"Sitro" napisał(a):
P.S. Ów patetyzm i "poetyckie" sformułowania zostawię z JEDNEJ PROSTEJ przyczyny. Nie tylko faceci czytają takie książki. Kobiety również czytają literaturę S-F a wielu osobom nie przeszkadza ów "poetycki" opis, a nawet poprawia humor
Bez sensu to wyjaśnienie. Po pierwsze, 95% kobiet odpuszcza sobie czytanie, gdy tylko dowiaduje się, że książka przynależy do gatunku MILITARY Sci-Fi. No proszę, nie mów, że książka opiewająca konflikty zbrojne, czy to przyszłości, czy to teraźniejszości, czy przeszłości, to literatura, której targetem są panie. Zresztą wyobraź sobie, że jak kiedyś podesłałem fragment swojego tekstu jednej pani właśnie, prosząc, aby oceniła, tępiła ona wszelkie przejawy patosu z całkowitą bezwzlędnością. Poraziło ją nawet użycie słowa "naonczas" (gdyż, jak to powiedziała, wręcz stanęła jej przed oczami kwestia "natenczas Wojski...").
Po prostu - nie, nie, i jeszcze raz nie. Ładowanie takich określeń, jakich używasz ty (zwłaszcza w tego typu literaturze), ma więcej wspólnego - wybacz brutalną szczerość - z grafomaństwem, aniżeli sztuką. Przecież np. ludzie mający więcej oleju w głowie, niż statystyczni Polacy, śmieją się z Eragona do rozpuku między innymi właśnie z tego względu, że był pisany stylem kretyńsko patetycznym (zwłaszcza w oryginale). No, chyba nie chcesz mieć nic wspólnego z taką prozą? Zwłaszcza, że - z tego, co pamiętam - sam masz o Erasiu bardzo negatywne zdanie?
"Kefka 255_06" napisał(a):
Jakim cudem można komuś wytoczyć proces za użycie w powieści słowa "hazardzista"?
Takim samym, jakim można komuś wytoczyć proces za użycie w powieści słowa określającego osobę, zajmującą się likwidowaniem (w domyśle - niewygodnych jednostek).
Generalnie, postacie są zwolnione z przestrzegania zasad poprawnego języka
Są, ale też bez przesady.
Dalej - narzekania, że coś za dużo elementów naszej kultury u obcych, tym razem postanowiłem już sobie darować. Tym razem, dla odmiany, będzie dużo biadolenia o sprawach merytorycznych i "uniwersumowych".
Potężny, okręt należący do horiońskich linii przewozowych, sunął dumnie po rozgwieżdżonym niebie.
Zauważyłem, że masz tendencje do używania słowa "niebo" na określenie przestrzeni kosmicznej. Kefka, a ty jak myślisz?
Kapitan Solion Hober, który od dziesięciu lat dowodził Omegą, w tej właśnie chwili udowadniał światu, że horionie naprawdę do słabeuszy nie należą.
Z tym "udowadnianiem światu" to się zagalopowałeś odrobinę. Nie, że głupie, ale takie górnolotne trochę.
Wygiął stalową blachę gołymi rękami i składając ją w rurkę podał jakiemuś ovianinowi, pytając:
Sitro, ja cię naprawdę proszę... już się z tego tłumaczyłeś, ale powtórzę - toż to absurd, aby takie zaawansowane cywilizacje używały takiego żałośnie prymitywnego stopu, jakim jest stal. Mam nadzieję, że przynajmniej nie budują z niej pancerzy okrętów - chociaż, biorąc pod uwagę, że używanie przez Niszczycieli tytanu jest uznawane za przejaw wyższego poziomu opanowania metalurgii i przyczyny sprawczej dużo większej trwałości statków, owa nadzieja jest chyba płonna.
Posłuchaj - stal to nawet z dzisiejszego punktu widzenia metal tak już prymitywny, że ludzie zajmujący się produkowaniem nowoczesnych czołgów (bynajmniej nie takich, co mają napęd antygrawitacyjny i działo laserowe w wieżyczce) zwyczajnie machnęli ręką i dali sobie z nim spokój, przerzucając się na dużo lepsze i wytrzymalsze stopy, polimerowe i tytanowe właśnie. Jeśli u ciebie statki kosmiczne mają pancerze zrobione ze stali, to są bardziej kruche i podatne na uszkodzenia, niż zwykły M1 Abrams, mimo różnicy półtora tysiąca lat. Nie mówię już tu nawet o pancerzach reaktywnych czy innych pierdołach, bo nawet mnie nie chce się już nimi zawracać sobie głowy.
Z innego typu gęgolenia - ustalałem sobie, że w moim uniwersum (tym, w którym osadziłem powieść i dwa nowe opowiadania) broń używana przez poszczególne rasy ma taką siłę ognia, że nawet jakbyś wziął do ręki zwykły "jaszczurczy" AGM-42 Irmaer, karabin hipersoniczny przeznaczony przede wszystkim do tępienia piechoty, i ostrzelał nim współczesny czołg, to stwierdziłbyś, że czołg został podziurawiony na sito, a polimerowy pancerz w ogóle nie powstrzymał pocisków, które przebiły go z jednej strony, i w wielu przypadkach nie straciły energii kinetycznej na tyle, żeby jeszcze nie przebić z drugiej i wylecieć na zewnątrz (w sumie przelatując na wylot przez cały czołg). Do uzyskania podobnego efektu (acz nie aż tak porażającego) wystarczyłby zresztą i krótki karabin pulsacyjny AGM-14, który noszą kolesie z Milicji. A jeśli wziąć pod uwagę montowane na okrętach bronie dużo potężniejsze - z których wiele pojawia się i w twoim opowiadaniu, w tym lasery, działa jonowe czy plazmowe - to stal chroni w tym przypadku równie skutecznie, co papier gazetowy.
Po prostu - nie ma, że trudno. Nazwy na futurystyczne stopy metali po prostu MUSISZ wymyślić, bo stal i tytan wyglądają tutaj śmiesznie.
- To je rozplączcie! - wrzasnął na całe gardło variańczyk.
Tudzież
Dawid spostrzegł mechaników i ryknął na całe gardło
Oraz
Vili! - ryknął momentalnie na całe gardło variańczyk
Zlituj się. Używanie po kilka razy tego samego określenia potocznego albo środka stylistycznego w jednym, niedługim fragmencie, wcale dobrego wrażenia nie robi, pomimo mocy wyrazu takowego. A nie jest to jedyny taki w powieści przypadek.
Powinieneś więcej poświęcać czasu wychowaniu swych ratolośli. A może wolisz aby ona tak jak jej bracia zaciągnęli się do marynarki międzygwiezdnej i latali za jakimiś piratami.
Tu zmieniłeś osobę z Vili na jej braci. Powinno być "tak jak jej bracia, zaciągnęła się do marynarki międzygwiezdnej i latała za jakimiś piratami".
Nie wspomnę już o pierwszym zdaniu, które nadaje się na opowieść pt. "poszukiwania w zdaniu szyku właściwego".
Trzy, umorusane sadzą głowy, wychynęły z szybu w podłodze, nastawiając uszu. Olbrzymi uśmiech nie schodził im z twarzy.
Całkiem jak z wrednym uśmiechem załogi na Dark Huricane. Tyle, że tu jest też błąd składniowy. No i nie wiem sam, może (MOŻE) przydałoby się najpierw powiedzieć, że owe uśmiechy w ogóle się pojawiły. W każdym razie, Kossakowskiej w "Szkarłatnej Fali" wyszło to fajnie. Było to tak: "Uśmiecham się cały czas. Piękny, szeroki uśmiech po prostu nie schodzi mi z twarzy".
odwrócił się do trójki mechaników i następując jednemu z nich, obcasem swego buta na dłoń,
Kiedyś wyjaśniłem Kefce, że ustaliłem, iż w moim uniwersum Sthresianie, wyjąwszy szczególne sytuacje, nie noszą w ogóle obuwia z tego (też) względu, że obraz jaszczura w wojskowych butach (zresztą, żeby tylko wojskowych) wydał mi się kretyński.
Także i tu mi się to nie podoba. Ale twoja rasa, to tylko moje subiektywne spojrzenie.
Reszta narzekań na Varian, głównie odnośnie łusek, była już wcześniej, w zamkniętym temacie.
Nie lubił tej stacji i jak najszybciej chciał znaleźć się na planecie, wśród pierwszych kolonizatorów, którzy już budowali pierwsze dwa ośrodki badawcze.
Pewnie się czepiam, ale ja na ich miejscu zadbałbym przede wszystkim o to, żeby koloniści mieli co jeść, i zaczął od założenia farm i hodowli, a nie ośrodków badawczych. Bo domyślam się, że najważniejszych prac badawczych na planecie dokonali już wcześniej - inaczej nie wysyłaliby statku kolonizacyjnego po próżnicy. A zatem w tej chwili najważniejsze, żeby z głodu nie poumierali.
Ale jak już mówiłem, pewnie się czepiam.
- Mam już dwadzieścia lat - westchnęła dziewczyna, przejeżdżając smukłą łapą po wąskim pyszczku.
W przeciwieństwie do Kefki, domyśliłem się, że chodziło ci o ukazanie kobiecości, ale to się nie sprawdza, niestety.
Poza tym jest jeszcze jeden drobiazg - co decyduje o tym, żeby kończyny chwytne Varian nazywać "łapami", a nie "dłońmi"? Rozmiary? Obecność pazurów? Ilość palców? Czy wszystko naraz? Tak znowu pytam, chcąc się poprzyczepiać do szczegółów na temat uniwersum, bo ja na przykład obdarzyłem Sthresian "dłońmi", po prostu.
Łakome strumienie śmierci przedarły się w stalowe pokłady
Czyli jednak faktycznie stal. No, jak mówiłem - płonne miałem nadzieje.
W oknach pojawiły się żelazne zasłony,
To też lepiej zmień. Jak stal jest słabiutka, to co dopiero żelazo.
Smugi, srebrzystej plazmy zaczęły wypełzać powoli z elipsy i gromadzić wokoło niej, tworząc niby mgłę. Lidiszi wpatrywał się w ów przerażający, a zarazem piękny obraz i nagle do niego dotarło. Bomba kwantowa.
Hmmm. A można - tak z czystej ciekawości - zapytać, jak działa owa bomba kwantowa?
Licznik wskazywał pięć i pół G, ciągle rosnąc.
Nie przesadzasz aby z tymi g? Organizm długo nie wytrzymuje przy pięciu czy sześciu. Gdyby to było przyspieszenie krótkotrwałe, dałoby się to przełknąć. Ale z tego, co wnioskuję, oni trochę lecieli. Nie wiem, jakim cudem Lidiszi by wylądował po takich pieszczotach. Bo takiemu staremu wiarusowi, jak Pirxowi, to już przy bodaj trzech czy czterech wyschły spojówki w oczach i nic nie widział.
Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników naraz, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości.
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Terry Pratchett
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Stanisław Lem