nie. W filmie mogą znaleźć się efekty specjalne (z czego wynika część istniejących absurdów, które tak nieustępliwie powtarzasz). W książce jest to niemożliwe, bo nie masz wpływu na to, jak czytelnik wyobrazi sobie scenę, a jeśli zbytnio rozwodzisz się nad jej opisem, spowalniasz akcję. Tak więc nie radziłbym ci tak naśladować tych filmów akcji, które tak chwalisz. I proszę bez takich jak "ta scena jest wspaniała, tylko jesteś za płytki, żeby to sobie wyobrazić", to dziecinne.

      Zresztą ta całą nagonka na Godzille, powstała dizęki jej fanom, którzy rzucają non stop błotem w wersję Emmericha oraz fanów owej wersji.
      Nie tylko oni. W sumie jesteś jedyną osobą jaką spotkałem, Sitro, która ma o tym filmie pozytywne zdanie.

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Kefka 255_06 ().

    • Kefka 255_06 napisał(a):

      No coooo? Nie wiem czemu ty tak rękami i nogami próbujesz wyrugować takie wątki, chodzi o jakąś czystość rasową jaszczurzego rodzaju (pomijając na razie niemożliwość "zabrudzenia")?


      Rozwaliłeś mnie totalnie tą "czystością rasową jaszczurzego rodzaju". Nawet o czymś takim nie myślałem, ale, może...
      No ludzie kochani, nie wmawiaj mi, że nie widzisz wyraźnej różnicy pomiędzy związkiem dwóch osób z ras wciąż ludzkich (człowiek z elfem, który to elf tylko tymi spiczastymi uszami się różni, i kilkoma innymi rzeczami czysto kosmetycznymi, takimi z rodzaju drobnych), a związkiem, w którym jedna z osób należy do tak zwanej rasy zwierzęcej (vide The Elder Scrolls). Mało jeszcze się na ten temat nasłuchałeś ode mnie?

      Kefka 255_06 napisał(a):

      Powiedziałbym, że to w ogóle nie jest kwestia - nawet na Ziemi niemożliwe jest zatrzymanie się względem wszystkiego, więc nie jest błędem mówienie o zatrzymaniu się w próżni.


      Na Ziemi jest zawsze mnóstwo rzeczy, względem których się stoi. W próżni się nie znajdzie takich rzeczy - tam wszystko non stop zmienia położenie. Nie rusza się tylko to jedno wielkie "nic". Zresztą, w sytuacji, kiedy żadne siły nie działają na statek, poza siłą jego silników, graniczy z cudem, aby tak "wymierzyć" pomiędzy aktualną prędkością, a mocą dysz hamujących, żeby prędkościomierz faktycznie stanął na zerze.

      Kefka 255_06 napisał(a):

      Nie za bardzo rozumiem twój zarzut. Uważasz, że we wszechświecie jest za mało materii, którą mogliby wykorzystać do odżywiania się?


      W jakim znów wszechświecie? Jest tylko ta materia, co to ją Niszczyciel ma w onej "błonie", pod postacią czarnego świństwa. Jeśli on sobie dla organicznej części ciała syntetyzuje substancje odżywcze z tego świństwa, to by mu się to świństwo po jakimś czasie i tak skończyło. Czyli Niszczycielom, wbrew temu, co mówi Novix, bardzo daleko do perpetuum mobile.


      "Sitro" napisał(a):

      Nie będę wszystkiego poprawiać co wypisujecie, bo nie z wszystkim się zgadzam. Przykład - okna w okrętach. Choćby obecne promy kosmiczne czy stacje badawcze maja okna/iluminatory


      Primo - dzisiejsze promy rozwijają zapewne znacznie mniejsze prędkości, niż statki produkowane w jakiejś odległej przyszłości, przez co zderzenia szyb z cząsteczkami w próżni nie są tu takie straszne.
      Secundo - nawet dzisiejsze okna/iluminatory dla takich maszynek robi się z czegoś bardziej wytrzymałego, niż szkło.
      Tertio - zwróć uwagę na fakt, że o ile w promach, stacjach, a nawet łodziach podwodnych, umieszcza się jakieś małe iluminatory i wąskie okienka, o tyle nie umieszcza się jakichś ogromnych okien, co to sobie można przez nie podziwiać widoki, jakby się w luksusowym apartamencie stało, bynajmniej nie usytuowanym w obiekcie w próżni. Sam odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego.

      "Sitro" napisał(a):

      Aha KOŃCZĄC SPRAWĘ GODZILLI - chcę zauważyć że to ty Speeder skakałeś innym osobom do gardeł tylko za to że lubią amerykańska wersję i patrzą na nią przez pryzmat kina rozrywkowego, co do ciebie zdaje się nigdy nie dotarło.


      Ty z kolei skakałeś to gardeł fanom za to, że nie podoba im się amerykańska wersja i patrzą na nią przez pryzmat oryginału. Na ciebie z kolei ja się wkurzałem, bo irytowało mnie twoje podejście do dyskusji, zasadzające się na notorycznym przytaczaniu błędów rzeczowych, które powtarzałeś, mimo że kilka osób je korygowało (np. Bathra uparcie przemianowywałeś na Bothra, mimo że Wolverin kilkakrotnie ci mówił, że źle piszesz, i inne tego typu kwiatki), i które wykorzystywałeś potem jako argumenty w dyskusji.

      "Sitro" napisał(a):

      Po drugie upierałeś się ze każda godzilla japońska ma wielkie i ponadczasowe przesłanie.


      Nie, nie upierałem się, że KAŻDA je ma. Zresztą debatowałeś z kilkoma forumowiczami naraz, więc nie przerzucaj teraz wszystkiego na moją skromną osobę.

      "Sitro" napisał(a):

      Po drugie potrafiłeś w jakis cudowny sposób wytłumaczyć każdy absurd w serii twierdząc że to możliwe (choćby krzyżówka genetyczna gada z rośliną i wpleceniem ludzkiej duszy, to mnie zabiło).


      Krzyżówka jednego organizmu z drugim - nie wiem, czemu ci nie pasuje, skoro już dziś możemy sobie praktycznie dowolnie mieszać geny (choć nie umiemy tego jeszcze robić tak, żeby wyszło z tego coś, co jest w stanie funkcjonować, tzn. żyć).
      Wplecenie ludzkiej duszy - no, nie jest możliwe. Musi być? To, że psionika nie istnieje, ma dyskwalifikować rozmaite filmy/książki/gry za to, że ją stosują?

      "Sitro" napisał(a):

      a tak na koniec pragnę zauważyć że w oryginale 1954 tytułowego gada urąbano nowoczesną bronią


      Konkretnie to urąbano go Oxygen Destroyerem (niszczycielem tlenu), który raczej wyprzedził czasy, w jakich powstał.

      "Sitro" napisał(a):

      dopiero potem powstałą wersja nieśmiertelna, która zginełą samoczynnie w Destruktorze wraz z synem, a potem na nowo ją ożywiono


      I znowu błąd rzeczowy.
      Nie ożywiono wcale Godzilli, to Junior przejął jego moc i to on występuje de facto w kolejnych filmach.

      "Sitro" napisał(a):

      i zrobiono jeszcze więcej bzdur (drugi mózg czy latanie, to było już za dużo).


      Drugi mózg mi się akurat też nie podobał, latanie zaś było już dużo wcześniej, bo w Godzilla kontra Hedorah (pierwszy film z Godzillą, jaki obejrzałem, swoją drogą).

      No, to jeszcze go raz.





      - Doskonale. Wszystkie jednostki maja natychmiast zająć pozycje wokoło stacji.

      DOOKOŁA już prędzej...


      Setki okrętów wojennych ścierało się z sobą, obsypując się nawzajem deszczem iskier.

      I beg you pardon... CZEGO? ISKIER??? Teraz to już naprawdę przegiąłeś. Całe futurystyczne uzbrojenie - lasery, działa jonowe, plazmowe, strumieniowe - zniknęło, i nagle wrogowie obsypują się iskrami.


      Co chwila czarny kosmos rozświetlała pomarańczowa łuna gdy któryś z okrętów ginął w mrokach otchłani.

      Eee... Kefka? Czy w próżni może być łuna?


      Tysiące maleńkich myśliwców i szturmowców, migało pomiędzy kolosami, niczym muchy nad padliną. Różnobarwne wstęgi, z dział strumieniowych, dźgały bezlitośni swe ofiary. Młot i tarcza walczyły dzielnie, żadne nie ustępując pola drugiemu.

      Błech... naprawdę nie można tak bardziej po ludzku tych opisów robić?


      - Wyszliśmy półtora kilometra za stacją.

      Czyli: wychodzą...
      Warning! Warning! Proximity ale...
      BUM! - za późno, już walnęli w tę stację
      Proponuję pomnożyć przez dziesięć wszystkie odległości w tekście. Serio - to żaden problem, a przydałoby się.


      - Proszę mnie połączyć z dowódcą stacji.
      - Tak jest, sir.(...)

      Nie kopiując już całego dialogu z Forietem - doprawdy, przeholowałeś. Jakim cudem mieliby w ogniu walki możność prowadzić TAKĄ wymianę zdań?


      Mam nadzieję, wraz z odziałem kapitana Dolona, odeprzecie ewentualny szturm na bazę i nie dopuścicie do desantu.

      "Że" bądź "iż" nadałoby temu zdaniu nieco językowej poprawności.


      Laserowe i plazmowe pociski

      Plazmowe pociski jeszcze jako takie mogą być, ale laserowe - nijak nie da rady.


      - Tu Bonix, sir. Przeorało nas porządnie... straciliśmy główny silnik, boczna dwójka też długo już nie...
      - Bonix, jesteście tam jeszcze? Sierżancie, słyszycie mnie? Odpowiedzcie.

      Brak wyraźnej adnotacji, że kontakt z maszynownią się urwał, wywołuje chwilowe zdezorientowanie czytelnika.


      - Tędy na pewno nie da rady, ale chyba jeszcze windy amunicyjne działają. Najbliższa czynna jest dwa pokłady pod nami.

      Windy, windy... a schodów to już nie ma?


      Kiedy tylko otworzył drzwi windy, do środka wdarł się gęsty, gryzący dym. Wyjął chusteczkę i zakrywając nią sobie twarz wygramolił się na korytarz.

      Chusteczka nie uratowałaby faceta przed zadławieniem się tym dymem i utratą przytomności.


      - Połącz mnie z Forietem - rozkazał Ori.
      - Tu kapitan Foriet.

      "- w radiu odezwał się znajomy głos", czy coś w tym stylu, naprawdę by się przydało...


      - Lepiej idź się trochę przespać Marcus.

      Po kawie? Zły pomysł.
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem
    • No ludzie kochani, nie wmawiaj mi, że nie widzisz wyraźnej różnicy pomiędzy związkiem dwóch osób z ras wciąż ludzkich (człowiek z elfem, który to elf tylko tymi spiczastymi uszami się różni, i kilkoma innymi rzeczami czysto kosmetycznymi, takimi z rodzaju drobnych), a związkiem, w którym jedna z osób należy do tak zwanej rasy zwierzęcej (vide The Elder Scrolls). Mało jeszcze się na ten temat nasłuchałeś ode mnie?
      No ja różnicę widzę tak:
      Ten pierwszy jest związkiem człowieka z _najbardziej_wyświechtaną_rasą_fantasy_, produkującym _najbardziej_wyświechtane_mieszańce_fantasy_.
      Ten drugi ma szansę być oryginalnym. Tak naprawdę to nie, bo ten wątek był wykorzystywany wiele razy. Ale wszystkie jest oryginalniejsze od półelfów.
      A od ciebie się nasłuchałem, ale dalej nie jestem w stanie zrozumieć twojej motywacji. Cały czas mówisz coś w stylu "yyy, błee, no ale jak to tak...", "noż to zboczone przecież" i "ale przecież nie mogą się rozmnażać", żadne z tych nie jest mocnym argumentem. No co, u licha, zrobiły ci te niewinne, zboczone, zakochane jaszczury (względnie inne rasy, które wykazują względem ludzi różnice twoim zdaniem większe niż kosmetyczne) i ludzie???

      Na Ziemi jest zawsze mnóstwo rzeczy, względem których się stoi. W próżni się nie znajdzie takich rzeczy - tam wszystko non stop zmienia położenie. Nie rusza się tylko to jedno wielkie "nic". Zresztą, w sytuacji, kiedy żadne siły nie działają na statek, poza siłą jego silników, graniczy z cudem, aby tak "wymierzyć" pomiędzy aktualną prędkością, a mocą dysz hamujących, żeby prędkościomierz faktycznie stanął na zerze.
      To że prędkościomierz jest na zerze, wcale nie oznacza, że coś się nie porusza :>. A nawet jeśli się nie da, wystarczy moim zdaniem ustalenie pozycji z wystarczającą dla danego celu dokładnością, żeby mówić o zatrzymaniu. Po co zaprzątać sobie głowę niepotrzebnymi pomiarami?

      W jakim znów wszechświecie? Jest tylko ta materia, co to ją Niszczyciel ma w onej "błonie", pod postacią czarnego świństwa. Jeśli on sobie dla organicznej części ciała syntetyzuje substancje odżywcze z tego świństwa, to by mu się to świństwo po jakimś czasie i tak skończyło. Czyli Niszczycielom, wbrew temu, co mówi Novix, bardzo daleko do perpetuum mobile.
      A to już powiem, że nie pamiętam dokładnie z jakiego fragmentu wyciąłeś tamten cytat. Ale jeśli nawet syntezują pożywienie z tej mazi, to przecież nie jest (chyba?) powiedziane, że nie mogą uzupełnić gdzieś jej ubytków. Co oczywiście nie czyni z nich perpetuum mobile (i znów Sitro i fizyka...).

      Eee... Kefka? Czy w próżni może być łuna?
      Sensu stricto nie, może być coś podobnego, jeśli światło będzie się odbijać od kawałków materii odpadających od statków, podobieństwo do normalnej łuny będzie zależało od ich ilości i fragmentacji.

      Nie kopiując już całego dialogu z Forietem - doprawdy, przeholowałeś. Jakim cudem mieliby w ogniu walki możność prowadzić TAKĄ wymianę zdań?
      Angielscy oficerowie pozostają przede wszystkim dżentelmenami.
    • Kefka 255_06 napisał(a):


      Ten drugi ma szansę być oryginalnym. Tak naprawdę to nie, bo ten wątek był wykorzystywany wiele razy.


      Niby gdzie? Gdzie w D&D pojawił się półjaszczuroczłek? Półorkowie to szczyt możliwości.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      A od ciebie się nasłuchałem, ale dalej nie jestem w stanie zrozumieć twojej motywacji. Cały czas mówisz coś w stylu "yyy, błee, no ale jak to tak...", "noż to zboczone przecież" i "ale przecież nie mogą się rozmnażać", żadne z tych nie jest mocnym argumentem.


      A ty co? Twojej motywacji też nie rozumiem, bo ciągle coś w stylu "a, bo to fantastyka jest", "a, bo to mieszanki ras już były", "a, bo to nie są zwierzęta". Też żadnego mocnego argumentu.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      A to już powiem, że nie pamiętam dokładnie z jakiego fragmentu wyciąłeś tamten cytat. Ale jeśli nawet syntezują pożywienie z tej mazi, to przecież nie jest (chyba?) powiedziane, że nie mogą uzupełnić gdzieś jej ubytków.


      Ale wtedy nie ma większej różnicy między tym, a zwyczajnym odżywianiem się. Tymczasem Novix mówi o biologii Niszczycieli z takim namaszczeniem, używając takich określeń, jak "czysta perfekcja". Pominę już fakt, jak oni ten płyn mieliby uzupełniać, skoro są w tym pancerzu pozamykani, a z organicznej części ciała ostał się tylko centralny układ nerwowy.





      - Wyliżę się - odparł żołnierz i pociągnął spory łyk. - Ciął mnie mocno skórkowaniec, są cholernie szybcy. Co ciekawe nie używają broni palnej czy laserowej, walczą tylko szponami.
      - Ale za to skutecznie - wtrącił pospiesznie Flik, którego ogon był teraz usztywniony przez metalowe szyny i obandażowany. - Są piekielnie szybcy i zwinni jak wiewiórki, do tego mają olbrzymią siłę. Ktokolwiek zbudował te maszyny, był geniuszem.

      Co do skuteczności Niszczycieli, to mam poważne wątpliwości (nie po raz pierwszy zresztą, i nie ostatni), skoro mimo przewagi liczebnej i zaskoczenia nie zdołali wyciąć w pień garstki ludzików. Ogonowi Flika, jak już mówiłem, po zmiażdżeniu drzwiami szyny nic by nie pomogły.
      A o wiewiórce to już szkoda gadać. Chociaż czemu nie, ponarzekam trochę, pod szyldem "totalna dominacja kulturalna ludzi, która wykracza niejednokrotnie poza granice zdrowego rozsądku". Pomijając już sam fakt, iż wiewiórka to nasze zwierzę, to poważnie wątpię, aby statystyczny Variańczyk miał jakiekolwiek wyobrażenie co do tego, jak takie coś może wyglądać. A to z racji pochodzenia i najbardziej przypuszczalnej fauny planety (jeżeli przyjąć, że na innej planecie typu ziemskiego to gady dorobiły się formy rozumnej, to zapewne lokalne odpowiedniki stworzeń mających ku temu najlepsze predyspozycje - dinozaurów - nie mogły wyginąć. A skoro nie wyginęły, to nic im dominacji nie zakłóciło. A skoro im dominacji nic nie zakłóciło, to ssaków - albo nawet i ptaków - albo na Boliorit nie ma w ogóle, albo są to jakieś małe gryzonie i inne tego typu formy, diametralnie odmienne od dzisiejszych). Nawet zaś jeśli Flik gdzieś usłyszał i zobaczył, co to wiewiórka, to bardzo wątpliwe, aby to właśnie ona przyszła mu do głowy akurat w danej chwili dla celów porównania - a to ze względu na pochodzenie delikwenta i fakt, że to zwierzęta z jego rodzimej planety przychodzą mu przede wszystkim na myśl, a nie jakaś ziemska wiewióra, o której kiedyś, gdzieś tam słyszał, ale pojęcie o niej może mieć co najwyżej blade.


      Aby uśmierzyć ból brał silne środki przeciw bólowe najpierw z morfiną, potem heroina, a na końcu z kokainą.

      Pominę już obecność ziemskich narkotyków... przepraszam, ale co on, Two-Face'a sobie obrał za idola? Że zamiast sobie załatwić przeszczep skóry, czy cokolwiek, co tam w przyszłości na to mają, zostawił oparzenie na łbie, i faszeruje się prochami? Gdzie jest sens i zdrowa logika w takim zachowaniu?


      Wiedział, że za kilka godzin będzie musiał wziąć nową dawkę i ta myśl nie sprawiała mu przyjemności, ale było mu to zgoła obojętne.

      Ach, te huśtawki nastrojów...


      - ER-dziewięć, przelatujemy koło planety Aldewar - zameldował pierwszy, wiedząc że przełożony kłamie. Rozmawiał z Filianem pięć minut temu na mostku.

      Najpierw prowadzisz akcję z punktu widzenia Lokxa, a potem podajesz nagle osobiste spostrzeżenia kogoś zupełnie innego.


      - A gdzie ty tu, ośle, widzisz jakąś drogę!?! - Sol zatoczył ręką spory łuk, ogarniając potężny kanion jaki się rozpościerał przed nimi.

      Kiedy ktoś jest wściekły i klnie, mówi w swoim ojczystym języku. Kiedy Variańczyk jest wściekły, przypuszczam, że słowo "osioł", określające zwierzę żyjące gdzieś na Ziemi, o którym zapewne w ogóle nie słyszał, jest ostatnim, jakie by mu przyszło na myśl.


      - Zakończyliśmy ją w siedemnastu procentach panie kontradmirale.

      Odarion w trakcie powieści wielokrotnie przechodzi zmianę stopnia. Najpierw jest admirałem, potem kontradmirałem, potem znów admirałem, i teraz ponownie został zdegradowany do kontradmirała. Możesz ty się wreszcie zdecydować, żeby nie było takich zgrzytów? Dla ułatwienia dodam, iż ze względu na fakt, że to Odarion dostał stanowisko głównodowodzącego, przydałaby mu się ranga admirała.


      - Ewakuowaliśmy w pierwszej kolejności mniejsze placówki, gdyż wszystkie większe miasta są wstanie obronić się nawet przed zmasowanym atakiem powietrzno-lądowym.

      Tak na marginesie - dlaczego na Danarze się od razu nastawiają na desant, skoro Niszczyciele zdecydowanie bardziej wolą wszystko po prostu od razu rozwalić, nie zawracając sobie nim głowy?


      - “Archanioł”. W pełni oddaje tą nazwę, jedenaście lat zajęło nam wprowadzenie go w życie.

      To nazwa może coś w pełni oddawać. Poza tym naprawdę moja wyobraźnia wymięka, jeśli chodzi o coś, co byłoby systemem obronnym, i w pełni oddawałaby to nazwa "Archanioł". To już te "Żelazne wrota" były lepsze.


      - Tak. Wyprosiłem generała aby nam ich odstąpił.

      A skąd go wyprosił? Z pokoju?


      - Czyli nas stąd zabierzecie? - dopytywała się pielęgniarka z łzami w oczach, jakby bała się że to tylko sen.

      Mnie to by się raczej skojarzyło ze łzami szczęścia.


      - Słodka jak zawsze - zironizował jaszczur pomagając przy przeładunku.
      - Uważaj żebyś czasem od tego mdłości nie dostał.
      - Ona jest cudowna, nieprawdaż Jaques? - stwierdził Qiunt, kiedy Sara zniknęła za drzwiami polowego magazynu.

      Kefka niech sobie gada, co chce. Dla mnie takie związki to wybieranie się na poszukiwanie oryginalności w złym kierunku.


      - Hej, “Płomienne chłopcze” - rozległ się niespodziewanie głos Sary w radiu. - Następnym razem sprawdź może czy ktoś cię nie słucha.

      Hola, a jakim cudem ona ich usłyszała, przepraszam? Co oni, ogony położyli niechcący na guziku nadawania?
      Nie powiem, może i taki dynks przydaje sytuacji nieco komizmu, ale prosi się o odrobinę sensu.
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Der_SpeeDer ().

    • Niby gdzie? Gdzie w D&D pojawił się półjaszczuroczłek? Półorkowie to szczyt możliwości.
      Szczyt możliwości :>? Półjaszczuroczłeka rzeczywiście nie widziałem, ale za to są półsmoki, a półdemonów to ho ho ho, od groma. No i nie zapominajmy o półograch i półminotaurach. Akurat D&D jest bardzo wyrozumiały dla pół-czegokolwiek.
      Ale mniejsza o to, bo chodziło mi o sam związek a nie o potomstwo (może źle się wyraziłem), którego w większości przypadków rzeczywiście nie powinno być.

      A ty co? Twojej motywacji też nie rozumiem, bo ciągle coś w stylu "a, bo to fantastyka jest", "a, bo to mieszanki ras już były", "a, bo to nie są zwierzęta". Też żadnego mocnego argumentu.
      Moja motywacja? No bo wyzywasz niektóre moje ulubione postacie od zboczeńców :P.
      Poza tym, no tak, fantastyka, nie jest to mniej realistyczne niż to, że smok lata, czy od napędu nadprzestrzennego. Nawet bardziej, biorąc pod uwagę zachowania ludzi już w teraźniejszości. A ty na jakiej podstawie twierdzisz, że takie coś nie ma prawa znaleźć się w opowiadaniu? Bo tego nie lubisz?

      jeżeli przyjąć, że na innej planecie typu ziemskiego to gady dorobiły się formy rozumnej, to zapewne lokalne odpowiedniki stworzeń mających ku temu najlepsze predyspozycje - dinozaurów - nie mogły wyginąć. A skoro nie wyginęły, to nic im dominacji nie zakłóciło. A skoro im dominacji nic nie zakłóciło, to ssaków - albo nawet i ptaków - albo na Boliorit nie ma w ogóle, albo są to jakieś małe gryzonie i inne tego typu formy, diametralnie odmienne od dzisiejszych
      Ale jakby nie patrzeć, wiewiórki to są małe gryzonie. Zresztą, nie powiedziałbym, że dinozaury musiałyby istnieć, żeby istniały inteligentne gady, ale nie jestem biologiem.

      Poza tym naprawdę moja wyobraźnia wymięka, jeśli chodzi o coś, co byłoby systemem obronnym, i w pełni oddawałaby to nazwa "Archanioł".
      No wiesz... archanioł stróż? Czepiłbym się raczej znowu kulturalnej dominacji ludzi, choć pewnie obecnie masz tego dosyć :).

      Kefka niech sobie gada, co chce. Dla mnie takie związki to wybieranie się na poszukiwanie oryginalności w złym kierunku.
      Poszukiwanie oryginal... [Nieudane próby nie zaplucia się za śmiechu] Człowieku, jaka oryginalność? Mówię ci, tego jest multum, naprawdę NIGDZIE się z tym nie spotkałeś? Mógłbym ci wylistować wszystkie znane mi przypadki z różnych źródeł, jeśli mi nie wierzysz. A nawet jeśli w samym dziele nic takiego nie było, zawsze można liczyć na fanów i ich twórczość. Jak już zostaniesz popularnym autorem sci-fi, to sobie poczytasz na deviantarcie i się zdziwisz, co zrobili z twoimi postaciami :>.
    • Kefka, a moje opowiadanie to co, pies? :>

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Szczyt możliwości :>? Półjaszczuroczłeka rzeczywiście nie widziałem, ale za to są półsmoki, a półdemonów to ho ho ho, od groma.


      Ani jedno, ani drugie nie wynika z bliższych stosunków między jedną, a drugą połową.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      No i nie zapominajmy o półograch i półminotaurach.


      O półograch to gdzieś, kiedyś słyszałem, i w sumie nie tak strasznie daleko im do półorków... ale półminotaury? Co to, numerek w wykonaniu Pazyfae był niewystarczającym wynaturzeniem?

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Akurat D&D jest bardzo wyrozumiały dla pół-czegokolwiek.


      Ale tu nie D&D, ani nawet nie fantasy.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Moja motywacja? No bo wyzywasz niektóre moje ulubione postacie od zboczeńców :P.


      Np. jakie?

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Nawet bardziej, biorąc pod uwagę zachowania ludzi już w teraźniejszości.


      Tyle że takie zachowania są bardzo źle widziane, i nikt się z nimi nie obnosi.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      A ty na jakiej podstawie twierdzisz, że takie coś nie ma prawa znaleźć się w opowiadaniu? Bo tego nie lubisz?


      Bo uważam, że procent osób zgorszonych byłby zbyt duży. I boję się, że jeszcze by mnie o coś posądzono w związku z takimi pomysłami.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Ale jakby nie patrzeć, wiewiórki to są małe gryzonie.


      No, w sumie są. Ale czy to nie jest tak, że one są, bo akurat u nas tak się te formy życia rozwinęły? Tak czy inaczej, wszystko to się rozbija o tę kulturalną dominację ludzi. Oby Sitro spełnił obietnicę, że o kulturach innych ras też coś będzie.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Zresztą, nie powiedziałbym, że dinozaury musiałyby istnieć, żeby istniały inteligentne gady, ale nie jestem biologiem.


      Chodzi mi głównie o to, że to dinozaury miały ku temu najlepsze bodaj predyspozycje, bo przecież ewoluowały już od tak dawna i były najdoskonalszymi organizmami swego czasu. Sam ustaliłem, że w moim świecie Sthresianie wyewoluowali właśnie z lokalnych odpowiedników dinozaurów.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      No wiesz... archanioł stróż? Czepiłbym się raczej znowu kulturalnej dominacji ludzi, choć pewnie obecnie masz tego dosyć :).


      Powiedzmy, że powtarzanie tego co kilka akapitów i po kilka razy na każdą porcję krytyki, mija się z celem.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Poszukiwanie oryginal... [Nieudane próby nie zaplucia się za śmiechu] Człowieku, jaka oryginalność? Mówię ci, tego jest multum, naprawdę NIGDZIE się z tym nie spotkałeś?


      Spotykałem. Ale z pójaszczurami nigdy. Ani też z półtrenami, ani z półtrodlodytami, ani z półasabi.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      A nawet jeśli w samym dziele nic takiego nie było, zawsze można liczyć na fanów i ich twórczość. Jak już zostaniesz popularnym autorem sci-fi, to sobie poczytasz na deviantarcie i się zdziwisz, co zrobili z twoimi postaciami :>.


      Brrr... strach się bać 8-) .
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem
    • Skoro już prawie skończyłem to jeżdżenie po "Piekle...", ciężko, żebym zostawił te dwa ostatnie opublikowane fragmenty tak bez komentarza :> .

      BTW O ile się nie mylę, opis "Piekła..." na stronie Labiryntusa, jest autorstwa Sitro. Co, niestety, widać (bez urazy).




      - Na sto dziesięć procent - odparł szef laborantów. - Komputer tak samo. To są różowe diamenty.
      - Wielkości pieści dorosłego varianina? Przecież to niemożliwe. Nie ma takich klejnotów w całym wszechświecie.

      A te wielkie świdry, co się ich dzisiaj używa - właśnie diamentowe?


      - Jednak nie tak wysokie jak większość naturalnych kamieni szlachetnych - wtrącił się Novix. - Cały pic polega na tym, że obręcz obraca się podczas wystrzału. Przechwytuje ona wiązki laserowe, które odbijają się od pryzmatów, umieszczonych naprzeciw siebie. Każdy pryzmat jest tak oszlifowany, aby powstała gęsta pajęczyna, wirująca wraz z obręczą. Gdy to nastąpi, generator wystrzeliwuje silną wiązkę laserową w centrum tej sieci, w efekcie powstaje promień działa strumieniowego będący wirującym do przodu strumieniem elektronów, Coś jak gigantyczny korkociąg.

      Nie muszę być fizykiem, aby dostatecznie dosadnie zjechać ten pomysł na działo strumieniowe.
      Jeśli takie działo strzela laserem, to po prostu jest to laser, a nie działo strumieniowe. A owe kamienie, choćbyś ich umieścił tysiące, absolutnie niczego nie zmienią - no bo, kurczę, laser to już jest cholernie silnie skupione światło - umieszczenie na jego drodze krowiastego diamentu jako pryzmatu kompletnie nic nie daje. To trochę tak, jakbyś chciał do pocisku przeciwpancernego sabot z tyłu doklejać - bez sensu.
      Sama nazwa - działo strumieniowe - implikuje, że mamy tu do czynienia z jakimś strumieniem cząstek.


      - Bo to niemożliwe - odparł Ambi. - Główną barierą jest znalezienie klejnotów o odpowiedniej wielkości.

      Prawdę rzekłszy, im większe diamenty w takim przypadku, tym gorzej. Bo jeszcze bardziej krowiaste i jeszcze słabiej skupiają (dodajmy, że mają skupiać coś, co jest już silnie skupione). Chyba.


      - Takie działa mają trzykrotnie szybszy czas wystrzału od nas i są dwukrotnie silniejsze - odparł Taco patrząc na skrzący się diament. - Są po prostu idealne.

      Skoro strzelają laserem, to jest to niemożliwe. Biorąc bowiem pod uwagę, że światło jest w próżni najszybsze (a laser to - przypominam - skupione światło), broń strzelająca światłem, mająca być w założeniu szybsza od innej broni strzelającej światłem, nie istnieje. Nawet w wymyślonym świecie.


      - Złej - stwierdził Taco, odwracając się do niego twarzą.

      Wzmianka o części ciała byłaby użyteczna, gdyby Taco odwrócił się czymś innym, niż twarzą.


      - Właśnie rozmawiałem z swoim znajomym, który jest nawigatorem na okręcie radarowym “Samzo”. Latają od ponad czterech godzin po Soxia-dziewięć i przed chwilą znaleźli jeden z swych statków wypatroszony, koło Xono. Ponoć z załogi niewiele było co zbierać.

      Swoją drogą, dziwne że nie znalazł tam kilkuset statków wypatroszonych, skoro bitwa tam była. Złom po takiej walce się nie rozpłynie - w końcu w próżni nic nie ginie.
      Ponadto, posyłanie takiego okrętu do systemu, co do którego wiadomo, że jest opanowany przez wroga, jest posyłaniem go na zagładę. Tylko autorowi i dziwnemu zniknięciu floty Niszczycieli załoga tego statku zawdzięcza, że nie rozwalono ich w kilka minut po wejściu do układu.
      Zresztą - cholewcia, jakie praktyczne zastosowanie mają takie "okręty radarowe", poza posyłaniem ich na takie misje dla samobójców?


      - A może dla odmiany ktoś ma jakieś dobre wieści? - spytał Casidy, spoglądając ponuro na piratów. - Moi ludzie są gotowi do walki, ale przydałoby się im coś na zachętę.

      Jacy ludzie? Na okręcie dowodzonym przez Varianina bym się ich nie spodziewał.
      Niby drobiazg, ale jest.


      Morfina tylko dla najciężej rannych i umierających.

      Taki szmat czasu upłynął, i wciąż nie mają lepszego środku przeciwbólowego, niż przedpotopowa morfina?


      Gdy przepchnęła się w końcu przez potok zakrwawionych oraz brudnych ofiar walk

      A ten brud to skąd? Spodziewałbyś się tumanów kurzu, wzbijanych podczas bitew W PRÓŻNI, oraz mnóstwa dymu z dział NIE BĘDĄCYCH DZIAŁAMI BALISTYCZNYMI NA PROCH?


      Kiedy opróżnili już dwa pomieszczenia, przez główne wrota wpadła grupka żołnierzy piechoty galaktycznej. Zamknęli czym prędzej stalowe wrota, zaryglowali blokadami

      A więc ryglują futurystyczne wrota, zapewne z rodzaju takich, co chowają się w ścianie, podłodze lub suficie... no, proooszę...


      - Rozumiem - mruknął sierżant, wpatrując się w zielone, pulsujące gniewem oczy dziewczyny.

      Pulsujące oczy? No, nie.


      - Wiem. Ponoć na dolnych pokładach trwa walka z desantem.

      Tak zupełnie na marginesie - DLACZEGO. Po co. Po kiego grzyba i porosta ci Niszczyciele ładują się na ich stację desantem, skoro nie mają zamiaru jej zdobywać, a jedynie zniszczyć? Żeby kewl było, i suspens wynikły ze starcia z wrogiem twarzą w twarz? To za mało - musi też być sens.


      Lekarz-pułkownik Jonatan Saniz, był oficerem medycznym na “Ventes 4″ od przeszło jedenastu lat.

      Pułkownik, i mianowali go oficerem medycznym? Jasny gwint, to wprawdzie nie jest absurd tego pokroju rang Volika i Voxa, ale i tak źle.


      Przez ten czas tylko raz miał szpital pełen poparzeńców

      KOGO?


      W tej samej chwili dwóch jego kompanów wbiło butle w plecy przeciwnika, roztrzaskując mu skamieniały kręgosłup. Zaraz potem ktoś inny podbiegł z siekierą strażacką i rozłupał głowę Niszczyciela.

      Tu faktycznie istna komedia się rozgrywa. Maszyny przeznaczone do walki, z superwytrzymałym opancerzeniem i jeszcze wytrzymalszym (jeśli wierzyć Novixowi) szkieletem, są rozwalane przez nieprzeznaczony do walki personel medyczny, a te ich superwytrzymałe pancerze poddają się ciosom butli z tlenem i siekier strażackich (no, fakt, Kefka ma rację - co takie coś robi na statku/stacji kosmicznej?). No, litości.


      Nim jednak Saniz zdążył coś powiedzieć, jakiś olbrzymi variańczyk trzymając granat plazmowy w łapie, skoczył na blaszaną bestię i wepchnął do sanitarki za nią. Wpakował powalonemu Niszczycielowi granat pod pancerz, wyskoczył z pomieszczenia, zatrzasnął drzwi i przytrzymał je. Rozległ się potworny wybuch, który wybrzuszył ścianę wokoło drzwi, a z roztrzaskanego okienka plunął strumień zielonkawego ognia, liżąc jaszczurowi skroń i prawy policzek.

      Naprawdę mocarny to musiał być Varianin, skoro zwykłe drzwi, z pomocą samych jego mięśni i masywności ciała, wytrzymały eksplozję, która wybrzuszyła ścianę koło nich, a w ogóle to powinna te drzwi zwyczajnie rozwalić w drzazgi. A jeśli te drzwi były z metalu, stopić (w końcu - plazma) albo wywalić z zawiasów.
      Ponownie, litości.


      Potężny variańczyk, chwyciwszy uprzednio uchwyty od defibliratora, wbił mu pięść w brzuch i przycisnął do ściany. Po czym podniósł do góry drugą, uśmiechając się szyderczo, kiedy z pękniętego uchwytu strzelił snopek iskier.
      - Witamy w szpitalu - i wgniótł mu uchwyt w maskę.
      Prąd przeszedł przez blaszane ciało Niszczyciela, paląc jego przewody i organiczne części.

      Na dodatek Niszczycieli, zdaje się, smaży napięcie, które, jeśli nim popieścić człowieka, może go co najwyżej pozbawić przytomności (lub ją przywrócić) - bo nie wyobrażam sobie, aby defibrylator przyszłości wymagał prądu o większym napięciu i natężeniu, niż współczesny.
      Raz jeszcze, litości. No, komedia slapstickowa faktycznie.


      - Albo nadmiar testosteronu - skomentowała kwaśno jakaś kolvirska pielęgniarka, stojąca obok niego.

      Którego to testosteronu Varianin nie ma ani grama. I o którym Kolvirka też powinna ledwie gdzieś, kiedyś usłyszeć.


      Dwaj inni tym czasem ostrzelali ściany i podłogę windy, łudząc się że czerwone pociski laserów ugodzą przeciwników.

      Laser nie strzela poci... aaaaach, już mi się nawet nie chce...


      - Masz uszkodzoną żyłę główną - zauważyła Lonia i pospiesznie zaczęła szukać bandaża.

      Żyłę główną? Jak dostał w nogę? Bzdura.


      - Przepraszam - wyszeptała Lonia, kończąc zakładać mu prowizoryczny szef.

      Ortów już ci nie odpuszczę tak łatwo, jak przecinków.
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem
    • A te wielkie świdry, co się ich dzisiaj używa - właśnie diamentowe?
      Wat? Sugerujesz, że a) wiertło jest całe z diamentu czy b) musi być koniecznie wykonane z jednego diamentu? Bo nie za bardzo rozumiem, co ma świder do klejnotu.

      Prawdę rzekłszy, im większe diamenty w takim przypadku, tym gorzej. Bo jeszcze bardziej krowiaste i jeszcze słabiej skupiają (dodajmy, że mają skupiać coś, co jest już silnie skupione). Chyba.
      Wielkość nie ma tu nic do rzeczy, ważniejsza jest struktura wewnętrzna. Ale nie znam się na tym, zresztą, wszyscy wiemy, że Sitro wybrał taką konstrukcję działa, bo przepuszczanie lasera przez kamienie szlachetne jest cool.

      broń strzelająca światłem, mająca być w założeniu szybsza od innej broni strzelającej światłem, nie istnieje.
      Tyle że szybkość odnosi się tutaj do szybkostrzelności, nie? To da się zrobić z laserem (krótszy czas gromadzenia energii).

      Zresztą - cholewcia, jakie praktyczne zastosowanie mają takie "okręty radarowe", poza posyłaniem ich na takie misje dla samobójców?
      No... zbierają dokładne informacje o siłach wroga, zanim zostaną zestrzelone (w grach ta taktyka się sprawdza!) i rozwiązują problem przeludnienia.

      A więc ryglują futurystyczne wrota, zapewne z rodzaju takich, co chowają się w ścianie, podłodze lub suficie... no, proooszę...
      Noo, ale tu już robisz założenie, jak te wrota działają, chociaż nigdzie to nie jest napisane. Zupełnie jak z działem jonowym, ech.

      bo nie wyobrażam sobie, aby defibrylator przyszłości wymagał prądu o większym napięciu i natężeniu, niż współczesny.
      Ale może to był defibrylator dla tych ultratwardych varian, którzy przyjmują eksplozje na klatę.
    • Kefka 255_06 napisał(a):


      Wat? Sugerujesz, że a) wiertło jest całe z diamentu


      Patrząc na same jego rozmiary, nie musi być całe. Nawet jeśli tylko stożek jest z diamentu, to i tak jest tego dużo więcej, niż żywej tkanki na pięści uczłowieczonego dinozaura.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      b) musi być koniecznie wykonane z jednego diamentu? Bo nie za bardzo rozumiem, co ma świder do klejnotu.


      Jedno i drugie to diament w końcu. Aha - a czy te rożowe klejnoty też muszą być koniecznie wykonane z jednego diamentu?

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Wielkość nie ma tu nic do rzeczy, ważniejsza jest struktura wewnętrzna.


      W sumie fakt.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Ale nie znam się na tym, zresztą, wszyscy wiemy, że Sitro wybrał taką konstrukcję działa, bo przepuszczanie lasera przez kamienie szlachetne jest cool.


      Ja tam nie jestem w stanie dopatrzyć się w tym rozwiązaniu czegoś "cool", tym bardziej, że nadal nie wiem, co to są te "działa strumieniowe".

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Tyle że szybkość odnosi się tutaj do szybkostrzelności, nie? To da się zrobić z laserem (krótszy czas gromadzenia energii).


      O gromadzeniu energii nie było w tamtym fragmencie mowy, były tylko te diamenty. Zresztą, to i tak się rozbija o szybkość wiązki lasera i o to, jak szybko "przeleci" on przez te wszystkie klejnoty. A że laser to po prostu laser...

      Kefka 255_06 napisał(a):


      No... zbierają dokładne informacje o siłach wroga, zanim zostaną zestrzelone (w grach ta taktyka się sprawdza!)


      W grach. W opowiadaniu czy w powieści powinno się stwarzać wrażenie, że mamy do czynienia z rzeczywistymi wydarzeniami.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Ale może to był defibrylator dla tych ultratwardych varian, którzy przyjmują eksplozje na klatę.


      A już w ogóle najlepiej, żeby to był taki specjalny defibrylator, zrobiony tak, żeby był akurat pod ręką na wypadek, gdyby się pojawiły jakieś roboty, będące w rzeczywistości cyborgami, i zaatakowały lekarzy :> .




      No i koniec, na razie. Ciekawe, czy mi się będzie chciało jechać po pozostałych rozdziałach, jak już dorwę książkę w swoje łapska (Sitro, wbrew obietnicy, całości nam w końcu nie wkleił).


      Ori był bardzo nie zadowolony z obrotu spraw. Co nie dość, że wróg przedostał się do stacji, za której obronę był odpowiedzialny, to teraz doszła mu jeszcze ochrona konwoju ratunkowego.

      "Niezadowolony" pisze się razem. A to "co" na początku zdania co tam robi?


      Jedna z dwóch dodatkowych flot pirackich, która wyszła z podprzestrzeni w samym epicentrum walk,

      W końcu, jak wiadomo, walki wzbudzają potężne wstrząsy sejsmiczne.


      Dywizje wchodzące w skład floty admirał Simple, zajęte były praktycznie całkowitą obroną bazy

      Może mi autor wyjaśnić, na czym polega "całkowita obrona", i czym się różni od obrony niecałkowitej?


      - Tak. Pomniejsze frachtowce medyczne i śmigacze. Już wyruszyły z eskortą w główny rejon walk

      Śmigacz to był w kreskówkach Disneya. Jedna z klas okrętów lekkich się "ścigaczami" nazywa.


      - Terrańskie ‘Orki’. Jest ich siedem, półtora kilometra za nami.


      Dziwne, że się jeszcze z nimi nie zderzyli. Aaach, pal już licho. Dotychczasowe odległości - 10x, bezwzględnie. Możesz powiedzieć nawet ludziom z korekty, żeby je przemnożyli.


      ‘Orki’ spisywały się świetnie podczas ewakuacji planet czy podczas misji ratunkowych na planetach, jednak w ogniu walki były to niemal latające trumny.

      Nie używaj dwa razy tego samego środka stylistycznego. Robi to kiepskie wrażenie.


      Jednak Niszczyciele byli czujni, nie pozwalając uciec swej zdobyczy. Ranili ją, dźgali i patrzyli jak powoli opuszcza ją życie.

      Którego nie ma za wiele, bo to w końcu bryły metalu, ech...


      Druga jednostka miała więcej szczęścia i zanurkowała w duł

      COOOO?


      Kolos zadrżał niemal pękając na dwoje. Przynajmniej takie odniosło się wrażenie.

      To, jakie się odnosiło wrażenie, nie leży w gestii narratora.


      - O Boże - stęknęła pułkownik, szybko lokalizując długie pęknięcie na betonowym kolosie.

      Ekhm, ekhm...
      Pan zapomniał, że owa postać jest narodowości japońskiej? Z tym "lokalizowaniem" to też przegięcie.


      - Proszę mi wierzyć admirale, że ten system będzie działał bez szwanku. Zaś pierścień wokoło planety bardzo utrudni na nią desant. Jak już wspomniałem może on zmieniać swoje położenie.

      Chętnie napisałbym tutaj długą litanię złośliwości odnośnie tego pomysłu z pierścieniem, ale Kefka już swego czasu coś niecoś na ten temat napisał, więc po prostu się pod jego słowami podpiszę.


      - Proszę się tak nie martwić poruczniku - zagaił przyjacielsko jego adiutant

      Przy okazji go degradując.


      - Niepoprawny z pana pesymista, poruczniku - odparł z sarkazmem Oviańczyk.

      No to kim on w końcu jest?
      BTW tak gorąco broniłeś poglądu, że poszczególne rasy mają mieć nazwy pisane z małej litery, a teraz napisałeś jedną z dużej.


      - A z ciebie optymista - rzucił niedbale Ornal

      Swoją drogą, zauważyłem, że strasznie lubisz tymi optymizmami i pesymizmami (okazjonalnie realizmami) operować.


      BAZA PODWODNA “VIDEL”

      A gdzie baza Son Gohan?


      - Nareszcie - wysoki horionin, w mundurze horiońskich sił podwodnych, nie krył radości. - Niech wszystkie floty podwodne skierują się na swe ostateczne pozycje i czekają w “cieniu”. Jak tylko jakiś z tych dupków wyląduje na moim oceanie ma zaraz pójść na dno.

      Tak jak nie widzę żadnego powodu, żeby Niszczyciele mieli lądować na planecie, skoro chcą ją po prostu zniszczyć, tak tym bardziej nie widzę powodu, żeby mieli jeszcze ładować się do morza.


      Qiunt siedział koło swego transportera opancerzonego, masując sobie delikatnie obolałą szczękę. Sara, która nigdy nie rzucała słów na wiatr, potraktowała variańczyka, tak jak mu obiecała

      Przypuszczam, że obdarzony naturalnym pancerzem jaszczur ledwie by poczuł, że go dotknęła.


      W miejscu gdzie przed chwilą wznosił się niewielki, biały budynek stał teraz co najmniej pięciu metrowej wysokości, stalowy cztero kroczny robot, z przymocowanymi po bokach obrotowymi działkami.

      Totalna niegramatyczność określenia "cztero kroczny" została już swego czasu zjechana przez Kefkę.


      W ślad za nią podążyli inni, zasypując maszynę gradem śmiercionośnych iskier.

      Znowu te iskry? Kiedy ci wreszcie przejdzie ta mania na szukanie wydumanych określeń, które z tekstu robią komedię?


      Maszyna ległą na ziemię, tuż koło Qiunta, który instynktownie wypalił jej z swej strzelby prosto w ślepia.

      Musiałyby być bardzo blisko te ślepia. Ale nie są, bo wcześniej wyraźnie było, że "dostał między oczy". Więc to bezsens jakiś.


      - Nic mu nie będzie szefowo. Pocisk nie uszkodził mu kości.

      Skoro dostał bark, graniczy to z cudem. Spróbuj kiedyś rozłożyć sobie na planszy do rzutków zdjęcie ludzkiego szkieletu i trafić tak, żeby NIE trafić w kość.
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem
    • Jedno i drugie to diament w końcu. Aha - a czy te rożowe klejnoty też muszą być koniecznie wykonane z jednego diamentu?
      *sigh* A widziałeś kiedyś klejnot zrobiony z kilku kamieni? Wiertła są "diamentowe" w sensie mają ostrza pokryte malutkimi diamentami.

      W grach. W opowiadaniu czy w powieści powinno się stwarzać wrażenie, że mamy do czynienia z rzeczywistymi wydarzeniami.
      A w rzeczywistości ta taktyka jest nie od przyjęcia? Jeśli taki statek zdąży zebrać i wysłać dane o wrogiej flocie w układzie, to już jest przewaga.

      Pan zapomniał, że owa postać jest narodowości japońskiej?
      I?

      Przypuszczam, że obdarzony naturalnym pancerzem jaszczur ledwie by poczuł, że go dotknęła.
      Może jest silna. To nierealistyczne niby?
    • Kefka 255_06 napisał(a):


      *sigh* A widziałeś kiedyś klejnot zrobiony z kilku kamieni?


      A kto wyskoczył z pomysłem robienia wiertła z kilku diamentów.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Wiertła są "diamentowe" w sensie mają ostrza pokryte malutkimi diamentami.


      W jaki sposób "pokryte"?

      Kefka 255_06 napisał(a):


      A w rzeczywistości ta taktyka jest nie od przyjęcia? Jeśli taki statek zdąży zebrać i wysłać dane o wrogiej flocie w układzie, to już jest przewaga.


      Nie mówię o taktyce, tylko o przydatności takich okrętów - oddzielnej klasy statków-samobójców. Bowiem w tym momencie autor zdaje się zapominać, że wszystkie inne okręty też muszą mieć radar, żeby nie były ślepe. Więc wysłanie jakiegokolwiek z nich w zupełności wystarczy. Więc po co odrębna klasa "okrętów radarowych", które poza radarem nie mają nic?

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Pan zapomniał, że owa postać jest narodowości japońskiej?
      I?


      I... skąd ten Bóg się tam wziął? Że Japończycy to niby chrześcijanie? Albo że mają analogiczną religię monoteistyczą?
      Jak w Godzilli 2000 jeden ze skośnookich wyraził swój szok na widok "statku" obcych, to powiedział coś o duchu wielkiego cesarza.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Może jest silna. To nierealistyczne niby?


      Musiałaby być cholernie silna - skoro on aż lodu potrzebuje, żeby mu w bólu ulżyło. Pomimo pancerza z łusek.
      Ale ona taka cholernie silna być nie może, bo ma ograniczenia "ludzkiej" rasy. Ba, rasy kolvirskiej, którzy to Kolvirczycy są futurystycznymi elfami. A jaka jest tężyzna fizyczna elfów w porównaniu z ludzką, każdy wie.
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem
    • A kto wyskoczył z pomysłem robienia wiertła z kilku diamentów.
      Eee... to ty myślisz, że oni biorą jeden diament i potem rzeźbią z niego wiertło :|?

      W jaki sposób "pokryte"?
      Diamenty przemysłowe są osadzone w metalowej ramie.

      Więc po co odrębna klasa "okrętów radarowych", które poza radarem nie mają nic?
      No właśnie - nie mają nic poza radarem. Są tańsze w produkcji :D.

      I... skąd ten Bóg się tam wziął? Że Japończycy to niby chrześcijanie? Albo że mają analogiczną religię monoteistyczą?
      Pewna część Japończyków jest chrześcijanami. Jakie są szanse, że trafiło na tą postać?

      Ale ona taka cholernie silna być nie może, bo ma ograniczenia "ludzkiej" rasy. Ba, rasy kolvirskiej, którzy to Kolvirczycy są futurystycznymi elfami. A jaka jest tężyzna fizyczna elfów w porównaniu z ludzką, każdy wie.
      Odpowiednie sterydy i trochę ćwiczeń i nie ma problemu. A może ten varianin cherlawy był? Naprawdę, za bardzo kochasz te swoje jaszczury...

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Kefka 255_06 ().

    • Kefka 255_06 napisał(a):


      No właśnie - nie mają nic poza radarem. Są tańsze w produkcji :D.


      A ich wytwarzanie jest marnotrawstwem surowców.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Pewna część Japończyków jest chrześcijanami.


      Pierwsze słyszę.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Jakie są szanse, że trafiło na tą postać?


      Biorąc pod uwagę, ilu teraz (znaczy w czasie akcji powieści) ludzi jest we wszechświecie? Bliskie zeru :> .

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Odpowiednie sterydy i trochę ćwiczeń i nie ma problemu. A może ten varianin cherlawy był?


      Prędzej już to pierwsze, bo postać opisana jako "wysoki, muskularny, czerwony jaszczur" cherlawa z pewnością nie jest. A biorąc choćby pod uwagę gabaryty takiego Varianina, zdzielenie z pięści go tak mocno, żeby lodu potrzebował, wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      Naprawdę, za bardzo kochasz te swoje jasczury...


      Hmmm... no, nie wiem. Może :> .
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Der_SpeeDer ().

    • W końcu OGame zdjęło z forum te cholerne ozdoby świąteczne, przez które mi się strona wieszała. Ciekawe czy tylko ja miałem taki problem. Albo mam za słabego kompa. Chrzanić, nieistotne.

      Tak czytam uwagi Spedera, no i fakt że nieraz trochę przegiąłem z fizyką. Jednak istotniejsze jest to że nie mogę dojść do porozumienia z korektą, bo jak czytam tekst po ich poprawkach to mam wrażenie że nie jest mój - brzmi po prostu nudno i stereotypowo. Z zaimkami i interpunkcją się nie kłócę, bo wiem że to u mnie leży i blaga o pomoc, ale jak słyszę że piszę nie po polsku bo zbyt proste zdania buduję to zaczynam wątpić w nasz język. Oczywiście jak podam takiego Kotowskiego, który ma świetne książki i używa potocznego jezyka w narracji, czy nawet przekleństw, to mi się mówi że facet ma taki styl. Nie wiem jaki będzie tego efekt, na razie tekst stanął w miejscu po dwóch rozdziałach. Nie zdziwię się jak wszystko szlag trafi. Jeśli faktycznie nastąpi tak niefortunny obrót spraw (czego sobie bardzo nie życzę) to wkleję tu cały tekst od nowa. Kto będzie chciał ten przeczyta.

      Widocznie jestem zbyt prosty i za głupi na pisanie, bo jak to ujęła kobita weryfikująca tekst "Tylko kompletnemu idiocie mogłyby się takie rzeczy spodobać. Toż to kole w oczy po pierwszym akapicie" :/ Wychodzi na to że każdy komu się "Piekło kosmosu" podobało w taki czy inny sposób, jest debilem i nie zna języka polskiego. Super, co?
      Uniwersum Andromeda -> Vermin
      Znany też jako Pająk Vermin Drake
      vermin.bloog.pl/ - tu są moje recenzje filmów/gier/książek i nie tylko :) Zapraszam do czytania i komentowania.
    • W końcu OGame zdjęło z forum te cholerne ozdoby świąteczne, przez które mi się strona wieszała.
      A nie pomyślałeś może, żeby je zablokować?

      jak czytam tekst po ich poprawkach to mam wrażenie że nie jest mój - brzmi po prostu nudno i stereotypowo.
      Mógłbyś dać próbkę? Zastanawiam się, co masz na myśli mówiąc "stereotypowo".

      Wychodzi na to że każdy komu się "Piekło kosmosu" podobało w taki czy inny sposób, jest debilem i nie zna języka polskiego. Super, co?
      Eee tam, nie takie inwektywy trolle na nas rzucały.
    • sistro pieklo kosmosu ukazalo sie na tym forum w 2007 lub 2008 i od tamtej pory czekam na dokonczenie lub ewentualne wydanie aby doczytac zakonczenie i nareszcie ulzyc meej ciekawosci :D

      jak widac recenzentem nie jestem ale czytam wszystkie opwiadania ktore ukaza sie na forum (taki cichy czytelnik :P)
      i naprawde mi szkoda ze wiele z nich ginie zapomniana przez autorow :( przykadem jest np maras ktory chyba juz o nas zapmial :( wiec choc ty daj nam doczytac pieklo do konca niezależnie od tego czy sie ukaze czy nie :D
    • Szczerze to po tych wszystkich wpadkach, przeróbkach, poprawkach, korektach i gnojeniu przez werów zaczynam powoli nienawidzić własnej książki. Pomysł na "Piekło kosmosu" powstał 3 lata temu, pisze to cholerstwo prawie dwa i pół roku. Teraz kiedy już cieszyłem się z zakończenia ostatecznych prac, powstaje nowy problem. Wkurza mnie to oraz męczy.

      Na razie tekst poszedł do jakiś ekspertów z dziedziny literatury, cholera wie kim są, ponoć to kumple wydawcy. Oni zadecydują czy to jest jadalne i do druku, czy miałoby na rynku potencjalnego czytelnika. Więc prawda taka że po ich werdykcie będę wiedział czy ten tekst się ukaże w formie wydawniczej czy po prostu polegnie jak wszystkie inne moje teksty. Jeśli tak się stanie wrzucę całość od razu na forum i daruję sobie kolejne próby pisania pod wydanie czegoś.

      Obecnie jak nie masz kasy i/lub pleców to nie ważne co napiszesz i tak tego nie wydasz. :?
      Uniwersum Andromeda -> Vermin
      Znany też jako Pająk Vermin Drake
      vermin.bloog.pl/ - tu są moje recenzje filmów/gier/książek i nie tylko :) Zapraszam do czytania i komentowania.

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Sitro ().

    • Szczerze mówiąc, dziwi mnie cała ta sytuacja. Skoro i tak wydajesz książkę praktycznie po znajomości, i tylko do określonej (niedużej) liczby czytelników, to zastanawiające jest dla mnie, że teraz nagle korektory i inne stwory zaczęły patrzeć na "Piekło..." pod takim kątem, czy się sprzeda.

      Powtarzając za Kefką, prosiłbym o próbkę, bo i mnie ciekawi, co masz na myśli, pisząc "nudno" i "stereotypowo" w kontekście twojej powieści po dokonanych już poprawkach.

      Szczerze mówiąc, zastanawiam się teraz, czy nie za bardzo patrzyłem na "Piekło..." pod kątem tego, że jest to opowiadanie zamieszczone w Internecie. Może powinienem był to opisywać tak, jak profesjonalną książkę?
      (ale ci z Kefką mówiliśmy, cholera, żebyś sobie z tymi grafomańskimi epitetami dał spokój :> )
      Po pierwsze, dziwi mnie zarzut o prostocie języka. Skoro twój tekst opiera się na dialogach pomiędzy postaciami, z których większość (a właściwie wszyscy) to ludzie, eufemistycznie rzecz biorąc, prości, nie powinno dziwić, że zdania są proste. Chociaż jest to istotna bolączka, skoro z jednej strony te dialogi, które wypełniają większość powieści, a z drugiej fragmenty opisowe, na które wspólnie z Kefką narzekaliśmy.

      Po drugie, nie wiem, może i idiotą jestem, i języka polskiego nie znam, ale po prostu postrzegałem "Piekło Kosmosu" jako utwór czysto rozrywkowy, i miałem cały czas na względzie fakt, że pisał go amator (o to się chyba Sitro nie obrazi...), więc niewiele mnie obchodziło, czy wespnie się na poziom reprezentowany przez Jacka Piekarę lub chociaż doń zbliżony.

      "Sitro" napisał(a):


      Obecnie jak nie masz kasy i/lub pleców to nie ważne co napiszesz i tak tego nie wydasz.


      Sitro, doprawdy, współczuję z powodu tego niewypału (tym bardziej współczuję, że sam dostałem "kosza" od Fabryki Słów - choć uważam teraz, że było to zasłużone, bo obecnie, czytając "Bramy Neoterry", samemu sobie się dziwię, że liczyłem na wydanie czegoś takiego), ale daj sobie spokój z takimi tekstami. Wydać u nas cokolwiek jest, owszem, diabelnie trudno (z literatury fantastycznej to już w ogóle), ale nie zrzucaj tego od razu na karb znajomości i mienia kasy. Szczególnie, że w takiej sytuacji strzelasz sobie w stopę, bo sam nie wydawałeś "Piekła..." czysto komercyjnie.

      Po prostu - jak nie pójdzie, to nie użalaj się nad sobą. Twórz dalej, szlifuj dalej swoje umiejętności, i licz, że w końcu się uda.
      Myślisz, że jak mi powieść odrzucili w Fabryce Słów, to kwiliłem w poduszkę i na nich pomstowałem?
      Po prostu postanowiłem, że podniosę swoje umiejętności do poziomu, który mi pozwoli na wydanie czegoś własnego. Nawet jeśli liczę się z ewentualnością, że to mi się nie uda, to i tak nie dałem sobie spokoju.
      Najważniejsze się nie załamywać, tylko iść do przodu.

      "swiszczu" napisał(a):


      jak widac recenzentem nie jestem ale czytam wszystkie opwiadania ktore ukaza sie na forum (taki cichy czytelnik )


      COOO? Czytasz te moje wypociny i nawet nie dajesz znać? :>
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Der_SpeeDer ().

    • Der_SpeeDer napisał(a):

      Szczerze mówiąc, zastanawiam się teraz, czy nie za bardzo patrzyłem na "Piekło..." pod kątem tego, że jest to opowiadanie zamieszczone w Internecie. Może powinienem był to opisywać tak, jak profesjonalną książkę?
      Tzn. jak? Masz w zanadrzu jakiś zestaw konstruktywnej krytyki języka i stylu? Bo ja niestety nie umiem czegoś takiego zrobić.
      I - mówiąc absolutnie szczerze - ja bym się nie odważył wydać czegoś takiego jak "Piekło Kosmosu". Myślałem, Sitro, że robisz to w zasadzie po znajomości. No ale gdybym ja decydował, co wydawać, a co nie, to zapewne parę istniejących książek by się nie pojawiło.
      No, wrzuć tu tu jakiś fragment po korekcie, a my ci powiemy, co o niej myślimy (chociaż co my wiemy o profesjonalnej literaturze :D).
    • Kefka 255_06 napisał(a):


      Tzn. jak? Masz w zanadrzu jakiś zestaw konstruktywnej krytyki języka i stylu? Bo ja niestety nie umiem czegoś takiego zrobić.


      Jak nie umiesz, przecież sam widzisz, kiedy Sitro nam grafomańskie opisy funduje :> .

      A jak miałbym tego typu krytykę obszerniej wyrazić, nie wiem. Choć mam kilka pomysłów.
      Po pierwsze, radziłbym Sitro dać sobie spokój z tak krańcowym przeładowywaniem tekstu dialogami i zastępowaniu nimi fragmentów opisowych. I nie ma "daję zbyt Sienkiewiczowskie zdania" - jak masz jakieś problemy z jakimś aspektem pisania, to podszkol się tak, żeby owe problemy wyeliminować. Ja pisałem jeszcze niedawno dialogi tak drętwe, że głowa mała (patrz "Bramy Neoterry") - ale jakoś podołałem i piszę je już w miarę naturalnie. Więc, Sitro, jak sobie nie radzisz z fragmentami opisowymi, to naucz się pisać tak, aby zacząć sobie z nimi radzić. Wskazówka - daruj sobie te wydumane epitety i porównania, bo doprowadzą one tylko do tego, że zaczną cię mierzyć podobną miarą, co Paoliniego.
      Po drugie, radziłbym popracować nad samymi dialogami pod nieco odmiennym, niż naturalizm języka kątem. Mianowicie pod kątem tego, aby wypowiedzi postaci nie były takie "suche". Niech ktoś spojrzy na moje teksty - ja staram się do każdej wypowiedzi postaci dokładać "teksty po myślnikach", czyli opisy czegoś, co postać robi podczas mówienia, opisy tego, jakim głosem owa postać mówi, et cetera. Powiedziałbym wręcz, że dla mnie linijka dialogowa bez takich "tekstów po myślnikach" to linijka stracona, a dialog wyzuty całkowicie lub niemal całkowicie z takich tekstów, to dialog do kasacji. A sporo było takich dialogów w powieści Sitro, oj, sporo.
      Tzn., zależy to też od stylu pisania, ale generalnie "teksty po myślnikach" muszą być.
      Aha, i skoro panowie (i panie) z korekty narzekali na prostotę języka, to niech Sitro przystąpi do budowania większej ilości zdań złożonych, oraz używania większej liczby wyrazów nieużywanych przez 90% społeczeństwa (mnie w każdym razie coś takiego sugerowano na Filmwebie, ale to odnośnie języka, jakiego akurat używałem w swoich postach - że... jak to było? Aha - że moje posty są "okraszone takim nazewnictwem wyrazowym, którego większość tu obecnych tak naprawdę nie rozumie" XD ). Byłbym zapomniał - i niech jeszcze powściągnie używanie w narracji wyrażeń z języka potocznego, bo, z tego, co zaobserwowałem, do tego trzeba faktycznie mieć wprawę. Sapkowski używał w Sadze takich wyrażeń umiejętnie, a ja w "Bramach Neoterry" wcale.
      Wspomniałbym też o wspomnianym przez kobitkę z Fabryki Słów (odnośnie Bram Neoterry) zjawiska "szkolnego języka", ale tu już naprawdę ciężko sprecyzować, o co chodzi. Na pewno nie o język śmiertelnie poważny, bo takiego w większości dzieł literackich z fantastyki próżno się doszukiwać, a i tak o "szkolnym języku" trudno mówić.

      Inna bardzo ważna rzecz - nawet jeśli "Piekło Kosmosu" pójdzie do piachu, niech Sitro nie rezygnuje z pisania. Niech nadal tworzy, niech nawet skończy swoją planowaną sagę (miały być, zdaje się, jeszcze "Otłchań Kosmosu" i "Demony Kosmosu") - jeśli pierwszy tom nie będzie miał szans na publikację, to najwyżej pozostałe niech też pojawią się tylko w sieci. Bo nawet jeśli nic z tego, sygnowane nazwiskiem Tojza, się w druku nie pojawi, to Sitro będzie mógł w ramach pisania takich tekstów doskonalić swoje umiejętności i styl.

      Last but not least - niech Sitro przestanie tak lekko traktować zastrzeżenia moje czy Kefki odnośnie tekstu. Skoro on na jawny i totalny absurd, że kapitan z porucznikiem (Volik i Vox), przesiadujący na zapyziałej stoczni, wydają rozkazy całej planecie, w tym oficerom o wiele od nich wyższym rangą, reaguje tylko machnięciem ręki, to zaczynam wątpić, czy jemu faktycznie zależy na wydrukowaniu tej powieści. A nie jest to jedyna bzdura totalna, na jaką machnął ręką.
      W ogóle odnoszę wrażenie, że powinniśmy byli (ja i Kefka) zacząć się czepiać tego tekstu wcześniej, bo on błaga o rozmaite poprawki o charakterze czysto merytorycznym, a przecież pojechał w takim stanie już do druku. Jak ci "eksperci z dziedziny literatury" ujrzą kwiatek z Volikiem i Voxem, oraz wiele innych, to żegnaj, powieści w druku.

      Ach, i co do tego pierwszego akapitu, co według kobitki z wydawnictwa kole w oczy:

      Piekło Kosmosu napisał(a):

      Frank Foriet był dowódcą Ventes 4 od przeszło dwudziestu lat i nigdy nie narzekał na, tak zwaną, nudę. Lubił spokojne życie, więc stanowisko, które piastował w pełni mu odpowiadało. Co prawda urodził oraz wychował się na Ziemi, ale odkąd wstąpił do Terrańskiej Akademii Galaktycznej, jego domem stała się Marynarka Gwiezdna. Teraz po ponad trzydziestu latach służby, kiedy miał przejść na emeryturę, nie mógł się zbytnio z tym pogodzić


      Dobra, więc wchodzimy na wyższy poziom krytycyzmu.
      Pominę już koszmarne błędy interpunkcyjne. Podstawowy zarzut pod kątem tego akapitu to fakt, że jest napisany zbyt luźnym potokiem. Jego problematyka nie koncentruje się na jednym aspekcie, tylko raczej kica od jednego do drugiego, a przejście między każdym z nich jest dość gwałtowne. Najpierw jest coś o stosunku Forieta do jego aktualnej pracy. Potem - ni stąd, ni zowąd - jest coś powiedziane o tym, skąd pochodzi, a na koniec o emeryturze. Takie małe hyc-hop-kic. Może byłoby to do przełknięcia, gdyby każdy z aspektów był jakoś rozwinięty, ale ty poświęcasz każdemu tylko po jednym zdaniu, rezygnujesz z zagłębiania się weń, i przechodzisz do następnego.
      Kaleczyć oczy może to wyrażenie "tak zwaną", ale błędem kardynalnym nie jest. Błędem kardynalnym jest natomiast miejsce, gdzie owo "zbytnio" się pojawiło. Prawidłowo zapisane byłoby "urodził się oraz wychował na Ziemi", a nie tak, jak jest napisane w tekście.
      Wywaliłbym też wszystko, co "galaktyczne" z rozmaitej nomenklatury, bo brzmi to (przynajmniej w moim osobistym odczuciu) głupio - jest to jedno ze znamion, że nasz język średnio przystaje do takiego twardego SF. "Gwiezdna" brzmi już lepiej, ale też iskrzy na stykach.
      Czy ta kobitka czepiała się czegoś w tym guście?

      Kefka 255_06 napisał(a):


      No ale gdybym ja decydował, co wydawać, a co nie, to zapewne parę istniejących książek by się nie pojawiło.


      Na przykład Eraś, niejakiego Krzysia P? :lol:

      Hola, a uważasz, że taka "Pierwsza Krew" lub "Niezdobyte Drogi" nadawałyby się do jakiegoś zbioru opowiadań (pokroju "Deszczy Niespokojnych" czy "Demonów")? Wiesz, tak pośród kilku lub kilkunastu innych, jako ozdoba kolekcji chociażby? 8-)

      Aha, Kefka, mojego opowiadanka lepiej też nie porzucaj, bo jeszcze ZAiMeR mi się na kark zwali i znajdzie jakiś powód, żeby kolejny post skasować (poprzednim razem tak było) :E .
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem

      Post był edytowany 2 razy, ostatnio przez Der_SpeeDer ().

    • Krzysztof Kotowski też pisze potocznym językiem w narracji i opisach, nawet nieraz używa w tym wulgaryzmów. A nikt mu tego nie zarzuca, tylko jeszcze chwali za styl. Mnie zgnojono między innymi za to. Wiem że interpunkcja u mnie leży zaimki i powtórzenia są rażące, ale nie jest aż tak tragicznie. Poza tym nie mam zamiaru rozpisywac się nad każdą myślą jakiejś postaci w formie kilku zdań. To nie ta lektura. Tutaj jest prostota.


      Co do samej książki, obecnie wygląda na to ze jednak definitywnie polegnie. Więc zaoszczędzicie kasę, dostaniecie to co prawda w wersji z błędami stylistycznymi, ale lepsze to niż nic. Pisać nie przestanę, ale dam se siana z próbami wydania czegokolwiek. Pracuję i rozbudowuje warsztat jako recenzent, więc może coś wskoczy do warsztatu opowiadań. Choć z drugiej strony pisanie recek jest łatwiejsze, tam wystarczy być suchym i pracować tylko nad stylistyką.

      Decyzja pewnie zapadnie w ciągu kilku dni. Ale raczej wiem już jaka będzie.

      AKTUALIZACJA

      "Piekło kosmosu" NIE UKAŻE się drukiem. Za duże ryzyko w stosunku do kosztów, plus kilka rzeczy z powyższego. na blogu, który mam w opisie będzie się ukazywała całość. Poprawię jeszcze część błędów merytorycznych co mi Speder wskazał, ale nie wierzcie ze uda mi się samemu poprawić cała stylistykę. Po prostu będzie to jakie będzie. Ogólnie pisać nie przestanę, ale wszelkie moje wywłoki będą zamieszczane tylko na blogu.


      Jeśli kogoś tą decyzją uraziłem to przepraszam. Nie mogę jednak ryzykować pieniędzy na próżno, nie stać mnie na to. Może faktycznie, jak twierdzą ci znawcy pióra i słowa pisanego, nie mam talentu i tylko to sobie wmawiałem, a moje teksty są po prostu przeciętne. A może po prostu jestem zbyt głupi aby ogarnąć to całe poprawne pisanie. Nie wiem, nieistotna zresztą. Kiedyś pisałem bo się przy tym dobrze bawiłem, chcę do tego wrócić.

      To tyle.
      Uniwersum Andromeda -> Vermin
      Znany też jako Pająk Vermin Drake
      vermin.bloog.pl/ - tu są moje recenzje filmów/gier/książek i nie tylko :) Zapraszam do czytania i komentowania.

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Sitro ().

    • Der_SpeeDer napisał(a):

      Jak nie umiesz, przecież sam widzisz, kiedy Sitro nam grafomańskie opisy funduje :> .
      No tak. Ale np. tych "tekstów po myślnikach" (kiepsko to brzmi, BTW) to bym nie wymyślił, chociaż wiem, o co ci chodzi.

      moje posty są "okraszone takim nazewnictwem wyrazowym, którego większość tu obecnych tak naprawdę nie rozumie"
      Mówiłem, żebyś dał spokój z tym rozbijaniem wiązań molekularnych :>.

      Na przykład Eraś, niejakiego Krzysia P? :lol:
      Za duże znaczenie przypisujesz tej książce. Jej akurat nie wydałby nikt poza rodzicami autora, żadna sztuka.
      (Aczkolwiek zastanawia mnie, czy tłumacza, który przełożył książki na polski, też nie zatrudniono po znajomości - biorąc pod uwagę, że przeciętny licealista potrafiłby zrobić lepsze tłumaczenie)

      Hola, a uważasz, że taka "Pierwsza Krew" lub "Niezdobyte Drogi" nadawałyby się do jakiegoś zbioru opowiadań (pokroju "Deszczy Niespokojnych" czy "Demonów")? Wiesz, tak pośród kilku lub kilkunastu innych, jako ozdoba kolekcji chociażby? 8-)
      No nie wiem, są trochę zbyt związane z większym uniwersum. Ale o przytoczonych przez ciebie tytułach nie słyszałem, więc nie mam porównania. A czy pod względem poziomu się nadają... hmm, cytując Izabelę Łęcką z Lalki "Nie wiem. Może." :D.

      Sitro napisał(a):

      Może faktycznie, jak twierdzą ci znawcy pióra i słowa pisanego, nie mam talentu i tylko to sobie wmawiałem, a moje teksty są po prostu przeciętne.
      A nie mówiłeś kiedyś, że właśnie przeciętność chciałeś osiągnąć?
      Poza tym, naprawdę nie zamierzasz pokazać nam fragmentu po korekcie? Tak dla zaspokojenia ciekawości fanów.

      PS
      Zapomniałem o tym napisać w poprzednim poście

      swiszczu napisał(a):

      przykadem jest np maras ktory chyba juz o nas zapmial :(
      Maras na 100% wróci!
    • Tekstu po korekcie nie dam wam do wglądu bo go już dawno wywaliłem. Efekt wściekłości :D

      Na razie na blogu jest pierwszy kawałek z iluś tam. Oczywiście stylistycznie jest bardzo niedoskonały (żeby nie użyć innych słów), ale jak wiecie, po tych wszystkich latach lata mi to. Wolę pisać dla zabawy, a nie pisać dla przymusu i pod kogoś. Wydaje się jednak że eksperci pióra mieli rację i tylko idiotom mogło się 'Piekło kosmosu" podobać, bo czytelnicy z poltergeist.pl (wielki portal książkowy fantasy/S-F/horror) zjechali mnie i stwierdzili żebym porzucił pisanie bo się do tego nie nadaję.

      Tak czy siak na blogu "Piekło kosmosu" Part 1 (możecie komentować na blogu lub tutaj, wszystko jedno)
      vermin.bloog.pl/kat,659463,index.html
      Uniwersum Andromeda -> Vermin
      Znany też jako Pająk Vermin Drake
      vermin.bloog.pl/ - tu są moje recenzje filmów/gier/książek i nie tylko :) Zapraszam do czytania i komentowania.
    • Sitro napisał(a):

      Tak czy siak na blogu "Piekło kosmosu" Part 1 (możecie komentować na blogu lub tutaj, wszystko jedno)
      Zaraz... TY TO WKLEJASZ OD NOWA?! Człowieku, już to przerabialiśmy dwa razy! Ty daj wreszcie to wiecznie ulotne zakończenie.
    • Ou Sitro, a chciałem tę książkę kupić. W sumie szkoda.
      Tylko skoro masz napisaną już całość, to po co znowu wklejasz to od nowa zamiast dać od razu całości? Jak Kefka wyżej napisał raczej nikomu nie będzie się tego chciało czytać "znowu" od nowa.
      W sumie dla mnie to byłby czwarty raz.

      Der_SpeeDer, yhm... ja też czytam Twoje opowiadanie i to na bieżąco nawet. Ups... wydało się :P I podejrzewam że to samo robi wiele innych osób. Muszę przyznać że od Bram Neoterry Twój styl bardzo mocno się poprawił.

      Co to ja chciałem jeszcze...
      aaa, wróciłem. Tęsknił ktoś?
    • Kefka 255_06 napisał(a):


      (Aczkolwiek zastanawia mnie, czy tłumacza, który przełożył książki na polski, też nie zatrudniono po znajomości - biorąc pod uwagę, że przeciętny licealista potrafiłby zrobić lepsze tłumaczenie)


      Nie, bo przecież za tłumaczenie Erasia odpowiada Paulina Braiter, tłumacz skądinąd niezgorszy.
      Inna sprawa, że wobec tak potężnego steku grafomaństwa, żaden tłumacz niewiele zdziała. Po prostu - z pustego i Salomon nie naleje (chociaż wiem, że Braiter kilkakrotnie partoliła sprawę, robiąc oczywiste błędy w przekładzie - na przykład ten w scenie z "Najstarszego", z upiciem Saphiry przez krasnoludy).

      Kefka 255_06 napisał(a):


      No nie wiem, są trochę zbyt związane z większym uniwersum.


      No, ale dałem je na przykład na forum SC Area i się przyjęły.

      Kefka 255_06 napisał(a):


      A nie mówiłeś kiedyś, że właśnie przeciętność chciałeś osiągnąć?


      Tja, no właśnie mówił, że chce. Dziwne więc, że teraz tak gada.

      W sumie to mnie jest teraz trochę głupio wobec zaistniałej sytuacji. Wciąż patrzyłem na "Piekło..." jak na amatorskie opowiadanko publikowane gdzieś w zamakarkach sieci, a nie jak na książkę in spe. I stąd ignorowałem fakt, że z każdym kolejnym rozdziałem piętrzą się coraz bardziej rażące wpadki stylistyczne i merytoryczne, które skrzętnie wyliczałem (a które Sitro, jak wcześniej powiedziałem, zdecydowanie zbyt lekko potraktował). Zresztą pomijałem też te, których komentować mi się już nawet nie chciało, a sporo tego było. Interpunkcja to istny koszmar, a styl, odkąd zacząłem patrzeć na tekst bardziej krytycznym okiem, faktycznie kuleje (chociaż tu mnie dziwi fakt, że panowie korektorzy nie mogli tego zdzierżyć na samym początku - dla mnie istnym apogeum były te wydumane, patetyczne określenia podczas bitew). No kurczę, przecież takie rzeczy zwyczajnie nie przejdą, jeśli się chce cokolwiek wydawać. Błędy logiczne i merytoryczne to już w ogóle. Ale ja na to nie zwracałem uwagi, nie zwracałem też uwagi autorowi, bo przyjmowałem, że on to po znajomości wydaje. Damn!

      Sitro napisał(a):


      Krzysztof Kotowski też pisze potocznym językiem w narracji i opisach, nawet nieraz używa w tym wulgaryzmów. A nikt mu tego nie zarzuca, tylko jeszcze chwali za styl. Mnie zgnojono między innymi za to


      Pisać takim potocznym językiem trzeba umieć. Ja też używałem takich określeń w "Bramach..." zupełnie nieumiejętnie. A na przykład Sapkowski, czy też ten Kotowski, robi to sprawnie i nie czyni tekstu kiczowatym.

      Sitro napisał(a):


      Może faktycznie, jak twierdzą ci znawcy pióra i słowa pisanego, nie mam talentu i tylko to sobie wmawiałem, a moje teksty są po prostu przeciętne


      A skąd nagle taka opinia? Czyżby ci coś takiego sugerowali ludzie z Labiryntusa? Że nie masz talentu?
      Cóż, jak mi odrzucano "Bramy Neoterry", to z adnotacją, że owa powieść "ma szanse, po gruntownych poprawkach, stać się przyzwoitą space-operą, którą każdy czytelnik chętnie weźmie do ręki".

      A gdzie zamieszczałeś konkretnie fragmenty "Piekła..." w Poltergeiście? Może tam uda mi się coś wkleić.

      Sitro napisał(a):


      Na razie na blogu jest pierwszy kawałek z iluś tam. Oczywiście stylistycznie jest bardzo niedoskonały (żeby nie użyć innych słów), ale jak wiecie, po tych wszystkich latach lata mi to


      Nie no, ja pasuję. Dobrałem się do "Piekła..." po raz pierwszy - wysypało się, i autor wkleja od nowa. Oczywiście z opóźnieniami, i to kolosalnymi. Przestaje wklejać dokładnie w tym samym momencie, w którym wcześniej skasował poprzedni temat. I teraz nowy temat się wysypuje... i autor znowu zapowiada, że będzie wklejał wszystko od nowa. I co, kolejne długie miesiące czekania? Kolejne złamane obietnice (wkleję wtedy a wtedy - oczywiście autor nie wkleja), kolejne tajemnicze zniknięcia na czas nieokreślony, i może jeszcze kolejne przystopowanie na już raz przeczytanym fragmencie? Do licha, kiedy my wreszcie ujrzymy zakończenie?

      mntek napisał(a):


      Co to ja chciałem jeszcze...
      aaa, wróciłem. Tęsknił ktoś?


      No to jak w końcu będzie z tą "Ceną zwróconego honoru"? :>
      Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
      Terry Pratchett

      Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
      Stanisław Lem

      Post był edytowany 1 raz, ostatnio przez Der_SpeeDer ().

    • Der_SpeeDer napisał(a):


      No to jak w końcu będzie z tą "Ceną zwróconego honoru"? :>



      Pamiętasz jeszcze? :P Cena zwróconego honoru jest tworem bardzo problematycznym. Po pierwsze styl pierwszych rozdziałów jest tragiczny, jak je czytam to nawet mnie, autora odrzuca. Dopiero tak od piątego rozdziału jest nieco lepiej (Lepiej ale nie dobrze). Chyba się czegoś nauczyłem i dlatego. Po drugie założenia fabuły zmieniały się nieznacznie kilka razy, przez co tekst usiany jest błędami i przeinaczeniami. Przyznam szczerze że perspektywa poprawiania tego wszystkiego lekko mnie przeraża.

      A teraz powód główny, przez który przestałem pisać to opowiadanie. Ciąg dalszy fabuły jest cholernie naciągany i do tego nie wiem jak poradzić sobie z faktem że jej część może kojarzyć się "zbyt mocno" z innymi dziełami. Poszukuje jakiegoś rozwiązania żeby to wszystko skleić jakoś ładnie w kupę i żeby cała powieść była czymś wyjątkowym. Ale jak na razie nie wymyśliłem niczego co by mi w stu procentach odpowiadało. Do tego dochodzi mój brak czasu i jakby tego nie nazwać na to samo wychodzi - lenistwo.

      Reasumując, Cena zwróconego honoru niestety kiwa się na krawędzi z braku dobrych (według mojej oceny) pomysłów, albo inaczej - dostatecznie dobrych.